Zupełnie inny język i styl niż ten, którym posługuję się na co dzień. Nowe słownictwo mniej lub bardziej znane. Obszar nauki, z którym niekoniecznie było mi po drodze nawet na studiach. Nazwisko i temat, które przyciągnęły moją uwagę. A przede wszystkim chęć pomocy bliskiej, bardzo uzdolnionej osobie… Tak w skrócie mogę opisać moją pracę nad tłumaczeniem streszczenia artykułu naukowego.

Streszczenie artykułu naukowego

STRESZCZENIE ARTYKUŁU NAUKOWEGO

POCZĄTKI

W czasie studiów zdarzało mi się tłumaczyć rozmaite streszczenia do prac licencjackich czy magisterskich. Prosili o to znajomi, ludzie z ogłoszeń czy w późniejszym czasie znajdował się ktoś z polecenia. Miałam okazję pisać na tematy pedagogiczne, te związane z gospodarką i Unią Europejską czy budownictwem. Rozpiętość słownictwa bywała chwilami ogromna, a ja tłumaczyłam to z większą lub mniejszą chęcią. Nigdy jednak do tej pory nie miałam problemów z językiem i stylem. Z reguły te prace były pisane prosto i jedynym wyzwaniem bywało słownictwo specjalistyczne.

Streszczenie artykułu naukowego

DAM SOBIE RADĘ?

Któregoś pięknego dnia moja przyjaciółka poprosiła mnie o przetłumaczenie krótkiego streszczenia jej artykułu. Robiłam takie rzeczy na studiach w ramach ćwiczeń, ale nigdy nie byłam przekonana czy wykonuję to dobrze. Streszczenie polskie było zrobione i wystarczyło je „tylko” przetłumaczyć. Zadanie z pozoru bardzo proste i niewymagające wysiłku? Nic bardziej mylnego. Zadałam sobie szybko pytanie – jak sobie z tym poradzę? Wiedziałam, że „jakoś” sobie poradzę, ale nie chodziło o „jakoś” – nie w moim wypadku. Zależało mi na profesjonalnym tłumaczeniu.

TOŻSAMOŚĆ NARRACYJNA – ŁATWY TEMAT?

W tym miejscu muszę wspomnieć, że to nie było jedyne takie tłumaczenie, które wykonałam. Oprócz niego było jeszcze kilka innych, które w przyszłości miały się pojawić przy publikowanych artykułach. Jedyną, nieco dołującą informacją był fakt, że nigdzie nie zostanę podpisana jako tłumacz. Nawet pomimo usilnych starań mojej przyjaciółki – za co jej z tego miejsca serdecznie dziękuję. Są jednak pewne zasady, których się nie przeskoczy. I tak z wielką radością, jak i lekkim niepokojem zabrałam się za przygotowanie angielskiego streszczenia do artykułu naukowego. Nosi on tytuł „Nie jestem tym, kim byłam… – tożsamość narracyjna w twórczości Justyny Steczkowskiej” i można go pobrać i przeczytać TUTAJ.

NAJWIĘKSZE TRUDNOŚCI

Streszczenie artykułu naukowegoCo więc okazało się największym problemem przy tłumaczeniu? Terminologia i styl. To pierwsze mogło jeszcze przejść bez większych problemów, bo na moich studiach o Heideggerze i jego teoriach się uczyłam. Wystarczyło odkopać notatki z pierwszych lat. Jeśli chodzi o to drugie, przeszkoda to była dla mnie ogromna. Jako osoba, która nigdy nie ograniczała się surowym stylem i barierami związanymi ze strukturą tekstu. Ciężko było mi sprostać stylowi naukowemu, który rządzi się swoimi prawami. Owszem, byłam w trakcie pisania pracy magisterskiej, w której chcąc nie chcąc moje zdania musiały spełniać określone normy, zawierać słowa i wyrażenia odpowiednie dla języka formalnego i akademickiego. Jednak ten, kto ze mną wówczas studiował wie jak ciężko mi było z początku przystać na te wszystkie ograniczenia.

