Skip to content
SOUL BETWEEN POEMS
SOUL BETWEEN POEMS

Dusza pomiędzy wierszami

  • STRONA GŁÓWNA
  • TWÓRCZOŚĆ
    • TŁUMACZENIA
      • „Child” – pierwsze „muzyczne” dziecko
      • Desire of Love – tekst
      • Terra – tłumaczenie piosenki
      • Biografia po angielsku
      • Konkurs na przekład piosenki filmowej
      • Streszczenie artykułu naukowego
    • WIERSZE
    • ZAPISKI CODZIENNOŚCI
    • Z ŻYĆKA BELFERKI
  • INSPIRACJE
    • ORIENT
    • CHÓR BEL CANTO
    • LUDZIE
      • KAROLINA KORWIN PIOTROWSKA
    • STAROŻYTNOŚĆ
    • MUZYKA
      • ARIANA GRANDE
      • BEATA KOZIDRAK
      • DEAD CAN DANCE
      • Diego Navarro
      • EÍMEAR NOONE
      • ENYA
      • HANS ZIMMER
      • JUSTYNA STECZKOWSKA
      • MARIAH CAREY
      • RENATA PRZEMYK
  • KULTURA
    • Koncerty
      • Młodzieżowa Orkiestra Symfoniczna
        • Koncert Muzyki Filmowej
        • Dni Ziemi Jordanowskiej – Koncert Muzyki Filmowej
        • KONCERT MUZYKI FILMOWEJ W SUCHEJ BESKIDZKIEJ
      • Koncerty – Akademia Chóralna
        • Koncerty Akademii Chóralnej
          • Rytmy Świata w Narodowym Forum Muzyki
          • Singing Europe 2016
      • Koncerty – Justyna Steczkowska
        • Koncert Justyny Steczkowskiej – ERA CZARODORO – WITCH TOUR
        • Jose Carreras & Justyna Steczkowska
        • Koncert Justyny Steczkowskiej – Alkimja
        • Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach – cz. 1
        • Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach – cz. 2
        • 2. Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach
      • Lato z Radiem
        • Lato z Radiem – zespół Ira
        • Lato z Radiem – Varius Manx
      • Koncerty – Renata Przemyk
        • Renata Przemyk – Akustik Trio
        • Renata Przemyk – koncert Ya Hozna
      • Wild Hunt Live – Percival
      • Scena Perspektywa
        • Wszystko kwitnie – koncert wiosenny
      • Andrzej Krzywy z Zespołem
      • Beata. Exclusive TOUR
      • The World of Hans Zimmer
      • Koncert Ennio Morricone
    • Festiwal Muzyki Filmowej
      • 9. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • Cinematic Piano, Wars & Kaper, Dronsy
        • Gala Muzyki Filmowej: Animacje
        • Indiana Jones – film z muzyką na żywo
        • Master Classes: Sesja #21
        • Scoring4Polański
        • Video Game Show: Wiedźmin 3 Dziki Gon
      • 10. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • 10. FMF Gala Jubileuszowa
        • TITANIC Live in Concert
      • Gladiator Live in Concert
      • 11. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • Video Games Music Gala
      • 12. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • FMF Gala: The Glamorous Show
      • FMF ONLINE
      • Gladiator in Concert – Fimucité 2025
    • Teatr
      • CZTERY TAJEMNICE
      • CIOTKA KAROLA
      • PIĘKNA LUCYNDA
      • Lekarz mimo woli
      • Tramwaj zwany pożądaniem
  • PODRÓŻE
    • Bułgaria – pełna złocistego piasku
    • Grecja
      • Rodos – wyspa słońca
    • Hiszpania
      • Buñol – urokliwe miasteczko
      • Majorka – królowa Balearów
      • Wyspy Kanaryjskie
        • Fuerteventura – idylla dla zabieganych
          • Fuerteventura – Oasis Park
          • Fuerteventura – krótki poradnik
        • Lanzarote – księżycowa kraina
          • Lanzarote – krótki poradnik
        • Teneryfa – rajska wyspa
          • Santa Cruz de Tenerife
    • Indie – piękno ukryte w złożoności
      • Delhi – nieokiełznana stolica
    • Indonezja – czy to jawa czy balijski sen?
      • Jawa – kraina snu na jawie
    • Kanada
      • Ottawa – Kanada w pigułce
    • Korea Południowa
    • Polska
      • Toruń – pierniczkowe miasto
    • Portugalia
      • Lizbona – magiczne zakątki stolicy
  • JOGA
    • OFERTA
  • WYDARZENIA
  • O MNIE
  • KONTAKT
  • English
  • Polski

Posts Tagged with Indie

Uważaj, jakie intencje puszczasz w świat, bo…

Posted on 2025-01-072025-01-07

No właśnie – co może się zdarzyć? Otóż, moi drodzy, może się to po prostu ziścić.

