Skip to content
SOUL BETWEEN POEMS
SOUL BETWEEN POEMS

Dusza pomiędzy wierszami

  • STRONA GŁÓWNA
  • TWÓRCZOŚĆ
    • TŁUMACZENIA
      • „Child” – pierwsze „muzyczne” dziecko
      • Desire of Love – tekst
      • Terra – tłumaczenie piosenki
      • Biografia po angielsku
      • Konkurs na przekład piosenki filmowej
      • Streszczenie artykułu naukowego
    • WIERSZE
    • ZAPISKI CODZIENNOŚCI
    • Z ŻYĆKA BELFERKI
  • INSPIRACJE
    • ORIENT
    • CHÓR BEL CANTO
    • LUDZIE
      • KAROLINA KORWIN PIOTROWSKA
    • STAROŻYTNOŚĆ
    • MUZYKA
      • ARIANA GRANDE
      • BEATA KOZIDRAK
      • DEAD CAN DANCE
      • Diego Navarro
      • EÍMEAR NOONE
      • ENYA
      • HANS ZIMMER
      • JUSTYNA STECZKOWSKA
      • MARIAH CAREY
      • RENATA PRZEMYK
  • KULTURA
    • Koncerty
      • Młodzieżowa Orkiestra Symfoniczna
        • Koncert Muzyki Filmowej
        • Dni Ziemi Jordanowskiej – Koncert Muzyki Filmowej
        • KONCERT MUZYKI FILMOWEJ W SUCHEJ BESKIDZKIEJ
      • Koncerty – Akademia Chóralna
        • Koncerty Akademii Chóralnej
          • Rytmy Świata w Narodowym Forum Muzyki
          • Singing Europe 2016
      • Koncerty – Justyna Steczkowska
        • Koncert Justyny Steczkowskiej – ERA CZARODORO – WITCH TOUR
        • Jose Carreras & Justyna Steczkowska
        • Koncert Justyny Steczkowskiej – Alkimja
        • Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach – cz. 1
        • Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach – cz. 2
        • 2. Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach
      • Lato z Radiem
        • Lato z Radiem – zespół Ira
        • Lato z Radiem – Varius Manx
      • Koncerty – Renata Przemyk
        • Renata Przemyk – Akustik Trio
        • Renata Przemyk – koncert Ya Hozna
      • Wild Hunt Live – Percival
      • Scena Perspektywa
        • Wszystko kwitnie – koncert wiosenny
      • Andrzej Krzywy z Zespołem
      • Beata. Exclusive TOUR
      • The World of Hans Zimmer
      • Koncert Ennio Morricone
    • Festiwal Muzyki Filmowej
      • 9. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • Cinematic Piano, Wars & Kaper, Dronsy
        • Gala Muzyki Filmowej: Animacje
        • Indiana Jones – film z muzyką na żywo
        • Master Classes: Sesja #21
        • Scoring4Polański
        • Video Game Show: Wiedźmin 3 Dziki Gon
      • 10. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • 10. FMF Gala Jubileuszowa
        • TITANIC Live in Concert
      • Gladiator Live in Concert
      • 11. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • Video Games Music Gala
      • 12. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • FMF Gala: The Glamorous Show
      • FMF ONLINE
      • Gladiator in Concert – Fimucité 2025
    • Teatr
      • CZTERY TAJEMNICE
      • CIOTKA KAROLA
      • PIĘKNA LUCYNDA
      • Lekarz mimo woli
      • Tramwaj zwany pożądaniem
  • PODRÓŻE
    • Bułgaria – pełna złocistego piasku
    • Grecja
      • Rodos – wyspa słońca
    • Hiszpania
      • Buñol – urokliwe miasteczko
      • Majorka – królowa Balearów
      • Wyspy Kanaryjskie
        • Fuerteventura – idylla dla zabieganych
          • Fuerteventura – Oasis Park
          • Fuerteventura – krótki poradnik
        • Lanzarote – księżycowa kraina
          • Lanzarote – krótki poradnik
        • Teneryfa – rajska wyspa
          • Santa Cruz de Tenerife
    • Indie – piękno ukryte w złożoności
      • Delhi – nieokiełznana stolica
    • Indonezja – czy to jawa czy balijski sen?
      • Jawa – kraina snu na jawie
    • Kanada
      • Ottawa – Kanada w pigułce
    • Korea Południowa
    • Polska
      • Toruń – pierniczkowe miasto
    • Portugalia
      • Lizbona – magiczne zakątki stolicy
  • JOGA
    • OFERTA
  • WYDARZENIA
  • O MNIE
  • KONTAKT
  • English
  • Polski

Posts Tagged with Teneryfa

Santa Cruz de Tenerife

Posted on 2025-07-262025-07-29

Santa Cruz de Tenerife – stolica marzeń

Santa Cruz
Santa Cruz

Miasto, które łamie schematy

Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nie mogłabym mieszkać w dużym mieście. Mogę tam zajrzeć na dzień, może kilka, ale na pewno nie na dłużej. Czuję się zawsze przebodźcowana nadmiarem dźwięków, zapachów i przede wszystkim sklepów – z tymi wszystkimi kolorowymi wystawami, światłami i głośną muzyką. Irytuje mnie wszędobylski gwar: odgłosy samochodów, tramwajów, autobusów, a także dość częste wycie syren karetek, policji czy straży pożarnej.

