Skip to content
SOUL BETWEEN POEMS
SOUL BETWEEN POEMS

Dusza pomiędzy wierszami

  • STRONA GŁÓWNA
  • TWÓRCZOŚĆ
    • TŁUMACZENIA
      • „Child” – pierwsze „muzyczne” dziecko
      • Desire of Love – tekst
      • Terra – tłumaczenie piosenki
      • Biografia po angielsku
      • Konkurs na przekład piosenki filmowej
      • Streszczenie artykułu naukowego
    • WIERSZE
    • ZAPISKI CODZIENNOŚCI
    • Z ŻYĆKA BELFERKI
  • INSPIRACJE
    • ORIENT
    • CHÓR BEL CANTO
    • LUDZIE
      • KAROLINA KORWIN PIOTROWSKA
    • STAROŻYTNOŚĆ
    • MUZYKA
      • ARIANA GRANDE
      • BEATA KOZIDRAK
      • DEAD CAN DANCE
      • Diego Navarro
      • EÍMEAR NOONE
      • ENYA
      • HANS ZIMMER
      • JUSTYNA STECZKOWSKA
      • MARIAH CAREY
      • RENATA PRZEMYK
  • KULTURA
    • Koncerty
      • Młodzieżowa Orkiestra Symfoniczna
        • Koncert Muzyki Filmowej
        • Dni Ziemi Jordanowskiej – Koncert Muzyki Filmowej
        • KONCERT MUZYKI FILMOWEJ W SUCHEJ BESKIDZKIEJ
      • Koncerty – Akademia Chóralna
        • Koncerty Akademii Chóralnej
          • Rytmy Świata w Narodowym Forum Muzyki
          • Singing Europe 2016
      • Koncerty – Justyna Steczkowska
        • Koncert Justyny Steczkowskiej – ERA CZARODORO – WITCH TOUR
        • Jose Carreras & Justyna Steczkowska
        • Koncert Justyny Steczkowskiej – Alkimja
        • Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach – cz. 1
        • Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach – cz. 2
        • 2. Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach
      • Lato z Radiem
        • Lato z Radiem – zespół Ira
        • Lato z Radiem – Varius Manx
      • Koncerty – Renata Przemyk
        • Renata Przemyk – Akustik Trio
        • Renata Przemyk – koncert Ya Hozna
      • Wild Hunt Live – Percival
      • Scena Perspektywa
        • Wszystko kwitnie – koncert wiosenny
      • Andrzej Krzywy z Zespołem
      • Beata. Exclusive TOUR
      • The World of Hans Zimmer
      • Koncert Ennio Morricone
    • Festiwal Muzyki Filmowej
      • 9. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • Cinematic Piano, Wars & Kaper, Dronsy
        • Gala Muzyki Filmowej: Animacje
        • Indiana Jones – film z muzyką na żywo
        • Master Classes: Sesja #21
        • Scoring4Polański
        • Video Game Show: Wiedźmin 3 Dziki Gon
      • 10. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • 10. FMF Gala Jubileuszowa
        • TITANIC Live in Concert
      • Gladiator Live in Concert
      • 11. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • Video Games Music Gala
      • 12. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • FMF Gala: The Glamorous Show
      • FMF ONLINE
      • Gladiator in Concert – Fimucité 2025
    • Teatr
      • CZTERY TAJEMNICE
      • CIOTKA KAROLA
      • PIĘKNA LUCYNDA
      • Lekarz mimo woli
      • Tramwaj zwany pożądaniem
  • PODRÓŻE
    • Bułgaria – pełna złocistego piasku
    • Grecja
      • Rodos – wyspa słońca
    • Hiszpania
      • Buñol – urokliwe miasteczko
      • Majorka – królowa Balearów
      • Wyspy Kanaryjskie
        • Fuerteventura – idylla dla zabieganych
          • Fuerteventura – Oasis Park
          • Fuerteventura – krótki poradnik
        • Lanzarote – księżycowa kraina
          • Lanzarote – krótki poradnik
        • Teneryfa – rajska wyspa
          • Santa Cruz de Tenerife
    • Indie – piękno ukryte w złożoności
      • Delhi – nieokiełznana stolica
    • Indonezja – czy to jawa czy balijski sen?
      • Jawa – kraina snu na jawie
    • Kanada
      • Ottawa – Kanada w pigułce
    • Korea Południowa
    • Polska
      • Toruń – pierniczkowe miasto
    • Portugalia
      • Lizbona – magiczne zakątki stolicy
  • JOGA
    • OFERTA
  • WYDARZENIA
  • O MNIE
  • KONTAKT
  • English
  • Polski