Modne zrobiły się teraz te wszystkie poradniki o prawie przyciągania, ale prawdopodobnie nie zyskałyby takiej sławy, gdyby nie fakt, że to naprawdę w pewnym sensie działa. Sama doświadczyłam tego wielokrotnie i jestem już na etapie, że gdy czegoś nie dostaję tu i teraz, akceptuję to i ufam, że przyjdzie to w odpowiednim czasie – albo nie, bo pojawi się coś lepszego.

Dziś opowiem Wam historię ku przestrodze, że to działa i ma się świetnie. Takich sytuacji mam wiele, nawet dziś przytrafiła się kolejna, ale skupię się na jednej, która jest niczym z bajki.

„Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz tego dokonać”

Wszystko wydarzyło się podczas mojej podróży do Indii w 2023 roku. Był to mój pierwszy wyjazd solo tak daleko i w tak egzotyczne miejsce. Pojechałam z mottem Walta Disneya: „Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz tego dokonać”. Dodam tylko, że jako mała dziewczynka (może nawet nie mała, bo miałam już chyba wtedy naście lat), byłam zauroczona Bollywoodem – pięknymi uroczystościami, kolorowymi strojami i szaleństwem, jakie tam się dzieje.

Drugiego dnia podróży, podczas przerwy na lunch w drodze z Delhi do Mandawy zatrzymaliśmy się na lunch w przepięknym miejscu. Trafiliśmy tam na hinduskie wesele. Niestety byłam tak głodna, że najpierw skupiłam się na jedzeniu, a dopiero potem na oglądaniu uroczystości. Zdążyłam tylko zerknąć na chwilę, gdy inne osoby z grupy zrobiły sobie zdjęcia i dostały ozdoby na włosy. Było mi przykro, ale zgodnie z moim nowym podejściem, puściłam to, wierzyłam, że coś lepszego jeszcze na mnie czeka. Czekało, ale nie sądziłam, że tak szybko.

Bajkowa przygoda w Indiach

Wieczorem, w hotelu w Mandawie, okazało się, że odbywają się tam zaślubiny. Sporo osób z przyjęcia robiło sobie z nami zdjęcia zdjęcia (tak, do dziś zadziwia mnie to, że dla nich byliśmy większą atrakcją niż oni dla nas). W pewnym momencie podeszła do mnie szesnastoletnia dziewczyna, Ishu, która z początku nie mogła uwierzyć, że nie jestem jej równolatką i mam praktycznie drugie tyle lat, co ona. Zaczęłyśmy rozmawiać. Opowiadała o sobie, swojej rodzinie, wujku, który brał ślub, jej planach, aby zostać lekarzem i wielu innych sprawach. Umówiłyśmy się, że po kolacji pokaże mi coś więcej.

Jej młodsza siostra (nieznająca angielskiego) zaprowadziła mnie do pokoju, gdzie poznałam całą rodzinę. Po chwili wyciągnęły dwa stroje – zielony i granatowy – i zapytały, który chcę założyć. Wybrałam zielony punjabi, czyli szarawary z długą tuniką i szalem. Serce biło mi jak szalone. Ktoś przyszedł zawołać rodzinę na zdjęcie. Również chcieli, żebym tam z nimi poszła. Tak znalazłam się obok pana młodego na zdjęciu rodzinnym jako gość honorowy. Następnie zabrali mnie do części, gdzie była impreza panny młodej. Mimo że nie byłam głodna po kolacji, to przynosili mi różne dania. Spróbowałam sera paneer w ostrym sobie i myślałam, że zacznę ziać ogniem. Mama Ishu zauważyła to, bo szybko przyniosła mi do popicia lassi (napój na bazie jogurtu). Zaraz po tym przynieśli deser – khir. Był przepyszny. Udało mi się potańczyć do indyjskich hitów i spędzić miły wieczór w zupełnie niespodziewany sposób.