SUROWA FORMA I WYRAFINOWANE SŁOWNICTWO?

Z pewnością każdy z Was, kto studiował, spotkał się w swoim życiu z tekstem akademickim i jestem przekonana, że ów tekst sprawił niejedną trudność w zrozumieniu. Wszystko przez ten specyficzny styl, w którym rzeczy na ogół proste, przy użyciu wyrafinowanego i specjalistycznego języka zmieniają zupełnie łatwość w odbiorze. Do tego budowa zdań, ich ściśle określone formy wcale nie ułatwiają czytania ze zrozumieniem. W tej sytuacji ja jako tłumacz musiałam najpierw zmierzyć się poważnie z oryginałem – zrozumieć, co autor miał na myśli i o czym w ogóle traktuje. Dobrze było zapoznać się nieco szerzej z tematem i podpytać znawców o konkretne terminy i ich znaczenia. Wyzwanie ogromne, ale nie niemożliwe.

Streszczenie artykułu naukowego

PIERWSZE KOTY ZA PŁOTY?

I tak w końcu przetłumaczyłam wstępnie tekst. Tekst naukowy, który i tak czytałam z przyjemnością, bo autorka jest jedną z tych nielicznych naukowców, których język naukowy nie jest tylko „suchym”, oficjalnym, i pełnym trudnej terminologii tekstem. Jej teksty mają w sobie coś więcej, skrawek duszy artysty – być może nawet nieświadomego artysty, który w surowy, akademicki ton wprowadza trochę artystycznego koloru.

Może jest to też kwestia tematu? Twórczość Justyny Steczkowskiej? Coś, co nie zamyka się w żadnych ramach. Niewiele takich artykułów w swoim życiu przeczytałam. Wracając pamięcią do czasów studenckich może tylko uda mi się wymienić dwóch badaczy, którzy pisali akademicko, ale nie odczuwało się tego tak bardzo. Dlaczego? Na pewno tematyka, ale nie tylko. Te osoby miały w sobie pierwiastki prawdziwych artystów, a do tego osiągnęli ogromne umiejętności w posługiwaniu się słowem i piórem. Ponadto uważam, że chyba żaden tekst związany z szeroko pojętą kulturą nie może zostać potraktowany według utartych schematów, bo jest to zwyczajnie niemożliwe.

Streszczenie artykułu naukowego

CZY TO ABY NA PEWNO JA?

Tekst po przetłumaczeniu wyglądał poważnie. Do tego stopnia, że jak dzisiaj go czytam to zastanawiam się czy aby na pewno to ja jestem autorką tłumaczenia. Jednak znów utwierdzam się w przekonaniu, że najprostsze rzeczy wzbogacone specjalistycznym słownictwem i konkretną strukturą zdań zmieniają to, co łatwe w coś trudnego i zrozumiałego tylko dla ludzi wykształconych w danym kierunku.

Właśnie dlatego jestem tak dumna z tego tłumaczenia, bo wiem, że sama je zrobiłam i nawet jeśli w pierwszej chwili o tym nie pamiętam, to szybko przypominam sobie cały proces tworzenia. Jeszcze większa duma dochodzi wówczas, gdy uświadamiam sobie, że tekst był sprawdzany zarówno przez specjalistów w danej dziedzinie, jak i rodzimych użytkowników języka angielskiego, a poprawek właściwie nie ma.

DUMA I SATYSFAKCJA

W takich chwilach jestem wdzięczna mojej przyjaciółce, że mi zaufała i nie pozwoliła zrezygnować z tego tłumaczenia. Utwierdziłam się, że potrafię, że robię coś dobrze, profesjonalnie i przede wszystkim czerpię z tego ogromną satysfakcję, co chyba jest w tym wszystkim najważniejsze. Magdalena M. Jaroń – dziękuję!