Natrafiłam jednak na miejsce, które – mimo że jest dużym miastem, a właściwie nawet stolicą wyspy – wydaje się być jakby poza tymi wszystkimi typowo miejskimi cechami. Nie twierdzę, że żadna z tych rzeczy tu nie występuje. Jednak gubią się przy ogromie parków, obecności oceanu czy ulic wyłączonych z ruchu pojazdów. Mam tu na myśli Santa Cruz na Teneryfie.

Santa Cruz

Między oceanem a górami

Najbardziej urzekło mnie w tym mieście to, że łączy w sobie obecność oceanu i gór. Usiadłam sobie na ławeczce twarzą do oceanu, a po lewej stronie widziałam ogromną górską przestrzeń. Byłam w wielkim mieście, ale tego nie czułam – otaczał mnie szum fal, wiatr smagał włosy, a dookoła bujnie rosły rośliny.

Santa Cruz

Zielone enklawy w sercu miasta

Gdy na moment znudził mi się widok na ocean, poszłam głębiej w wielkomiejski szum. Dotarłam do ogromnego parku, gdzie znów mogłam zapomnieć o tym, że otoczony jest ruchliwymi drogami. Siadłam w cieniu palm i obserwowałam mnogość gatunków. Przymknęłam oczy i zachwycałam się słodkim zapachem plumerii, której kwiaty co jakiś czas opadały na chodnik.

Dookoła spacerowali ludzie w przeróżnym wieku. Wielu z nich chodziło z psami, które radośnie witały się z innymi czworonogami. Rozkoszowałam się tym wszystkim, gdy nagle podszedł do mnie uroczy starszy pan z labradorem. Chętnie urządziłam sobie z nim pogawędkę. Był ciekawy, skąd jestem, co robię w życiu i jak to się stało, że znalazłam się w tym miejscu.

Santa Cruz

Smaki Teneryfy

Problem pojawił się dopiero wtedy, gdy zgłodniałam – ale nie z powodu braku restauracji, lecz ich nadmiaru. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by próbować kuchni z całego świata. Jednak wolałam udać się do malutkiej knajpki (tzw. tasca). Tam dostałam przepyszne ziemniaczki (papas arrugadas) z dwoma sosami (mojo rojo i mojo verde) lub grillowany ser kozi (queso asado). Właściwie nic więcej mi wtedy nie było potrzeba… chociaż sardynki też mają wybitne! Mam kilka miejsc, które zdecydowanie mogłabym polecić na obiad czy kolację.

Santa Cruz

Leche y leche – kawa z duszą

Tym razem niewiele brakowało, a wyjechałabym z Teneryfy, zapominając o najpyszniejszej kawie pod słońcem. O ironio, normalnie NIGDY nie słodzę kawy, ale wypicie słodkiej leche y leche to jest poezja! A miejsc, żeby się nią delektować, jest naprawdę mnóstwo. Dla mnie najlepiej było usiąść w kawiarni przy ogromnym parku – Parque García Sanabria.

Santa Cruz

Rooftopy, baseny i zachody słońca

Wieczorem (lub tuż przed zachodem słońca) warto wybrać się do jakiegoś baru z tarasem na dachu albo na wysokim piętrze. Można tam podziwiać zapierające dech widoki na całe miasto oraz otaczające je góry i ocean. Są też miejsca, gdzie można popływać w basenie ze szklanym dnem albo napić się drinka… w krokodylu lub żabie – zdecydowanie ciekawe doświadczenie!

Santa Cruz

Auditorio – serce miasta

Oczywiście miejscem, które zachwyciło mnie najbardziej i które właściwie było punktem głównym mojego pobytu w Santa Cruz tym razem, było Auditorio de Tenerife. Już z zewnątrz wprawiało mnie w zachwyt – a co dopiero w środku! Tam również można usiąść z widokiem na ocean i rozkoszować się trunkami w doborowym towarzystwie.

Miejsce, które koi

Santa Cruz

Te wszystkie miejsca sprawiły, że nie czułam się w ogóle przytłoczona wielkim miastem i miałam wiele możliwości ucieczki od nadmiernych bodźców. Nawet spacery po centrum wcale nie były takie złe. Gdybym musiała przenieść się z mojego małego miasteczka, Santa Cruz de Tenerife byłoby miejscem idealnym. Sam fakt, że pojawiłam się tam już drugi raz w życiu – z własnej, nieprzymuszonej woli – o czymś świadczy. Po prostu kocham to miasto, tak jak i samą Teneryfę!

