Znane utwory w nowych aranżacjach, skromna acz wymowna scenografia, zgrany band wyciskający z siebie wszystko, co najlepsze, niesamowite Centrum Kongresowe, które samą architekturą budzi podziw i na sam koniec ona… Beata Kozidrak, bez której te wszystkie elementy nie stworzyłyby muzycznego arcydzieła!
BEATA. EXCLUSIVE TOUR – KRAKÓW
Koncert Beata. Exclusive Tour odbył się w sobotni wieczór, 4-go marca w Centrum Kongresowym ICE w Krakowie. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego początku wiosny! W niniejszej relacji postaram się zachować obiektywizm, ale zastrzegam już teraz, że będzie to bardzo trudne w obliczu tego, co mnie na tym koncercie spotkało. Zacznijmy jednak od początku…
PIERWSZE SŁONECZNE MINUTY
Dosłownie 2-3 minuty po dwudziestej i na scenie są już wszyscy członkowie zespołu. Jakież to zaskakujące, że artyści potrafią być punktualni. Koncert rozpoczyna się od dźwięków utworu „Słońce na dłoni„, który pochodzi z najnowszej płyty. Magia zaczyna wypełniać całą salę, a niebieskie światła tworzące napis „Beata.” tylko dodają tajemniczości całemu wydarzeniu. Siedzę oniemiała widząc stojącą nieruchomo Beatę Kozidrak, która dopiero w drugiej części, przy mocniejszych brzmieniach, zaczyna poruszać się w rytm muzyki i pokazuje swój prawdziwy talent wokalny.
BALLADOWY POCZĄTEK MAGII
Zaraz po tej spokojnej balladzie pojawia się kolejna – „Lato jak ze snu„, tym razem z pierwszej solowej płyty. Po krótkim przywitaniu z publicznością wokalistka zasiada na krzesełku i snuje opowieść pieszcząc ucho słuchacza rozmaitymi dźwiękami. To w takich utworach Beata Kozidrak może pochwalić się swoimi umiejętnościami i skalą głosu. Po raz pierwszy ja, osoba, która nigdy nie rejestruje obrazów, zauważam, że kolor napisu „Beata.” zawieszonego nad głową artystki zmienia się wraz z sensem śpiewanych słów i druga zwrotka, która dotyczy bezpośrednio miłości przybiera odcień czerwieni. Następnie Beata śpiewa utwór, którego nie słyszałam już dawno i prawie o nim zapomniałam, a mianowicie „Belle Ami„.
„SIEDZĘ I MYŚLĘ”
Po tak spokojnym wstępie siedzę i siedzę, myślę i myślę, co nowego się pojawi i nagle rozlegają się pierwsze dźwięki „Siedzę i myślę„, a publiczność zdecydowanie się ożywia. Szczerze? Ciężko wyobrazić mi sobie kogoś, kto nigdy nie usłyszał tej piosenki. Szczególnie, jeśli chodzi o ludzi znajdujących się tego wieczoru w ICE w Krakowie. Koncert powoli zaczynał się rozkręcać i już przy tym utworze ludzie pokazali jak bardzo uwielbiają Beatę i jej muzykę. Piosenkarka ani przez chwilę nie pozostawała dłużna i bawiła się z publicznością.
NIBY WARSZAWA, A JEDNAK KRAKÓW
Zaraz po jednym znanym przeboju pojawił się kolejny, ale przed nim Beata z góry przeprosiła, że piosenka ma tytuł „Taka Warszawa„, bo przecież ona ma zamiar śpiewać o Krakowie. Tym miłym akcentem rozpoczęła kolejną balladę, by na refrenie świetnie bawić się z widownią i śpiewać naprzemiennie mówię tak, mówię nie, bywa że…. Ciężko było nie śpiewać razem z tłumem kolejnego tak dobrze znanego hitu Beaty Kozidrak i nie dać się wciągnąć w zabawę, którą sama wokalistka zaproponowała.
NIE TAK OCZYWISTE OBLICZE MIŁOŚCI
Po znanym utworze z pierwszej solowej płyty nadszedł czas na nowość – „Obok nas” z płyty B3. Piosenkarka opowiedziała o tym, jak bardzo spodobała jej się muzyka i jak chciała znów pisać o miłości. Stwierdziła jednak, że w życiu przytrafiają się różne sytuacje i czasami trzeba walczyć o to uczucie. Bywa i tak, że należy się poddać, ale nie całkowicie, bo miłość jest obok nas. Pamiętam, że jak pierwszy raz posłuchałam tej piosenki to czułam się bardzo poruszona tekstem, ale jednocześnie dodało mi to wiary, że warto kochać. Na koncercie powróciły do mnie te same emocje, a gdy na koniec utworu ujrzałam autentyczne łzy Beaty, nie potrafiłam sama ukryć wzruszenia.