Moc wiary i intencji

Tak oto marzenie młodej dziewczyny, a później jeszcze silna wiara w to, że jak coś jest nam pisane, to pojawi się. Nie ma, co rozpaczać, jeśli nawet w pierwszej chwili można mieć wrażenie, że zaprzepaściło się szansę. Trzeba jedynie wierzyć, że przytrafiają się nam rzeczy, których pragniemy głęboko z serca i mają dobrą intencję. Prędzej czy później do nas przyjdą, a im mniej mamy oczekiwań ich względem, tym lepiej. Nie ma sensu analizować gdzie, jak i kiedy się zmaterializują. Wystarczy tylko wiara, że przyjdą, gdy będziemy na nie gotowi.

Tak już zupełnie na koniec, pamiętajcie, że prawo przyciągania działa w dwie strony. Wyobrażanie sobie złych scenariuszy również może prowadzić do ich realizacji. Dlatego warto czasem zastanowić się dwa razy, nim jakiejś złej intencji nadamy moc sprawczą.

Po więcej inspirujących tematów dotyczących Indii zapraszam do mojego wpisu – tutaj. A jeśli chcecie poczytać o stolicy Indii – Delhi – z mojej perspektywy, to możecie przeczytać – tutaj.

PS. Wszystkie zdjęcia pochodzą z tego wesela.

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook

MAGICZNY ROK

Posted on 2023-10-032023-10-03

MAGICZNY ROK

Ten rok był magiczny. Działo się w nim zdecydowanie sporo. Nie będę w stanie wspomnieć tu o wszystkim, co mnie spotkało. Nie wymienię też wszystkich ludzi, którzy pojawili się w moim życiu. Sporo z tych wspomnień powinnam zostawić tylko dla siebie. W tym wpisie chcę wyciągnąć tylko najistotniejsze rzeczy. Te mocno zmieniające całe moje dotychczasowe patrzenie na świat. Chcę też pokazać jak wiele może się wydarzyć w ciągu zaledwie 365 dni, jeśli na to tylko pozwolimy.

Teneryfa z perspektywy nauczyciela

Zacznę od październikowej podróży z pracy na Teneryfę. Wyjazd od samego początku zrodzony w mojej głowie i konsekwentnie doprowadzony do końca. Spełnienie mojego ogromnego marzenia, by znów tam pojechać. Jak się okazało nie tylko mojego. Kolejne dzieciaki przeżyły podróż życia. Niezwykle zasilający czas. Już wtedy subtelne zmiany zaczęły się ukazywać w moim życiu. Przebywanie z niezwykle inspirującymi ludźmi i świadomość, że będą zawsze i wszędzie, pomagając jak tylko potrafią. Bezcenna lekcja o ludzkich relacjach.

Spotkanie z Maestro

Do tego niezwykłe spotkanie z kompozytorem i dyrygentem – Diego Navarro. Do samego końca nie byłam pewna czy to w ogóle możliwe, choć nie dopuszczałam myśli, że mogłoby być inaczej. Udało się. Spotkałam maestro w jego rodzinnym mieście i mogłam zobaczyć jego studio, posłuchać przedpremierowo kilku utworów, porozmawiać o nich, a także o życiu kompozytora. Nie sądziłam, że coś takiego mi się przytrafi. Niesamowita dawka inspiracji oraz przemyśleń na temat bycia artystą i kreatorem. Myślę, że o tym jeszcze za jakiś czas więcej opowiem.

Podróż życia

W końcu luty i podróż życia. Nie mogę tego inaczej określić. Wyjazd do Indii był krokiem, który na zawsze odmienił mnie i moje życie. Od tego czasu wszystko jest inne. Wiele rzeczy legło w gruzach, ale pojawiło się też sporo nowych. Odważyłam się na podróż solo i nie żałuję ani trochę. To była najlepsza decyzja w moim życiu i do teraz układam sobie jej skutki w głowie i sercu. W tym drugim jest zdecydowanie trudniej. To w Indiach poznałam wielu nowych ludzi, a w tym przewodniczkę Iwonę, dzięki której ten wyjazd zyskał jeszcze inny wymiar. Dla mnie dużo cenniejszy, ale za wcześnie, by się tym jeszcze dzielić.