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook

Gladiator in Concert – Fimucité 2025

Gladiator in Concert na Teneryfie

Powrót do historii, która poruszyła mnie jedenaście lat temu.
Gladiator in Concert
Gladiator in Concert

Jedenaście lat później…

Mija jedenaście lat odkąd po raz pierwszy obejrzałam „Gladiatora” i usłyszałam muzykę graną do niego na żywo. Pisałam o wydarzeniu, które miało miejsce podczas 7. Edycji Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie tutaj.

Teraz, w 2025 roku postanowiłam spełnić jedno z moich marzeń, a mianowicie pojawić się na Festiwalu Muzyki Filmowej Fimucité na Teneryfie. Wielokrotnie byłam już na niego zapraszana, ale zawsze było tysiące wymówek. Nie tym razem.

Gladiator in Concert

Miejsce jak z innego świata

12 lipca pojawiłam się w miejscu niezwykłym. Widziałam już naprawdę wiele sal koncertowych, ale tak zjawiskowej jak Auditorio de Tenerife w Santa Cruz jeszcze nie było. To tam miały miejsce dwa pokazy filmu „Gladiator” z orkiestrą i chórem w tegorocznej (dziewiętnastej już) edycji festiwalu.

Gladiator in Concert

Emocje bez filtra

Tym razem moja relacja będzie dość nietypowa. Zacznę od krótkiej notatki, którą poczyniłam po koncercie, gdy emocje były we mnie jeszcze żywe. Później przejdę do spokojniejszych rozważań.

„Tyle we mnie emocji! Brakuje mi słów, by opisać doznania, mimo że dusza aż rwie się z ekscytacji. Lisa Gerrard była fenomenalna! Te dolne rejestry, góry, ozdobniki, typowo wschodnie wpływy w sposobie jej śpiewu i to jak potrafiła modulować wszystko „mikroruchami” jej najmniejszych mięśni twarzy. Szczęściara ze mnie, że siedziałam tak blisko. Ale rany, ile emocji było w tym śpiewie. Przenikały ciało, umysł i uderzały prosto w serce, a nawet głębiej – czułam to w duszy. Drugim highlightem był chór (Tenerife Film Choir) – zwłaszcza męskie głosy – ciarki na całym ciele. Natomiast największym zachwytem (choć pewnie nie będzie to zaskoczeniem) był Diego Navarro. Po raz pierwszy mogłam zobaczyć go bardziej od boku, a to istna magia. Ekspresja, mimika… Każdy utwór dyrygowany w inny sposób. A do tego też te „mikroruchy”, które podkręcały orkiestrę jeszcze bardziej. Sorry, not sorry, ale praktycznie wszystkie sceny walk podczas filmu przegapiłam, bo nie mogłam przestać patrzeć na to, co wyprawia za pulpitem Diego. No nie ma takiego drugiego!”

Gladiator in Concert

To więcej niż muzyka

Na samo wspomnienie powraca mi dreszczyk emocji i czuję przyjemne ciepło w sercu. Dla osoby tak wrażliwej na dźwięki, tego typu wydarzenia są prawdziwą ucztą dla zmysłów i duszy.

Patrząc jednak z bardziej praktycznej strony, zawsze podziwiam muzyków, którzy robią tego typu koncerty. Wysiedzieć prawie trzy godziny, grając niemalże bez przerw. Nawet jeśli mogli na moment odpocząć, pozostawali w nieustannej gotowości, by nie przegapić kolejnego wejścia. A dyrygent, który nad tym wszystkim musi czuwać? To dopiero sztuka! Pilnować każdego wejścia, bo tu nie ma szans na spóźnienie czy drugą próbę. Wszystko musi być w punkt. Dodatkowo szaleństwo artystyczne, którego dopuścił się w tym soundtracku Hans Zimmer z Lisą Gerrard, by ciągle zmieniać tempo i metrum (nie raz nawet kilka razy w jednym utworze). Przecież nie mogłoby to też być konwencjonalne i oczywiste, bo tym wyróżnia się ten właśnie kompozytor. Naprawdę nie wiem jak dyrygent, orkiestra, chór i soliści dają sobie z tym radę. Podziwiam!

Gladiator in Concert

Gdy dźwięk staje się uczuciem

Wracając jednak do emocji, bo to jest mi zdecydowanie bliższe i na tym chciałabym się skupić podczas tej relacji. A były one tak mocne, że wyciskały na koncercie łzy. Tak silne, że czułam jak rozchodzą się po całym ciele, sercu i sięgnęły nawet duszy.