NOWE OBLICZE TELENOWELI
Nie oglądam polskich seriali, zwłaszcza tzw. tasiemców, ale to nie znaczy, że nie kojarzę tytułowych utworów. Jeśli ktoś jednak chciałby się ze mną kłócić, że nie zna „Siedzę i myślę” to na pewno przegra walkę, gdy zapytam o „M jak miłość„. Utwór, który przeciętny Kowalski od czasu do czasu włączający telewizor siłą rzeczy usłyszy. Czy jednak oczywiste jest dla każdego kto tam śpiewa? Tego już nie wiem. Wiem natomiast, że ja utwór doskonale kojarzę i wiem, kto go wykonuje. Jednak nie spodziewałam się, że może on nabrać zupełnie innego wymiaru na żywo. Najbardziej ujął mnie refren, gdy przy słowach M jak miłość, krew i wino pojawiły się czerwone światła, niesamowity wokal Beaty i nagle zapomniałam, że to „zwykła” piosenka z telenoweli.
CHÓREK NIE TAKI DRUGOPLANOWY
Z reguły chórki stoją gdzieś z tyłu, by nie rzucać się widzowi w oczy. Tym razem Beata postawiła na zmiany. Katarzyna Pietras, Diana Świder oraz Ilona Rybak stanęły tuż obok wokalistki i towarzyszyły jej nie tylko wokalnie, ale również ruchowo. Ubrane na czarno dziewczyny dawały z siebie wszystko. Podczas gdy Beata poszła się przebrać zaśpiewały energicznie utwór „Kiss” wprowadzając na scenę instrumenty dęte, co stało się kolejną niespodzianką tego wieczoru. Nie umknął mojej uwadze brak podświetlonego napisu „Beata„, co doskonale przesyłało komunikat „teraz Beata nie śpiewa„. Taki niby mały szczegół, a jednak ja (osoba nie będąca wzrokowcem) wyłapałam. Chórzystki jak dla mnie mają niesamowite poczucie rytmu i wysokie umiejętności wokalne, co tylko na wielki plus dla samej szefowej – Beaty. Do tego wszystkiego świetnie zgrywają się głosami między sobą, jak i samą Beatą.
PRAWDZIWĄ ZABAWĘ CZAS ZACZĄĆ
Pierwsze odgłosy bębnów w wykonaniu Agnieszki Kołczewskiej i publiczność oszalała. Do tego keyboard świetnie prowadzony przez Marię Dobrzańską i każdy już wie, że rozpoczyna się piosenka „Żal mi tamtych nocy i dni„. Beata wychodzi na scenę w długiej złoto-czarnej sukni i rozpoczyna się bardziej energetyczna część koncertu. Uwielbiam oryginalną aranżację tego utworu, ale lekko latynoska wersja też ma w sobie swój urok i zupełnie nowy wydźwięk. Prawdziwa zabawa na tym koncercie dopiero się zaczyna.
NOWY LĄD – AMERYKA
Po tym mocno energetycznym utworze, Beata śpiewa kilka spokojniejszych, acz mocniejszych w brzmieniu utworów jak „Bądź częścią mnie„, „Żywe cienie„, „Nagie skały” i „U stóp szklanych gór” pochodzące z płyt Bajmu, które jednak wybrzmiewały w zupełnie nowych aranżacjach. W końcu pojawia się utwór, którego w pierwszej chwili zupełnie nie kojarzę. Scena robi się złota i nie potrafię się oprzeć wrażeniu, że Kozidrak da teraz popis swych umiejętności jazzowych. Nagle słyszę pierwsze słowa Jedni ją kochają, inni nienawidzą i w tej chwili nie wiem co się dzieje. Z jednej strony jestem przekonana, że znam tę piosenkę, a z drugiej zastanawiam się czy aby na pewno. Dopiero refren utwierdza mnie – tak, to jest „Ameryka” z płyty Myśli i słowa, ale jak to się stało, że zupełnie się zmieniła? Aranżacja dużo bardziej przypomina typowe kawałki z amerykańskich klubów jazzowych, a sama wokalistka w sposób jaki śpiewa przypomina mi bardziej wokalistki zza oceanu niż nasze rodowite, a przecież śpiewa po polsku! Przyznam szczerze, że było to największe zaskoczenie tego koncertu, ale jakże pozytywne!
