Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach – cz. 2 to Druga część, która przyniosła wiele nowych aranżacji, ciekawych utworów oraz kilka zaskoczeń. Na scenie oprócz zjawiskowej Justyny Steczkowskiej pojawili się znakomici wokaliści. Przygrywała im orkiestra, a całości dopełnili tancerze i wizualizacje na wielkich ekranach.
KONCERT MUZYKI FILMOWEJ W KATOWICACH
– CZĘŚĆ II
MY NAME IS BOND… – JAMES BOND
Po krótkiej przerwie, na scenie pojawiła się orkiestra i gdy tylko muzycy zaczęli stroić instrumenty, na sali zapadła cisza. Gdy zza kulis wyłonił się dyrygent, rozległy się gromkie brawa, a tuż po nich wybrzmiał wszystkim dobrze znany główny motyw z Jamesa Bonda. Na scenę wkroczyli tancerze, którzy w magiczny sposób przenieśli nas w niezwykły świat Agenta 007. W tym utworze nie wyczułam istotnych zmian w aranżacji, a orkiestra poradziła sobie znakomicie.
Wszystko To dla Ciebie – JUSTYNA STECZKOWSKA I ANDRZEJ PIASECZNY
Po tak mocnym uderzeniu, rozległy się delikatne dźwięki zapowiadające utwór „(Everything I Do) I Do It For You” z filmu „Robin Hood”. Na scenie pojawiła się Justyna Steczkowska w pięknej kreacji Elisabetty Franchi. Korzystając z okazji, Justyna życzyła wszystkim Wesołych Świąt i zaprosiła na scenę Andrzeja Piasecznego. Przyznam szczerze, że zastanawiało mnie jak w tym utworze odnajdzie się żeński głos, ale pierwsza zwrotka zapowiedziała bardzo magiczną podróż. Niestety w refrenie głos Justyny został trochę przyćmiony silnym wokalem Andrzeja. Jednak wszystko zmieniło się, gdy podzielili się linią melodyczną i zaśpiewali piękny duet.
CHODZĄC ULICAMI AMERYKI… – KRZYSZTOF KILJAŃSKI
Następnie kolejny utwór, którego długo nie mogłam rozgryźć. Bajeczny, niemal świąteczny wstęp, który nagle zamienił się w dobrze mi znany utwór Streets of Philadelphia. Wykonał go Krzysztof Kiljański. Zastosowano w tej aranżacji kilka nowych rozwiązań, jakże innych od oryginału. Słychać wyraźnie było trąbki i skrzypce, które mocno zmieniły charakter całego utworu. Ciężko mi stwierdzić czy na lepsze, ale z pewnością już po samym wstępie piosenka nabrała zupełnie innego brzmienia.
ENNIO MORRICONE – MISTRZ MUZYKI FILMOWEJ
Po tym utworze Grażyna Torbicka opowiedziała krótko o samym filmie, a następnie płynnie przeszła w opowieść o Ennio Morricone, by móc wprowadzić wszystkich w klimat instrumentalnego soundtracka z filmu „Cinema Paradiso”. Piękne solo fortepianu rozległo się po ogromnej hali Spodka. Wkrótce dołączyły do niego skrzypce i każdy na chwilę mógł się poczuć, jakby znajdował się sam w niewielkiej kameralnej sali przepełnionej dźwiękiem. Utwór pięknie przemienił się w kolejny, tym razem z filmu „Dawno temu w Ameryce”. Prosto z tak lekkiego i przytulnego klimatu, słuchacz został przeniesiony dzięki skrzypcom do popularnego motywu z „Ojca Chrzestnego”. Przyznaję, że ten soundtrack zawsze mnie poruszał, ale wykonanie na żywo przepełnione silnym brzmieniem skrzypiec płynących po dźwiękach wprowadzając do świata mafii jeszcze mocniej uderzyło moje zmysły. Ten utwór, w tej konkretnej aranżacji na pewno zostanie mi na długo w pamięci.
GINĄC W PŁOMIENIACH – DZIECKO ROSEMARY – JUSTYNA STECZKOWSKA
Na scenie znów pojawiła się Justyna w czerwonej sukni, która już przy pierwszych dźwiękach Kołysanki Rosemary wyglądała tak, jakby płonęła. Przy takich utworach najczęściej brakuje mi słów, by opisać całą skalę emocji, które czuję w środku. Słyszałam Kołysankę już wielokrotnie w wykonaniu Justyny Steczkowskiej, ale muszę przyznać, że za każdym razem znajdzie się w niej coś, co zaskakuje. Tym razem oprócz magicznych wokaliz Justyny, znalazł się element wizualny, który jeszcze mocniej oddał klimat piosenki. Jedyne, co nie do końca przypadło mi do gustu w tej konkretnej aranżacji to solowa partia saksofonu. Jednak widocznie nie zawsze eksperymentowanie zostanie przyjęte przez wszystkich z zachwytem. Natomiast ogromne chapeau bas dla Justyny, która z wykonania na wykonanie wprowadza niewielkie zmiany i sprawia, że każde kolejny raz jest inny od pozostałych, a przy tym pokazuje konsekwentnie wszystkie atuty swojego głosu.