Zaczynając od zera

Od tej podróży wszystko zaczęło się układać inaczej. Miewałam różne kryzysy spowodowane całkowitą zmianą świadomości. Przechodziłam przez bardzo trudny czas w pracy, mimo że odniosłam znów ogromny sukces – przyznanie akredytacji z Erasmusa+. Dzień po dniu stawiałam czoła wyzwaniom w pracy i życiu osobistym. Nie było łatwo, ale zasilałam się czym tylko się dało. Musiałam nauczyć się siebie i ludzi dookoła mnie od nowa. Ponownie postawić fundamenty i przyjrzeć się temu, co mnie zasila, a co niszczy.

Nie ma przypadków

Niespodziewanie w moim życiu pojawiła się kolejna dobra Dusza, Alicja. Tej znajomości nie mogłam przewidzieć, ale zdecydowanie była brakującym ogniwem. Pozwoliła mi pogłębić to, co wykiełkowało już w Indiach. Utrwaliła moje przekonanie, że joga naprawdę odmienia, nie tylko ciało fizyczne, ale przede wszystkim to, co wewnątrz człowieka. A do tego udowodniła mi, że przyciągamy takie osoby, które mamy przyciągnąć i nie da się tego w żaden sposób przyśpieszyć czy opóźnić – musi nadejść odpowiednia chwila. Tu nie ma przypadków. Na pewne relacje trzeba być po prostu gotowym.

Dolce far niente

Nadszedł czas na wyjazd do Włoch w maju. Tam kolejny rozwój zdarzeń. Tym razem tych prywatnych, co pozostawię dla siebie. Mnóstwo czasu na przemyślenia, odpoczynek, spacery i dużo smacznego jedzenia. Do tego zebranie sił na finisz roku szkolnego.

Koniec roku, początek czegoś nowego

Koniec roku szkolnego był dla mnie bardzo trudnym przeżyciem. Sporo niełatwych sytuacji, przykrych wiadomości i ważnych decyzji. Nie dość, że walka samej siebie z kryzysem i wypaleniem, to jeszcze świadomość pożegnania swoich pierwszych wychowanków. Niesamowicie emocjonalna końcówka, słowa, gesty, pamiątki i wspomnienia, które zasilają i budują człowieka na lata.

Nierzeczywiste marzenia

W końcu lipiec i upragniony urlop. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że w ogóle polecę do Indonezji. Nie sądziłam, że zdarzy się to tak szybko. Nie docierało do mnie, że dopiero co były Indie. Czułam jednak ogromną potrzebę tej podróży. Była niejako kontynuacją tego, co zaszło w Indiach. To podczas niej po raz pierwszy przekonałam się na własnej skórze, że szczera intencja prosto z serca spełnia się, tylko trzeba na nią cierpliwie poczekać. W pewnym sensie był to trudniejszy wyjazd, więcej zmiennych, ale niesamowicie oczyszczający i wdzięczność za to, że znów towarzyszyła mi Iwona. Nie wiem czy bez niej dałabym rady, a z pewnością nie doświadczyłabym tego wszystkiego, co mi się przytrafiło.

Egzamin z życia

Koniec sierpnia to egzamin w pracy. Znów ogromny czas buntu i poczucia beznadziei, że system wciąż jest jaki jest i nie mam na to żadnego wpływu. Jednak był to też czas ogromnego, osobistego sukcesu i udowodnienia sobie, że praca, którą włożyłam w swój rozwój i burzenie tego, co mi nie służy, sprawiły, że egzamin na poziomie mentalnym był dla mnie czymś spokojnym. Tu również zobaczyłam, czym są szczere i prawdziwe relacje międzyludzkie.

„Nie wiem”

Patrząc wstecz nie mam dziś do siebie pretensji, że w dniu kolejnych urodzin jestem na rozstaju dróg i najzwyczajniej w świecie nie wiem co dalej. Za mną wiele zamkniętych drzwi, zdobytych szczytów i zburzonych fundamentów. Przede mną jedna wielka niewiadoma. Nie wiem co dalej. Pozwalam sobie na tę niewiedzę. Wiem, że jest ona chwilowa. Ma prawo pojawić się po tak intensywnym roku.