Posts Tagged with muzyka filmowa

Gladiator in Concert – Fimucité 2025

Gladiator in Concert na Teneryfie

Powrót do historii, która poruszyła mnie jedenaście lat temu.
Gladiator in Concert
Gladiator in Concert

Jedenaście lat później…

Mija jedenaście lat odkąd po raz pierwszy obejrzałam „Gladiatora” i usłyszałam muzykę graną do niego na żywo. Pisałam o wydarzeniu, które miało miejsce podczas 7. Edycji Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie tutaj.

Teraz, w 2025 roku postanowiłam spełnić jedno z moich marzeń, a mianowicie pojawić się na Festiwalu Muzyki Filmowej Fimucité na Teneryfie. Wielokrotnie byłam już na niego zapraszana, ale zawsze było tysiące wymówek. Nie tym razem.

Gladiator in Concert

Miejsce jak z innego świata

12 lipca pojawiłam się w miejscu niezwykłym. Widziałam już naprawdę wiele sal koncertowych, ale tak zjawiskowej jak Auditorio de Tenerife w Santa Cruz jeszcze nie było. To tam miały miejsce dwa pokazy filmu „Gladiator” z orkiestrą i chórem w tegorocznej (dziewiętnastej już) edycji festiwalu.

Gladiator in Concert

Emocje bez filtra

Tym razem moja relacja będzie dość nietypowa. Zacznę od krótkiej notatki, którą poczyniłam po koncercie, gdy emocje były we mnie jeszcze żywe. Później przejdę do spokojniejszych rozważań.

„Tyle we mnie emocji! Brakuje mi słów, by opisać doznania, mimo że dusza aż rwie się z ekscytacji. Lisa Gerrard była fenomenalna! Te dolne rejestry, góry, ozdobniki, typowo wschodnie wpływy w sposobie jej śpiewu i to jak potrafiła modulować wszystko „mikroruchami” jej najmniejszych mięśni twarzy. Szczęściara ze mnie, że siedziałam tak blisko. Ale rany, ile emocji było w tym śpiewie. Przenikały ciało, umysł i uderzały prosto w serce, a nawet głębiej – czułam to w duszy. Drugim highlightem był chór (Tenerife Film Choir) – zwłaszcza męskie głosy – ciarki na całym ciele. Natomiast największym zachwytem (choć pewnie nie będzie to zaskoczeniem) był Diego Navarro. Po raz pierwszy mogłam zobaczyć go bardziej od boku, a to istna magia. Ekspresja, mimika… Każdy utwór dyrygowany w inny sposób. A do tego też te „mikroruchy”, które podkręcały orkiestrę jeszcze bardziej. Sorry, not sorry, ale praktycznie wszystkie sceny walk podczas filmu przegapiłam, bo nie mogłam przestać patrzeć na to, co wyprawia za pulpitem Diego. No nie ma takiego drugiego!”

Gladiator in Concert

To więcej niż muzyka

Na samo wspomnienie powraca mi dreszczyk emocji i czuję przyjemne ciepło w sercu. Dla osoby tak wrażliwej na dźwięki, tego typu wydarzenia są prawdziwą ucztą dla zmysłów i duszy.