I o ile są utwory, które same w sobie wzbudzają już całą masę emocji, a jest nim niewątpliwie „Now We Are Free”, to są też Artyści, którzy potrafią poruszyć najczulsze struny. Sięgnąć tak głęboko w duszę, że człowiek pozostaje oniemiały i oszołomiony przez dłuższy czas. Nie chodzi jednak wyłącznie o talent czy umiejętności, choć to na pewno równie istotne. Chodzi o czucie muzyki. Chodzi też o emocje osoby, która raczy nas muzyką. Wtedy wcale nie trzeba słów. Wtedy mogą być kompletnie niezrozumiałe, a i tak zadzieje się magia.

Gladiator in Concert

Energia, która przenika

Myślę, że trzeba mieć w sobie naprawdę ogromną wrażliwość, by wprowadzić całą publiczność w swego rodzaju trans. Trzeba naprawdę czuć muzykę i rozumieć ukryte w niej emocje i energię, by to oddać światu, ale w sposób, który każdy na widowni poczuje fizycznie.

Dla mnie, osoby, która potrafi wyczuwać bardzo subtelne energie nie tylko dookoła, ale też te w nas, ten koncert był właśnie o tym. Artyści oddawali nam swoją piękną, zharmonizowaną do głębi energię. Dzięki temu, niezależnie od tego czy był to śpiew, grana muzyka czy „tylko” dyrygowanie, wprawiało w zachwyt i dawało coś więcej niż tylko ładną melodyjkę. Jeśli sam artysta tego nie czuje, nie ma szans, by widz mógł.

Dwoje artystów – jedna transformująca energia

Gladiator in Concert

Dlatego właśnie ta muzyczna uczta była tak wybitna. Jest to niewątpliwie sukces każdego muzyka obecnego na scenie, ale wspomnę ponownie o dwóch największych postaciach, których energia rozniosła Auditorio de Tenerife.

Głos Lisy Gerrard, która przecież nie śpiewała w żadnym znanym człowiekowi języku, a potrafiła poruszyć do głębi. W jej głosie była moc, ale moc nadana przez emocje i autentyczność, a nie techniczne umiejętności. Patrzyłam na nią i widziałam jak żyje każdym dźwiękiem, jak je dopieszcza i jednocześnie wrzuca w nie swoje emocje pochodzące prosto z głębi. Czuć było jej wrażliwość na muzykę, a także pewnego rodzaju oddanie. To niesamowite jak jedna osoba może tak poruszyć serca setek zebranych osób.  

Gladiator in Concert

Ekspresyjność Diego Navarro, o której już niejednokrotnie pisałam. Nie ma takiego drugiego dyrygenta na świecie. Potrafiłam przestać oglądać film, by skupić się wyłącznie na jego dyrygenturze. Diego podczas prowadzenia orkiestry i chóru jest jednym wielkim przekaźnikiem muzyki i emocji. Patrząc na niego, czujesz każdy dźwięk jeszcze głębiej w sobie. Widzisz każdą emocję wypisaną na jego twarzy, każdy ruch ręką (a nawet mikroruch) wyraża więcej niż sama muzyka. Myślę, że nawet ktoś niesłyszący, zobaczywszy Diego mógłby poczuć całą paletę emocji i zrozumieć doskonale o czym jest utwór. Gdybym sama nie wiedziała jak to jest czuć muzykę z głębi serca, nie wiedziałabym jakim cudem on to robi. Nie wystarczy tylko czuć, trzeba mieć w sobie jeszcze autentyczność. Trzeba pozwolić ludziom zobaczyć tę wrażliwszą cząstkę siebie, by zyskać moc, której nie da się powstrzymać. Trzeba mieć odwagę zajrzeć we własną duszę, by odnieść prawdziwy sukces i pozostawić widza w zachwycie.

Siła i honor!

Maravilloso!!!

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook

MAGICZNY ROK

Posted on 2023-10-032023-10-03

MAGICZNY ROK

Ten rok był magiczny. Działo się w nim zdecydowanie sporo. Nie będę w stanie wspomnieć tu o wszystkim, co mnie spotkało. Nie wymienię też wszystkich ludzi, którzy pojawili się w moim życiu. Sporo z tych wspomnień powinnam zostawić tylko dla siebie. W tym wpisie chcę wyciągnąć tylko najistotniejsze rzeczy. Te mocno zmieniające całe moje dotychczasowe patrzenie na świat. Chcę też pokazać jak wiele może się wydarzyć w ciągu zaledwie 365 dni, jeśli na to tylko pozwolimy.

Teneryfa z perspektywy nauczyciela

Zacznę od październikowej podróży z pracy na Teneryfę. Wyjazd od samego początku zrodzony w mojej głowie i konsekwentnie doprowadzony do końca. Spełnienie mojego ogromnego marzenia, by znów tam pojechać. Jak się okazało nie tylko mojego. Kolejne dzieciaki przeżyły podróż życia. Niezwykle zasilający czas. Już wtedy subtelne zmiany zaczęły się ukazywać w moim życiu. Przebywanie z niezwykle inspirującymi ludźmi i świadomość, że będą zawsze i wszędzie, pomagając jak tylko potrafią. Bezcenna lekcja o ludzkich relacjach.