Tak sobie myślę, że coś takiego nie przydarza się każdemu, a jeśli nawet, to raczej nie w tak krótkim czasie. Jestem ogromną szczęściarą, choć z drugiej strony wiem ile wysiłku włożyłam w to, by ten rok tak właśnie wyglądał. Ile zmian musiało zajść we mnie samej, by móc realizować dziecięce marzenia i sięgać wciąż po więcej. To nigdy nie jest łatwe. Tym bardziej jak ma się w sobie sporo krzywdzących przekonań albo takich, które wcale do nas nie należą. Udowodniłam sobie wiele, zbudowałam mnóstwo pięknych relacji, przede wszystkim też z samą sobą i nie ustaję na poszukiwaniach dalszych celów, dróg i tematów do zgłębienia.

Akceptując siebie, wygrywasz wszystko

Choć kompletnie nie czuję się jak na swój wiek (w sercu wciąż jestem nastolatką), to nie wróciłabym się do przeszłości. Dobrze mi z tym moim bagażem doświadczeń. Może w metryce pojawiła się już kolejna cyferka po zeszłorocznej trzydziestce, ale mnie to jakoś zupełnie nie rusza. To, co natomiast mnie wzrusza najbardziej to fakt jak bardzo siebie akceptuję, swoje ciało, charakter, przeżycia i emocje, a ponadto to jak bardzo się zmieniłam i znalazłam w końcu na swojej własnej ścieżce przez nikogo jeszcze nie wydeptanej.   

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook

Delhi – nieokiełznana stolica

Posted on 2023-04-252023-04-25

Delhi, w moim odczuciu ogromny moloch. Być może spowodowane było to też tym, że po długich godzinach na lotniskach i podczas lotu, znalazłam się w stolicy Indii o 3 nad ranem i trzeba było szybko sobie przypomnieć gdzie jest kosmetyczka i coś na przebranie, by cały dzień zwiedzać to ogromne miasto. Pogoda wówczas jeszcze nie sprzyjała i niewiele różniła się od tej polskiej, zimowej pluchy. Do tego obfita mgła sprawiła, że miałam wrażenie jakbym wcale tam nie była, jakby to był ciągnący się sen, który wcale nie jest rzeczywisty. To był pierwszy moment, gdy zapragnęłam, aby ktoś mnie uszczypnął, bo nie do końca wierzyłam w to, gdzie jestem.

STOLICA KONTRASTÓW

To właśnie w Delhi można było dostrzec najwięcej kontrastów. Ubogie, zaśmiecone dzielnice mieszające się z bogatymi, czystymi osiedlami. Z jednej strony monumentalne, stare budowle świadczące o świetności tego miejsca, a z drugiej brudne ulice, z kłębami kabli snującymi się między odrapanymi z tynku budynkami. Przemierzając delijskie ulice jesteś w stanie poczuć zmysłem węchu dosłownie wszystko. Najpierw uderzy cię niemiły odór rozkładających się śmieci, ale tuż za rogiem o nim zapomnisz, bo przejdziesz obok małej świątyni gdzie rozciąga się zapach pięknych kadzideł. Skrajność prześciguje tu skrajność. Modnie ubrana, niemalże po europejsku z tysiącem błyskotek na rękach, twarzy i nogach Induska wymija siedzących na krawężniku brudnych, w potarganych skrawkach materiału biednych. Tuż za nią podąża kilka kobiet ubranych w kolorowe sari, by za chwilę zobaczyć samotnie idącą dziewczynę w ciemnym hidżabie.

Delhi jest zbyt ogromne, by móc oddać w pełni jego klimat. Zwłaszcza, gdy było się tam tylko dwa razy. Na krótko. To, co mnie osobiście zaskakiwało na każdym kroku to fakt, że w jednej chwili znajdowałam się na bardzo ruchliwej, głośnej, pełnej klaksonów ulicy, a za chwilę spacerowałam po pięknych, zielonych ogrodach, gdzie prócz śpiewu ptaków nic innego nie dało się słyszeć.