Patrząc jednak z bardziej praktycznej strony, zawsze podziwiam muzyków, którzy robią tego typu koncerty. Wysiedzieć prawie trzy godziny, grając niemalże bez przerw. Nawet jeśli mogli na moment odpocząć, pozostawali w nieustannej gotowości, by nie przegapić kolejnego wejścia. A dyrygent, który nad tym wszystkim musi czuwać? To dopiero sztuka! Pilnować każdego wejścia, bo tu nie ma szans na spóźnienie czy drugą próbę. Wszystko musi być w punkt. Dodatkowo szaleństwo artystyczne, którego dopuścił się w tym soundtracku Hans Zimmer z Lisą Gerrard, by ciągle zmieniać tempo i metrum (nie raz nawet kilka razy w jednym utworze). Przecież nie mogłoby to też być konwencjonalne i oczywiste, bo tym wyróżnia się ten właśnie kompozytor. Naprawdę nie wiem jak dyrygent, orkiestra, chór i soliści dają sobie z tym radę. Podziwiam!

Gladiator in Concert

Gdy dźwięk staje się uczuciem

Wracając jednak do emocji, bo to jest mi zdecydowanie bliższe i na tym chciałabym się skupić podczas tej relacji. A były one tak mocne, że wyciskały na koncercie łzy. Tak silne, że czułam jak rozchodzą się po całym ciele, sercu i sięgnęły nawet duszy.

I o ile są utwory, które same w sobie wzbudzają już całą masę emocji, a jest nim niewątpliwie „Now We Are Free”, to są też Artyści, którzy potrafią poruszyć najczulsze struny. Sięgnąć tak głęboko w duszę, że człowiek pozostaje oniemiały i oszołomiony przez dłuższy czas. Nie chodzi jednak wyłącznie o talent czy umiejętności, choć to na pewno równie istotne. Chodzi o czucie muzyki. Chodzi też o emocje osoby, która raczy nas muzyką. Wtedy wcale nie trzeba słów. Wtedy mogą być kompletnie niezrozumiałe, a i tak zadzieje się magia.

Gladiator in Concert

Energia, która przenika

Myślę, że trzeba mieć w sobie naprawdę ogromną wrażliwość, by wprowadzić całą publiczność w swego rodzaju trans. Trzeba naprawdę czuć muzykę i rozumieć ukryte w niej emocje i energię, by to oddać światu, ale w sposób, który każdy na widowni poczuje fizycznie.

Dla mnie, osoby, która potrafi wyczuwać bardzo subtelne energie nie tylko dookoła, ale też te w nas, ten koncert był właśnie o tym. Artyści oddawali nam swoją piękną, zharmonizowaną do głębi energię. Dzięki temu, niezależnie od tego czy był to śpiew, grana muzyka czy „tylko” dyrygowanie, wprawiało w zachwyt i dawało coś więcej niż tylko ładną melodyjkę. Jeśli sam artysta tego nie czuje, nie ma szans, by widz mógł.

Dwoje artystów – jedna transformująca energia

Gladiator in Concert

Dlatego właśnie ta muzyczna uczta była tak wybitna. Jest to niewątpliwie sukces każdego muzyka obecnego na scenie, ale wspomnę ponownie o dwóch największych postaciach, których energia rozniosła Auditorio de Tenerife.

Głos Lisy Gerrard, która przecież nie śpiewała w żadnym znanym człowiekowi języku, a potrafiła poruszyć do głębi. W jej głosie była moc, ale moc nadana przez emocje i autentyczność, a nie techniczne umiejętności. Patrzyłam na nią i widziałam jak żyje każdym dźwiękiem, jak je dopieszcza i jednocześnie wrzuca w nie swoje emocje pochodzące prosto z głębi. Czuć było jej wrażliwość na muzykę, a także pewnego rodzaju oddanie. To niesamowite jak jedna osoba może tak poruszyć serca setek zebranych osób.  

Gladiator in Concert

Ekspresyjność Diego Navarro, o której już niejednokrotnie pisałam. Nie ma takiego drugiego dyrygenta na świecie. Potrafiłam przestać oglądać film, by skupić się wyłącznie na jego dyrygenturze. Diego podczas prowadzenia orkiestry i chóru jest jednym wielkim przekaźnikiem muzyki i emocji. Patrząc na niego, czujesz każdy dźwięk jeszcze głębiej w sobie. Widzisz każdą emocję wypisaną na jego twarzy, każdy ruch ręką (a nawet mikroruch) wyraża więcej niż sama muzyka. Myślę, że nawet ktoś niesłyszący, zobaczywszy Diego mógłby poczuć całą paletę emocji i zrozumieć doskonale o czym jest utwór. Gdybym sama nie wiedziała jak to jest czuć muzykę z głębi serca, nie wiedziałabym jakim cudem on to robi. Nie wystarczy tylko czuć, trzeba mieć w sobie jeszcze autentyczność. Trzeba pozwolić ludziom zobaczyć tę wrażliwszą cząstkę siebie, by zyskać moc, której nie da się powstrzymać. Trzeba mieć odwagę zajrzeć we własną duszę, by odnieść prawdziwy sukces i pozostawić widza w zachwycie.