ŚWIĘTA TUŻ, TUŻ – ANDRZEJ PIASECZNY
Po tym przejmującym utworze, znów wróciliśmy do świątecznego klimatu. Tym razem piosenka „Love Is All Around” z kultowego już filmu „To właśnie miłość”. Któż miałby zaśpiewać ten ciepły, pełen życzliwości utwór jak nie Andrzej Piaseczny? Ta piosenka nie może się znudzić i nawet lekkie zmiany w aranżacji nie skradły całego uroku tej piosenki, a głos Andrzeja idealnie wpasował się z świąteczny klimat.
CZY TO NA PEWNO ZIMMER? – PIRACI Z KARAIBÓW
Tuż po słodkim i cukierkowym nastroju, nastał czas na utwory mojego mistrza, jeśli chodzi o muzykę filmową. Orkiestra wyruszyła w podróż po utworach Hansa Zimmera. Szybko jednak doznałam rozczarowania. Główny motyw z „Piratów z Karaibów” z mocnego, typowo pirackiego brzmienia zamienił się w jakąś balladkę przepełnioną dzwoneczkami. To zupełnie nie przypadło mi do gustu.
WOLNOŚĆ W MUZYCE – JUSTYNA STECZKOWSKA
Na szczęście nie trwało to długo i zaraz później rozpoczął się motyw z „Gladiatora”. Tutaj na szczęście nikt już nie kombinował mocno przy aranżacji i od razu poczułam nastrój niesiony skrzypcami i z niecierpliwością oczekiwałam Justyny, bo przecież to był wstęp do utworu „Now We Are Free” śpiewanego w oryginale przez Lisę Gerrard. Justyna miała przeze mnie wysoko postawioną poprzeczkę, bo znałam doskonale oryginał. Do tego słyszałam niejednokrotnie w wykonaniu innych wokalistek – raz lepszych, raz gorszych. Teraz nastał czas na ocenę naszej polskiej wokalistki. Ciekawa byłam czy zacznie improwizować ze słowami czy wyuczy się dokładnie tego, co śpiewa Lisa.
Ku mojemu zaskoczeniu, Justyna zdecydowała się raczej na improwizację. Powiem zupełnie szczerze, że bałam się „dołów” Justyny Steczkowskiej, bo wiem, że altem to ona z pewnością nie jest, ale zrobiła mi ogromną niespodziankę wyśpiewując czyste, mocne dźwięki. Naprawdę to wykonanie bardzo mi się spodobało i jestem tak dumna z Justyny, że poradziła sobie z tym utworem, że nie mogę tego tak po prostu przemilczeć. Jest jednak coś, co trochę odwróciło moją uwagę od głosu Justyny, a mianowicie drugi głos, który wprowadziła w refrenie Krystyna Steczkowska Hairulin. To dopiero było niesamowite doznanie słyszeć te dwa, tak ze sobą współgrające głosy. I to zakończenie, jakże inne od oryginału, a jakże piękne i pokazujące anielskie wokalizy Justyny. Dla tego wykonania warto było znieść nie do końca udany motyw z „Piratów z Karaibów”.
OD OGNISTEGO TAŃCA AŻ DO ŚWIATA BAJEK – ANDRZEJ PIASECZNY
Następnie orkiestra znów dała popis wykorzystując różne utwory muzyczne. „Roxette” z pięknym, zmysłowym tańcem Anny Głogowskiej, Janji Lesar, Tomasza Barańskiego i Krzysztofa Hulboja. Do tego cudowna partia smyczków, która skradła moje serce, mimo że zabrakło gdzieś mocniejszych uderzeń. Cała aranżacja nie wyszła najgorzej. Tuż po tym krótkim, instrumentalnym przerywniku, na scenę wkroczył Andrzej Piaseczny śpiewając piosenkę z „Króla Lwa” – „The Circle of Life”. Wykonanie było poprawne i przyniosło kilka wspomnień z dzieciństwa, gdy oglądało się tę bajkę z ogromnym wzruszeniem.
JAMES BOND JUŻ BY SIĘ NIE OPARŁ – JUSTYNA STECZKOWSKA
Znów nadszedł czas na coś mocniejszego. „Golden Eye” w wykonaniu Justyny Steczkowskiej i jej zmysłowych ruchów było prawdziwą ucztą dla zmysłów. Justyna świetnie poradziła sobie zarówno z dolnymi partiami, jak i z górnymi. Nawet drobne potknięcie szybko naprawiła pozostawiając słuchaczom tylko dobre wrażenie i smakowitą wokalizę na koniec.