PIĘKNO UKRYTE W OGRODZIE

Takie wrażenie zrobił na mnie Grobowiec Humajuna położony w rozległym ogrodzie. Byłam tam na tyle wcześnie, że oprócz bezdomnych psów, wiewiórek i przeróżnych gatunków ptaków, nie napotkałam żadnej innej żywej duszy. Samo mauzoleum wprawiło mnie w zachwyt i wzruszyło. Dopiero wtedy do mnie dotarło gdzie jestem. Próbowałam w głowie zbudować atmosferę, która mogła towarzyszyć przy budowie tej monumentalnej budowli. Coś niesamowitego! Taki Tadź Mahal w kolorowej odsłonie.

IMPONUJĄCY KOLOS

Inną, dość imponującą budowlą był Wielki Meczet w Starym Delhi – Dźama Masdźid. Naprawdę był ogromny, ale nie był dla mnie czymś całkowicie nowym. Widziałam już wiele meczetów. To, co może irytować (mnie przynajmniej irytowało) to fakt, że kobieta niemuzułmańska nie wejdzie tam bez ubrania na siebie czegoś na kształt chałatu. Nie ma znaczenia, że masz zakryte nogi i ręce oraz założysz chustę na głowę. Nie i koniec. Tylko dlatego, że nie wyglądasz jak osoba lokalna i jesteś turystką.

DELIJSKIE ULICE

Jak już wcześniej wspomniałam, delijskie ulice robiły wrażenie. Zwłaszcza te wąskie, gdzie za każdym rogiem słychać było klaksony, a każdy dom zdawał się wyglądać jak opuszczony. Największym zaskoczeniem była jednak ogromna ulica Chandni Chowk, gdzie znajdowało się dosłownie wszystko. Pomijam już fakt, że obok siebie znajdowały się przeróżne świątynie – dźinijska, hinduska, meczet czy kościół katolicki. Pełno było także straganów, sklepów i restauracji.

MONUMENTALNY MINARET

Ostatnim miejscem, które zobaczyłam był niewiarygodnie piękny kompleks Kutb Minar, gdzie widoczne były wpływy zarówno hinduskie, jak i islamskie. Nie mogłam nadziwić się zdobionym filarom i temu, ile tego jest. Wrażenie robił minaret wykonany z czerwonego piaskowca, który również miał cudowne, ozdobne żłobienia, a sięgał wysokości 73 m.

ZAPISKI Z PODRÓŻY

Delhi było dla mnie trudnym miastem. Wciąż mam mieszane uczucia co do niego. Za mało zobaczyłam. Za krótko tam byłam. Nie wydam żadnej opinii. Zostawię jedynie jeszcze ten krótki wpis z mojego dzienniczka:

„…Bieda uderza człowieka. Zwłaszcza, gdy widzisz małe, brudne, w byle jakich łachmanach dzieciaki stojące na najbardziej ruchliwej drodze. Uderza też ilość opuszczonych psiaków, które szukają kontaktu z człowiekiem… Momentalnie odczuwasz wyrzuty sumienia, że jesteś bardziej uprzywilejowany. Z drugiej strony twoje zmysły odurza intensywność smaków, kolorów, dźwięków czy zapachu unoszących się kadzideł, majestatyczne czerwone piaskowce i wapienie.”
View this post on Instagram

A post shared by Paulina Merz (@pauli.soulinjourney)

Do Delhi jeszcze wrócę przy osobnym wpisie dotyczącym jednego z najbardziej imponujących kompleksów świątynnych, jaki zobaczyłam podczas mojej pierwszej wizyty w Indiach.

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook

Indie – piękno ukryte w złożoności

Indie – piękno ukryte w złożoności

Indie

Już na etapie planowania mojej podróży do Indii czułam, że ciężko będzie mi poświęcić jeden wpis na ten temat. Decydując się na dwa tygodnie samotnej podróży po stanie, który rozmiarami przewyższa Polskę, byłabym naiwna sądząc, że uda się to zgrabnie, zwięźle i krótko opisać. Nie byłam w błędzie.

Dlatego postanowiłam, że poświęcę osobne wpisy dla każdego z miejsc, które było mi dane zobaczyć. Spróbuję przemycić trochę ciekawostek, tego czego się dowiedziałam, ale przede wszystkim chciałabym bazować na moich przeżyciach i tym jak ja postrzegałam wszystkie te urokliwe lokalizacje.

