OCZEKIWANIA A RZECZYWISTOŚĆ
Uwielbiam muzykę filmową. Uczestniczyłam już w niejednym koncercie tego typu. Nigdy jednak nie spodziewałam się, że coś takiego będzie miało miejsce w moim rodzinnym miasteczku. Koncert muzyki filmowej odbył się 18 grudnia w Miejskim Ośrodku Kultury w Jordanowie.
Nie ukrywam, że wybierając się na ten koncert założyłam, że to może nie być poziom światowy i jednak orkiestra składająca się z dzieci i młodzieży nie jest aż tak doświadczona jak profesjonalna orkiestra. Wiedziałam również, że ilość osób i instrumentów nie dorównuje pełnemu składowi orkiestry symfonicznej. Podczas koncertu przeżyłam jednak pozytywne rozczarowanie.
WZRUSZAJĄCY POCZĄTEK
Koncert poprowadziła Patrycja Kornaś, która szybko zaprosiła nas do filmowego świata i zapowiedziała pierwszy utwór. Już tutaj poczułam, że moje oczekiwania były błędne. Sposób prowadzenia potrafił zaciekawić słuchacza.
Orkiestra rozpoczęła od A Thousand Years z filmu Zmierzch. Nie wiem co przyczyniło się do łez wzruszenia w moich oczach, czy była to sama melodia, czy może wyświetlone w trakcie utworu kadry z filmu, a może śpiew solistki Milena Filas? Może doszła do tego świadomość, że znów słucham na żywo muzyki filmowej? A może fakt, że siedzę przed moimi uczniami, którzy tak przepięknie malują dźwięki? A może to wszystko połączyło się w przepiękną mozaikę i sprawiło, że ogarnęła mnie wdzięczność do tych ludzi za to, co właśnie tworzą? Smyczki, głos wokalistki i fortepian wykreowały cudowny motyw, który poruszył niejedno serce zgromadzonych na sali.
WULKAN ENERGII
Kolejnym utworem było Eye of the Tiger z filmu Rocky. To, co wywijały tutaj smyczki to czyste szaleństwo w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Obserwowanie młodych twarzy, które wytrwale grają w skupieniu jeden dźwięk i utrzymują tempo, to coś, co wprawiło mnie w zachwyt. Do tego głos wokalistki i chórki tworzone przez Chór Bel Canto i Chór Akolada.
Po żywym kawałku, orkiestra mogła na chwilę odpocząć, bo Chór przejął scenę, śpiewając Tears in Heaven z filmu Rush. Tym razem jedynym instrumentem było pianino, na którym grała dyrygentka chórów, pani Ksenia Miśkiewicz.
WYSOKO POSTAWIONA POPRZECZKA
W końcu nastał czas na jednego z moich ulubionych kompozytorów. Młodzieżowa Orkiestra Symfoniczna wykonała utwórTennessee z filmu Pearl Harbor skomponowany przez Hansa Zimmera. Wiedziałam, że to trudny motyw, ale też niezwykle poruszający. Trochę bałam się czy podołają, ale dali radę! W moim oku znów zakręciło się kilka łez, a na ciele poczułam dreszcze. Nawet jeśli to wykonanie nie było idealne, potrafiło mocno poruszyć duszę i wprowadzić w stan zadumy. Smyczki i fortepian ponownie skradły moją uwagę, ale doszły do tego jeszcze flety.
Ciężko byłoby sobie wyobrazić koncert muzyki filmowej bez utworu z Jamesa Bonda. Padło na Skyfall. Nieco się obawiałam czy delikatny głos solistki będzie w stanie poradzić sobie z oryginalnym wykonaniem Adele. Milena poradziła sobie, tworząc swoją wersję, która niczym nie odbiegała od oryginału. Tym razem moją uwagę skradła pianistka Maja Kornaś, która zaraz po wejściu smyczków, poprowadziła utwór.
NIE MAJĄ SOBIE RÓWNYCH!
Always Remember Us This Way z filmu Narodziny gwiazdy to piosenka, która na długo zostanie w mojej pamięci. Co prawda było to bardzo „skromne” wykonanie, bo tylko śpiew przy akompaniamencie pianina, ale przyprawiło mnie o dreszcze. Tym razem wokalistką była Patrycja Kosek, która do tej pory grała na wiolonczeli, a przygrywał jej sam dyrygent Łukasz Wicher. To było niesamowite wykonanie. Jestem w stanie stwierdzić, że nawet lepsze niż oryginał!
Po chwili zahamowania, na scenę znów wkroczyła orkiestra z żywiołowym tematem głównym z Mission Impossible. Moim zdaniem było to najlepsze wykonanie tego wieczoru. Pozwoliło to wykazać się każdej sekcji z osobna i wspólnie. Czuć było niesamowite flow, ale czemu się dziwić jak sam kapelmistrz dyrygował całym sobą.
WYMAGAJĄCE ZAKOŃCZENIE
Na koniec pozostał utwór, który kocham całym swoim sercem, a mianowicie Now We Are Free z filmu Gladiator. Wiedziałam już, że nie mam przed sobą Lisy Gerrard i orkiestry stworzonej przez samego Hansa Zimmera, a jego kompozycje są niesamowicie trudne. Byłam jednak całym sercem z występującymi przede mną artystami i mogłam wybaczyć każde niedociągnięcie. Z każdym kolejnym dźwiękiem podziwiałam ich za wytrwałość, za radzenie sobie z partyturą, trudny tekst solistki i niesamowicie skomplikowane wejścia. Naprawdę poradzili sobie z tym trudnym, ale i pięknym utworem. Pewnie, że znalazłby się ktoś, kto stwierdziłby, że można było lepiej czy bardziej. Dla mnie to nieistotne. Najlepszym fragmentem było wejście chóru i wtedy poczułam, że już więcej mi nie potrzeba.
Zaraz po ostatnich dźwiękach Now We Are Free ludzie poderwali się, by nagrodzić artystów ogromnymi brawami. Nie obyło się bez dwóch bisów: A Thousand Years oraz Eye of the Tiger. Publiczność nie mogła przestać oklaskiwać młodych wykonawców.
PODSUMOWUJĄC
Sam fakt, że dziś odbyły się trzy koncerty pt. Koncert Muzyki Filmowej i na każdy brakło wejściówek, a właściwie nie był jakoś bardzo rozreklamowany, sprawia, że istnieje wśród nas, mieszkańców ogromna potrzeba tego typu wydarzeń. Serce się raduje, gdy widzi się dzieci i młodzież dzielących się swoim ogromnym muzycznym talentem. Mnie osobiście poruszył jeszcze fakt, że była to muzyka filmowa, którą uwielbiam. Ogromnym atutem koncertu było jego rozplanowanie na przeplatanie się utworów o różnych nastrojach – raz melancholia, a za chwilę mnóstwo energii. Warto też wspomnieć (o czym celowo wcześniej nie napisałam), że to był debiut Młodzieżowej Orkiestry Symfonicznej!!!
Dyrygent i jak to określiła prowadząca „główny mózg” tego przedsięwzięcia, Łukasz Wicher stworzył w naszym małym miasteczku coś, co jest naszym małym klejnotem i mam nadzieję, że z każdym kolejnym dniem będzie rozwijać się coraz bardziej. Młodzieżowa Orkiestra Symfoniczna to niezwykły skarb i jestem dumna, że ją mamy.