Spotkanie z Maestro

Do tego niezwykłe spotkanie z kompozytorem i dyrygentem – Diego Navarro. Do samego końca nie byłam pewna czy to w ogóle możliwe, choć nie dopuszczałam myśli, że mogłoby być inaczej. Udało się. Spotkałam maestro w jego rodzinnym mieście i mogłam zobaczyć jego studio, posłuchać przedpremierowo kilku utworów, porozmawiać o nich, a także o życiu kompozytora. Nie sądziłam, że coś takiego mi się przytrafi. Niesamowita dawka inspiracji oraz przemyśleń na temat bycia artystą i kreatorem. Myślę, że o tym jeszcze za jakiś czas więcej opowiem.

Podróż życia

W końcu luty i podróż życia. Nie mogę tego inaczej określić. Wyjazd do Indii był krokiem, który na zawsze odmienił mnie i moje życie. Od tego czasu wszystko jest inne. Wiele rzeczy legło w gruzach, ale pojawiło się też sporo nowych. Odważyłam się na podróż solo i nie żałuję ani trochę. To była najlepsza decyzja w moim życiu i do teraz układam sobie jej skutki w głowie i sercu. W tym drugim jest zdecydowanie trudniej. To w Indiach poznałam wielu nowych ludzi, a w tym przewodniczkę Iwonę, dzięki której ten wyjazd zyskał jeszcze inny wymiar. Dla mnie dużo cenniejszy, ale za wcześnie, by się tym jeszcze dzielić.

Zaczynając od zera

Od tej podróży wszystko zaczęło się układać inaczej. Miewałam różne kryzysy spowodowane całkowitą zmianą świadomości. Przechodziłam przez bardzo trudny czas w pracy, mimo że odniosłam znów ogromny sukces – przyznanie akredytacji z Erasmusa+. Dzień po dniu stawiałam czoła wyzwaniom w pracy i życiu osobistym. Nie było łatwo, ale zasilałam się czym tylko się dało. Musiałam nauczyć się siebie i ludzi dookoła mnie od nowa. Ponownie postawić fundamenty i przyjrzeć się temu, co mnie zasila, a co niszczy.

Nie ma przypadków

Niespodziewanie w moim życiu pojawiła się kolejna dobra Dusza, Alicja. Tej znajomości nie mogłam przewidzieć, ale zdecydowanie była brakującym ogniwem. Pozwoliła mi pogłębić to, co wykiełkowało już w Indiach. Utrwaliła moje przekonanie, że joga naprawdę odmienia, nie tylko ciało fizyczne, ale przede wszystkim to, co wewnątrz człowieka. A do tego udowodniła mi, że przyciągamy takie osoby, które mamy przyciągnąć i nie da się tego w żaden sposób przyśpieszyć czy opóźnić – musi nadejść odpowiednia chwila. Tu nie ma przypadków. Na pewne relacje trzeba być po prostu gotowym.

Dolce far niente

Nadszedł czas na wyjazd do Włoch w maju. Tam kolejny rozwój zdarzeń. Tym razem tych prywatnych, co pozostawię dla siebie. Mnóstwo czasu na przemyślenia, odpoczynek, spacery i dużo smacznego jedzenia. Do tego zebranie sił na finisz roku szkolnego.

Koniec roku, początek czegoś nowego

Koniec roku szkolnego był dla mnie bardzo trudnym przeżyciem. Sporo niełatwych sytuacji, przykrych wiadomości i ważnych decyzji. Nie dość, że walka samej siebie z kryzysem i wypaleniem, to jeszcze świadomość pożegnania swoich pierwszych wychowanków. Niesamowicie emocjonalna końcówka, słowa, gesty, pamiątki i wspomnienia, które zasilają i budują człowieka na lata.

Nierzeczywiste marzenia

W końcu lipiec i upragniony urlop. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że w ogóle polecę do Indonezji. Nie sądziłam, że zdarzy się to tak szybko. Nie docierało do mnie, że dopiero co były Indie. Czułam jednak ogromną potrzebę tej podróży. Była niejako kontynuacją tego, co zaszło w Indiach. To podczas niej po raz pierwszy przekonałam się na własnej skórze, że szczera intencja prosto z serca spełnia się, tylko trzeba na nią cierpliwie poczekać. W pewnym sensie był to trudniejszy wyjazd, więcej zmiennych, ale niesamowicie oczyszczający i wdzięczność za to, że znów towarzyszyła mi Iwona. Nie wiem czy bez niej dałabym rady, a z pewnością nie doświadczyłabym tego wszystkiego, co mi się przytrafiło.

Egzamin z życia

Koniec sierpnia to egzamin w pracy. Znów ogromny czas buntu i poczucia beznadziei, że system wciąż jest jaki jest i nie mam na to żadnego wpływu. Jednak był to też czas ogromnego, osobistego sukcesu i udowodnienia sobie, że praca, którą włożyłam w swój rozwój i burzenie tego, co mi nie służy, sprawiły, że egzamin na poziomie mentalnym był dla mnie czymś spokojnym. Tu również zobaczyłam, czym są szczere i prawdziwe relacje międzyludzkie.