PRZY TAKIM GŁOSIE MOŻNA ZATAŃCZYĆ – KRZYSZTOF CUGOWSKI
Zaraz po niej na scenie pojawił się Krzysztof Cugowski śpiewając ze swoją charakterystyczną barwą „She’s Like the Wind” z filmu „Dirty Dancing”. To było coś zupełnie świeżego i zaskakującego. Krzysztof swoim wokalem zrobił z tego prawdziwe dzieło i pokazał, że wiek wcale nie uniemożliwia świetnego śpiewu oraz zachowania prawdziwego, mocnego w brzmieniu głosu.
WSPOMNIENIE WOJCIECHA KILARA
Koncert muzyki filmowej i do tego w Katowicach nie mógłby się odbyć bez wspaniałej muzyki Wojciecha Kilara. W hali wybrzmiał walc z „Ziemi obiecanej”, który znów przeniósł wszystkich w odległe krainy pełne klasy. Tak cieszę się, że aranżacja w żaden sposób nie została przekombinowana i utwór wybrzmiał tak jak wybrzmieć powinien.
A SERCE BĘDZIE BIĆ – JUSTYNA STECZKOWSKA I MIETEK SZCZEŚNIAK
Polska Celine Dion będąca i kobietą, i mężczyzną? Takie wykonanie zapewne zaskoczyło wszystkich. Dobrze wszystkim znany utwór z „Titanica” – „My Heart Will Go On” usłyszeliśmy w duecie Justyny Steczkowskiej z Mietkiem Szcześniakiem. Muszę przyznać, że zaczęło się całkiem przyjemnie i z pewnością ta piosenka nie była zbyt wielkim wyzwaniem dla Justyny, bo któż jak nie ona potrafi pięknie przechodzić z niższych dźwięków na wyższe. Potrafiła też zaskoczyć swoim własnym pomysłem na ten utwór. Później magia troszkę przygasła, gdy w nieco innej tonacji wszedł Mietek Szcześniak. Szybko jednak można było o tym zapomnieć, bo oczarował wszystkich swoim głosem, a początek refrenu z podziałem na dwa głosy było już totalnym zaskoczeniem, ale jakim pozytywnym. I to nazywa się sztuka, gdy artyści świadomi tego, że nie oddadzą oryginału, zaczynają tworzyć swoją własną ścieżkę, mając przy tym wyczucie i nie niszczą fundamentów, a jedynie zdobią dźwiękami najpiękniej jak tylko potrafią.
WIELKI FINAŁ Z MAŁĄ POMOCĄ PRZYJACIÓŁ – KRZYSZTOF CUGOWSKI, JANUSZ RADEK, MIETEK SZCZEŚNIAK, KRZYSZTOF KILJAŃSKI I ANDRZEJ PIASECZNY
W końcu nadszedł czas na wielki, męski finał. Na scenie pojawił się Krzysztof Cugowski, który znakomicie poprowadził piosenkę „With a Little Help From My Friends” z towarzyszeniem chórku składającego się z Janusza Radka, Mietka Szcześniaka, Krzysztofa Kiljańskiego oraz Andrzeja Piasecznego. Panowie dali tej piosence takiej mocy, że aż się chciało więcej. Zdecydowanie najlepiej pod względem wokalnym zaprezentował się Krzysztof Cugowski, a także Janusz Radek, który znów pokazał swoje ogromne możliwości. Jednym krótkim zdaniem – panowie dali czadu na miarę wielkiego finału!
CHAPEAU BAS ZA IŚCIE KRÓLEWSKĄ UCZTĘ!
Pierwszy Koncert Muzyki Filmowej organizowany przez Royal Concert to pełne rozmaitych utworów filmowych show! Pod względem wykonań największe brawa ode mnie należą się Justynie Steczkowskiej, Januszowi Radkowi i Krzysztofowi Cugowskiemu. Pozostali artyści też dali z siebie wszystko, ale czegoś jednak zabrakło w ich wykonaniach. Orkiestra spisała się na medal i potrafiła znakomicie oddać klimat każdego utworu. Co do niektórych aranżacji, niestety mam sporo zastrzeżeń. Były takie, co moim zdaniem, zupełnie niesłusznie zostały zmienione i zabrały oryginałom to, co najlepsze. Jednak była to zdecydowanie mniejszość i w odniesieniu do całości – gdzieś tam zanikają. Wielkie brawa również dla tancerzy, którzy nie tylko pokazali świetny warsztat taneczny, ale także mocno wczuli się w swoje role, oddając w pełni utwory i dopełniając muzykę czymś wizualnym, co dla dzisiejszego odbiorcy czasem bywa koniecznością.
***
Teraz pozostaje już tylko czekać na drugą edycję Koncertu Muzyki Filmowej i wierzyć, że będzie równie dobra, jak nie lepsza od pierwszej!
ZOBACZ TAKŻE: KONCERT MUZYKI FILMOWEJ W KATOWICACH – CZ. 1