BE FREE – B3
Jak szaleć, to szaleć na całego. Ostatnie minuty koncertu upłynęły przy dźwiękach najnowszych hitów Beaty, a mianowicie „Bingo„, „Niebiesko–Zielone” oraz „Upiłam się Tobą„. Tutaj ciężko było zwracać uwagę już na cokolwiek poza śpiewem i szaleństwem publiczności. W każdym z tych utworów widownia dorzucała swoje wokalne trzy grosze, co sprawiało, że nogi same rwały się do tańca. Brawom nie było końca, a sam fakt tego, że po wielu hitach w ciągu całego koncertu publiczność skandowała „Beata” mówi sam za siebie. Największe wrażenie zrobiły na mnie taka autentyczna zabawa piosenką widoczna u piosenkarki, jak i światła podczas utworu „Niebiesko–Zielone„. Do przewidzenia było, że pojawi się niebieski i zielony, ale nie spodziewałam się, czerwonego na słowie ogień, co dodatkowo rozpalało emocje publiczności. Scenografia tak subtelna, a jakże wymowna, idealnie dopasowana do utworów i co najważniejsze – nieodwracająca uwagi widza od głównej bohaterki tego koncertu, czyli samej Beaty Kozidrak. Tutaj wielkie brawa dla pomysłodawcy tego projektu Michała Pańszczyka. To naprawdę wielka sztuka i wyczucie, by z dodatkowych elementów zrobić wymowne tło współgrające z muzyką i wokalistką, a nie zakłócające czy odciągające uwagę widza badziewie.
JÓZEK…
… i chyba wszystko jasne. Przebój, którym Bajm i Beata zdobyli ogromną popularność. Piosenka, która pomimo zupełnie innej aranżacji od razu poruszyła publiczność i nie było nikogo, kto nie śpiewałby refrenu – Pojawiasz się i znikasz, i znikasz, i znikasz, mam na twym punkcie bzika, mam bzika, mam bzika, daj się sobą nacieszyć, nacieszyć, nacieszyć, i siedem razy zgrzeszyć, i zgrzeszyć, i zgrzeszyć…. Jeśli znalazła się osoba nieznająca tekstu z pewnością bardzo szybko się go nauczyła i mogła szaleć razem z tłumem i Beatą.
SPEKTAKULARNY FINAŁ
Beata Kozidrak chyba nie byłaby sobą, gdyby i na koniec czymś nie zaskoczyła. Zaproponowała publiczności utwór jej muzycznej inspiracji, czyli Jamesa Browna. W pierwszej chwili pomyślałam sobie „O matko, angielskie piosenki?”. Chcąc nie chcąc bycie anglistą nie ułatwia mi słuchania naszych polskich wokalistów w zagranicznych, szczególnie angielskich utworach. Siłą rzeczy zawsze skupiam się na wymowie i akcencie. A tu nagle pierwsze wejście „I Feel Good” i myślę sobie „Wow!”, ale spokojnie – to dopiero początek. Słucham dalej i po chwili złapałam się na tym, że moja czujność całkowicie zniknęła i zachwycałam się sposobem śpiewania i samą piosenką, bo nie było się do czego przyczepić! Ogromne brawa dla Beaty za to! To nie był jednak koniec – jeszcze bardziej rozgrzała publiczność utworem zespołu Earth, Wind & Fire, który na pewno każdy kojarzy – „September„. To był już prawdziwy power i Beata rozniosła swoją energią całą salę. Mogę tu jedynie dodać, że słuchać Beaty po angielsku to również ogromna przyjemność, a dodatkowym wielkim plusem ode mnie fakt, że znała teksty na pamięć!
NIEKOŃCZĄCE SIĘ BISY
Publiczność tak długo biła brawa i skandowała, że Beata z zespołem nie mogła tak po prostu sobie pójść. Zaśpiewała najpierw „Niebiesko–Zielone„, później „Bingo„, by na koniec po ogromnych owacjach ponownie zaszaleć przy utworach „I Feel Good” i „September„. Wzruszyła się niesamowicie i dziękowała mnóstwo razy podkreślając jak bardzo uwielbia Kraków i krakowską publiczność. Oby znów zawitała do tego miasta ze swoim kolejnym koncertem.
SPOTKANIE Z FANAMI
W tym miejscu chciałabym tylko zaznaczyć jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie Beata przy spotkaniu z fanami. Każdemu poświęciła tyle czasu, ile tylko ktoś chciał. Podpisywała płyty, zdjęcia, a nawet telefon jednej dziewczynce. Robiła sobie wiele zdjęć z ludźmi i dla wszystkich była bardzo serdeczna i otwarta. Jej management też stanął na wysokości zadania organizując to wszystko tak sprawnie i zachowując należyty szacunek do fanów. Jestem naprawdę miło zaskoczona zarówno samym koncertem, jak i spotkaniem po nim. Oby więcej takich wydarzeń, bo są one naprawdę budujące i dają człowiekowi ogromny zastrzyk energii.
ZOBACZ TAKŻE:
BEATA KOZIDRAK – moja inspiracja