„Nie wiem”

Patrząc wstecz nie mam dziś do siebie pretensji, że w dniu kolejnych urodzin jestem na rozstaju dróg i najzwyczajniej w świecie nie wiem co dalej. Za mną wiele zamkniętych drzwi, zdobytych szczytów i zburzonych fundamentów. Przede mną jedna wielka niewiadoma. Nie wiem co dalej. Pozwalam sobie na tę niewiedzę. Wiem, że jest ona chwilowa. Ma prawo pojawić się po tak intensywnym roku.

Tak sobie myślę, że coś takiego nie przydarza się każdemu, a jeśli nawet, to raczej nie w tak krótkim czasie. Jestem ogromną szczęściarą, choć z drugiej strony wiem ile wysiłku włożyłam w to, by ten rok tak właśnie wyglądał. Ile zmian musiało zajść we mnie samej, by móc realizować dziecięce marzenia i sięgać wciąż po więcej. To nigdy nie jest łatwe. Tym bardziej jak ma się w sobie sporo krzywdzących przekonań albo takich, które wcale do nas nie należą. Udowodniłam sobie wiele, zbudowałam mnóstwo pięknych relacji, przede wszystkim też z samą sobą i nie ustaję na poszukiwaniach dalszych celów, dróg i tematów do zgłębienia.

Akceptując siebie, wygrywasz wszystko

Choć kompletnie nie czuję się jak na swój wiek (w sercu wciąż jestem nastolatką), to nie wróciłabym się do przeszłości. Dobrze mi z tym moim bagażem doświadczeń. Może w metryce pojawiła się już kolejna cyferka po zeszłorocznej trzydziestce, ale mnie to jakoś zupełnie nie rusza. To, co natomiast mnie wzrusza najbardziej to fakt jak bardzo siebie akceptuję, swoje ciało, charakter, przeżycia i emocje, a ponadto to jak bardzo się zmieniłam i znalazłam w końcu na swojej własnej ścieżce przez nikogo jeszcze nie wydeptanej.   

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook

Diego Navarro

Niezwykle charyzmatyczny dyrygent stojący za pulpitem i wymachujący ekspresyjnie batutą. Niesamowity kompozytor zarówno muzyki do filmów animowanych, jak i poważnych, wzruszających dramatów. Prywatnie pełen optymizmu i pozytywnej energii człowiek.

Zdjęcie pochodzi z mojego prywatnego archiwum (FMF 2017)

Nie znam drugiego takiego dyrygenta

Od dawna uwielbiam obserwować przeróżnych dyrygentów czy to podczas moich chórowych przygód, Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie czy innych koncertów, w których bierze udział orkiestra i/lub chór. Za każdym razem zwracałam szczególną uwagę na dyrygenta, na jego ruchy, mimikę, prowadzenie orkiestry czy chóru.

Zdjęcie pochodzi z Diego Navarro – Composer & Conductor

Podczas 7. Festiwalu Muzyki Filmowej (notabene mój pierwszy festiwal w roli wolontariuszki) miałam możliwość przyjrzeć się właśnie Diego Navarro. To, co ten człowiek wyprawia za pulpitem to jest magia. Ma w sobie mnóstwo ekspresji i energii – tańczy całym ciałem, mimo że stoi w miejscu. Płynie wraz z dźwiękami i niejednokrotnie sobie nuci partie chóru. Żyje muzyką całym sobą i widać emocje wymalowane na jego twarzy. Na próbach jest bardzo skupiony i ćwiczy wytrwale do osiągnięcia zamierzonego celu.

Diego jest po prostu stworzony do bycia dyrygentem! Z przyjemnością obserwuję jego poczynania na scenie podczas prób i koncertów. Nie ma drugiej tak energicznej i żyjącej muzyką osoby! No może jeszcze czarodziejka Eimear Noone.

Spełnienie w komponowaniu

Zdjęcie pochodzi z Diego Navarro – Composer & Conductor

Diego Navarro już od dziecka interesował się komponowaniem. W wieku 13 lat po raz pierwszy jego kompozycja ujrzała światło dzienne na jednym z koncertów.

Obecnie, Diego jest jednym z głównych kompozytorów muzyki filmowej w Hiszpanii.  Z początku ciężko było mi w ogóle dotrzeć do jego kompozycji, ale dzięki platformom takim jak Spotify staje się to możliwe. Słysząc jego dzieła ciężko nie oprzeć mi się wrażeniu, że zawiera on tam wpływy wszystkich jego idoli ze świata muzyki filmowej, ale przede wszystkim „czuć” w nich jego duszę i wrażliwość.