Indie

TRUDNO ZACZĄĆ

Po powrocie z Indii potrzebowałam ponad miesiąca, by powoli zacząć układać w głowie i sercu to, co się działo. Ten wyjazd był przełomem w moim życiu. Nie mam już co do tego najmniejszych wątpliwości. Nie sądziłam jednak jak wielką okaże się zmianą, ile przyniesie nowych doświadczeń, jak zmieni mój światopogląd, przyzwyczajenia, ile przede mną odkryje świata, ale i mnie samej. To była podróż nie tylko do odległego kraju na innym kontynencie, ale również wyprawa w najgłębsze i najskrytsze miejsca mojej duszy.

Indie

CZYM SIĘ PODZIELĘ?

Mając świadomość, że mimo wszystko piszę publicznie i właściwie każdy może natknąć się na mój tekst, staram się zachować jak najwięcej obiektywizmu (na ile jest to możliwe), a także z uwagi na moje prywatne życie, które teraz cenię sobie niezwykle, skupię się tutaj tylko na tej zewnętrznej podróży do Indii. Choć nie zabraknie pewnie moich spostrzeżeń i emocji jak to już zwykle bywało w moich tekstach. Cała reszta zostanie spisana tylko na kartach moich notatników. Chociaż kto wie, może kiedyś i to ujrzy światło dzienne w jakiś zupełnie dla mnie teraz nietypowy sposób?

Indie

MIŁOŚĆ CZY NIENAWIŚĆ?

Nie będę pierwszą ani pewnie ostatnią, która stwierdzi, że z Indiami naprawdę jest tak, że albo się je pokocha, albo znienawidzi. Znam takich, którzy są gdzieś pomiędzy, ale to chyba wyjątki. Wiedziałam, że wybierając się w to miejsce, będzie dla mnie lepiej, gdy wyzbędę się możliwie wszelkich oczekiwań i pozwolę wszystkiemu po prostu płynąć tak jak ma płynąć. Dałam sobie kilka dni na zdecydowanie, co ja tak naprawdę myślę o kraju tak wielkich kontrastów. Po dziewięciu dniach byłam już pewna, że należę do grona osób zakochanych po uszu w Indiach, ale o tym stopniowo postaram się opowiedzieć.

Indie

PRZEWODNIK NA DRODZE POZNANIA

Myślę jednak, że ta podróż do Indii mogłaby przebiegać zupełnie inaczej, gdybym nie spotkała na swojej drodze niezwykłej przewodniczki Iwony. To właściwie w dużej mierze dzięki niej, jej wiedzy, doświadczeniu, opowieściach, przygodach i szczerych rozmowach, mogłam lepiej zrozumieć złożoność tego kraju. Chociaż momentami mój mózg parował od nadmiaru wiedzy, starałam się wszystko skrupulatnie zapamiętywać i zapisywać. Na pewno sporo mi umknęło, ale też nie o to chodziło w tym wyjeździe.

Indie

Zdecydowanie ważniejszym okazało się poznawanie samej siebie, tworzenie relacji na nowych zasadach i przyglądanie się życiu nieco z dystansu, by ocenić, co może mi służyć, a co niekoniecznie. Ta wyprawa była niczym kopanie w wykopaliskach własnego „ja”. Jako archeolog, mogłam przez dwa tygodnie badać ogromne terytorium, którym jest moje życie. Pięknie było sprawdzić, co mnie zachwyca, wzrusza, złości, smuci, co wprawia w osłupienie, a co w ogóle nie robi na mnie wrażenia.

Indie

WYZWANIE PRZYJĘTE

O tym wszystkim będą kolejne wpisy. Opowiem o różnych miejscach, powrócę do swoich notatek z podróży i odtworzę to wszystko, co mnie spotkało jak najrealniej się tylko da. Mogę starać się być obiektywna, ale wiem, że pałając serdecznym uczuciem do Indii, będę ich bronić i zapewne ciężko będzie mi dryfować między zaletami i wadami. Podejmę jednak to wyzwanie.

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook

WIERSZE

Copyright © 2025 Paulina Merz. All rights reserved.