Pozytywny człowiek

A jaki jest Diego Navarro prywatnie, gdy nie stoi na scenie i nie musi skupiać się na partyturze? Uosobienie pozytywnej energii, uśmiechu i radosnej spontaniczności. W jego żyłach płynie typowa mentalność krajów południa – nie chodzi naburmuszony i nie narzeka na wszystko dookoła. Zamiast tego zaraża uśmiechem, zagaduje, woli posiedzieć na luzie w jakimś pubie niż szwendać się po oficjalnych bankietach.

Zdjęcie pochodzi z mojego prywatnego archiwum (FMF 2019)

Diego to zupełnie normalny człowiek, z którym chce się przebywać, bo zawsze pomoże, obdarzy uśmiechem, zagada, okaże ogromną wdzięczność za nawet najdrobniejszą pomoc i nie pokaże, że jest lepszy, mądrzejszy czy fajniejszy. Godzinami może opowiadać o Teneryfie, z której pochodzi, o muzyce filmowej i całym tym festiwalowym świecie.

Dlaczego mnie inspiruje?

Zdjęcie pochodzi z Diego Navarro – Composer & Conductor

Wszystkie powyższe słowa tak naprawdę już wyjaśniają to, dlaczego Diego Navarro jest dla mnie inspirującą postacią. Podsumuję to jednak. Od roku 2016, gdy po raz pierwszy zobaczyłam i poznałam Diego czułam niezwykle pozytywne wibracje bijące od niego. Pokazuje mi magiczny świat muzyki, który nie musi być wyrażany tylko dźwiękiem. Wydobywa z siebie emocje, które mogę przeżywać razem z nim. Ponadto to bardzo sympatyczny i życzliwy człowiek, który wszystkich traktuje równo. Wystarczy jego uśmiech, by nagle samemu się uśmiechnąć.

Uwielbiam go za to, że jest taki prostolinijny! Zawsze czekam na choćby najkrótsze spotkanie z nim, bo ilość pozytywnej energii jaką w sobie ma zaraża ogromnie i przez chwilę można zapomnieć o problemach, zmartwieniach i troskach.

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook

Lanzarote – krótki poradnik

Planując wakacje myślicie o miejscu gdzie nie ma turystyki masowej? Chcecie naprawdę odpocząć na łonie natury? Nie potrzebujecie wielkich ośrodków wypoczynkowych i nocnych rozrywek? Podobnie jak Fuerteventura, Lanzarote sprawi, że naprawdę odpoczniecie od pędzącego świata!

Lanzarote - krótki poradnik
Widok na wulkan La Corona

LANZAROTE – KRÓTKI PORADNIK

Planując tegoroczne wakacje chciałam zwiedzić kolejny, nieznany mi jak dotąd punkt na mapie. Po zeszłorocznej Fuerteventurze, którą jestem całkowicie oczarowana, przyszła kolej na jej sąsiadkę – wyspę Lanzarote. W niniejszym wpisie chciałabym się z Wami podzielić kilkoma wskazówkami, które mogą pomóc Wam podjąć decyzję, co do wyjazdu, a także ułatwić pobyt na Lanzarote.

Lanzarote - krótki poradnik
Plaża na wybrzeżu Costa Teguise

WARUNKI POGODOWE

Tym razem wybrałam się na wakacje nieco później, bo początkiem sierpnia. Nauczona doświadczeniem byłam przekonana, że i tym razem spotkam na Wyspach Kanaryjskich kalimę. Nie myliłam się jednak chyba trafiłam już na jej pozostałości. Po przybyciu pierwszy dzień był niesamowicie pochmurnym dniem, ale i wtedy należy uważać na promieniowanie słoneczne. Teoretycznie słońca nie widać, a wieczorem się nagle okazuje, że na ciele pojawiają się pierwsze ślady opalenizny. Podobnie jak na Fuerteventurze i Teneryfie temperatura oscyluje między 25 a 28 stopniami. Nie oznacza to jednak, że nagle temperatura nie wzrośnie do 30. Deszczu na Wyspach Kanaryjskich za często nie spotykamy i wakacyjne miesiące raczej do nich nie należą. W tym roku miałam jednak to szczęście podziwiać opady deszczu (a raczej malutką mżawkę) przez jakieś może 5 minut.

Lanzarote - krótki poradnik
Ocean Atlantycki

OCEAN ATLANTYCKI

Jak już wspominałam przy moich poprzednich pobytach na Wyspach Kanaryjskich (Teneryfa czy Fuerteventura), ocean to bardzo niebezpieczne miejsce, w którym występują przeróżne prądy. Nie można lekceważyć flag znajdujących się na plażach. Polecam plażę El Jablillo. Nie jest największa, ale znajduje się w zatoczce. Niewielki obszar osłonięty jest skałami i dzięki temu nie jest tam ani zimno, ani głęboko, a fale są praktycznie znikome. Należy jednak uważać przy przypływach, bo wtedy skały zostają całkowicie zatopione i ogromne fale przedostają się do tej niewielkiej zatoczki.

Lanzarote - krótki poradnik
El Golfo – szmaragdowe jeziorko

CO WARTO ZOBACZYĆ?

Lanzarote to wyspa zupełnie inna od pozostałych Wysp Kanaryjskich. Warto wybrać się na objazd całej wyspy. Niesamowity powulkaniczny ląd przypomina księżycowy krajobraz. Być może nie ma tu za wiele miejsc historycznych, ale warto wybrać się rejony zaprojektowane przez lanzaroteńskiego architekta Césara Manriqueza.

  1. Na pewno warto wybrać się do Parku Narodowego Timanfaya (Góry Ognia), gdzie przy zaprojektowanej przez Césara restauracji El Diablo, wykonywane są pokazy zjawisk geotermalnych, a następnie autokarem przejeżdża się pomiędzy kraterami i zastygłą lawą.

    Lanzarote - krótki poradnik
    Jameos del Agua – jaskinia

  2. Kolejnym punktem, który można zaliczyć do must see to jaskinia Jameos del Agua. Z pewnością różni się od jaskiń, które do tej pory widywaliście. Ponadto żyją tam kraby albinosy, których nie spotkacie nigdzie indziej na świecie. Niezwykłym miejscem w tej jaskini jest również sala koncertowa z genialną akustyką.
  3. Przepięknym miejscem jest również El Golfo – jezioro będące pozostałością po kraterze w niezwykłym szmaragdowym kolorze.
  4. Oprócz pięknych wulkanicznych krajobrazów warto poznać trochę kultury i życia codziennego mieszkańców, którzy trudzą się uprawą winogron tworząc głębokie stożki w lawowej glebie. Miejscem, w którym znajduje się wiele takich upraw na pewno jest La Geria. 

    Lanzarote - krótki poradnik
    Jardín de Cactus – ogród kaktusowy

  5. Jardín de Cactus to kolejne miejsce zaprojektowane przez Césara Manriqueza. Jest to ogromny ogród powstały w miejscu dawnego krateru, w którym znajduje się ponad tysiąc gatunków kaktusów z całego świata.

To tylko kilka, według mnie najciekawszych miejsc. Muszę też wspomnieć tutaj o niezwykłej wycieczce organizowanej z panem Sławkiem, który zabiera bardzo niewielkie grupki na objazd wyspy. Nie jest to jednak typowa masówka. Docieramy do miejsc, które nie są opisywane w przewodnikach i ogromne autokary nie są w stanie do nich dotrzeć. Ogromna plaża przy wiosce Orzola to chyba najpiękniejszy krajobraz, jaki do tej pory miałam okazję zobaczyć. Na pewno żadna wielka wycieczka Was tam nie zawiezie, bo autobus drogę szutrową nie jest w stanie przejechać, a i szukanie na własną rękę może zakończyć się niepowodzeniem.

Lanzarote - krótki poradnik
Winnica La Geria

ZAKUPY

Wyspy Kanaryjskie są praktycznie jednością, co oznacza, że na każdej z wysp kupimy podobne wyroby. Co jednak wyróżnia Lanzarote i z pewnością warto kupić?

  1. Wina – nigdzie na świecie winogrona nie rosną na glebach powulkanicznych, a nawet jeśli to nie w formie stożka. Smak takich wyrobów znacznie różni się od tradycyjnych pnących się winorośli.

    Lanzarote - krótki poradnik
    Rum miel i kawa leche leche

  2. Rum miodowy– alkohol, który z pewnością jest charakterystyczny dla Fuerteventury, ale także dla Lanzarote. Na Lanzarote mieszkańcy zwykli pić rum z bitą śmietaną i cynamonem – coś naprawdę pysznego!
  3. Diabeł – symbol Parku Narodowego Timanfaya, a także całej wyspy. Można kupić jego figurki, naszyjniki, obrazki z jego podobizną i wiele innych przedmiotów.
  4. Wyroby z lawy lub oliwionu. Na ten drugi należy jednak uważać, gdyż ten niezwykle rzadki kamień dostępny jest tylko u sprzedawców, którzy mają specjalne certyfikaty na jego autentyczność. Dlatego najlepiej zdecydować się na zakup certyfikowanej biżuterii z tym kamieniem, gdyż wtedy mamy pewność, że kamień jest autentyczny.

Lanzarote - krótki poradnik
Plaża przy wyspie Orzola

POZOSTAŁE INFORMACJE

Jeśli chodzi o potrawy czy napoje, których warto spróbować podczas pobytu na Lanzarote, zachęcam do zapoznania się z moim artykułem FUERTEVENTURA – krótki poradnik, gdzie opisałam dania godne polecenia, a także pamiątki charakterystyczne dla całego archipelagu Wysp Kanaryjskich.

 

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
Older Posts

WIERSZE

Copyright © 2025 Paulina Merz. All rights reserved.