Siła i honor!

Maravilloso!!!

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook

Muzyka filmowa z mojej perspektywy…

Posted on 2025-06-042025-06-04

Post scriptum na początek

Post scriptum zwykle jest na końcu, ale pozwolę sobie umieścić je opacznie — na początku. Skoro będzie o muzyce filmowej, można sobie włączyć do czytania właśnie ją. Jeśli nie macie pomysłu, trochę „zaspoileruję” i podpowiem, że możecie włączyć sobie cały soundtrack do filmu „Pachnidło: historia mordercy”. Więcej, póki co, nie zdradzę, więc do sedna…

Nie o nauce, a o czuciu

Zakładam, że jakieś badania naukowe na temat wpływu muzyki filmowej na nas, ludzi, ktoś już poczynił. Zakładam również, że być może zostało to jakoś naukowo wyjaśnione. Może ktoś skupił się na tym, co dzieje się wtedy w naszym mózgu czy ciele. Natomiast to, o czym ja chcę napisać, bynajmniej nie będzie podparte nauką. Chcę skupić się całkowicie na odczuciach, jakie za tym idą. Pragnę przyjrzeć się emocjom i temu, jak potrafi zareagować ciało na różnego typu dźwięki albo ich połączenia.

Gdy tekst powstaje pod wpływem muzyki…

Co jest w tym wszystkim dla mnie najbardziej intrygujące? Chyba sam fakt, że siedzę w tym momencie ze słuchawkami na uszach i w tle leci muzyka filmowa. Dokładnie teraz jest to „El Cuco Suite” skomponowana przez Diega Navarro. Już o nim niejednokrotnie wspominałam i znalazło się dla niego miejsce w moich inspiracjach. Czemu akurat ten utwór? Może kiedyś do tego wrócę. Może w jakimś innym wpisie. To piękna historia i na pewno zasługuje na osobne miejsce.

Muzyczna wrażliwość od dzieciństwa

Od dzieciństwa czułam, jak poruszają mną różne melodie. Odczuwałam to poprzez emocje, ale też ciało. Potrafiłam się wzruszyć do tego stopnia, że miałam łzy w oczach. Zdarzało się, że czułam przyjemne dreszcze przebiegające po ciele. Niekiedy budowało się też napięcie w środku. Od zawsze moim bodźcem wywołującym te rozmaite uczucia były głównie skrzypce, fortepian lub chór. Połączenie tych trzech elementów bywało czymś naprawdę nie do opisania dla mojej wrażliwości.

Pierwsze spotkanie z muzyką filmową

Będąc na studiach, mogłam zdecydowanie świadomiej wybierać muzykę, która mnie przyciąga. Tu przypomina mi się zawsze moment, gdy wraz z przyjaciółką (a właściwie to za jej namową) poszłam na projekcję filmu „Pachnidło: historia mordercy” z muzyką na żywo. Było to jeszcze w Hali Ocynowni, która dodawała klimatu wszystkim koncertom w ramach Festiwalu Muzyki Filmowej. Przepadłam na wieki…

Dreszcze, zachwyt i…„Streets of Paris”

Czy ja właśnie w tej chwili włączyłam sobie soundtrack do tego filmu? Możecie się domyślić odpowiedzi. W słuchawkach wybrzmiewa „Streets of Paris”, a ja na moment się zatrzymałam, bo znów poczułam przyjemne dreszcze przechodzące mnie od stóp do głów. Uwielbiam to uczucie. Nie wiem, czy każdy człowiek w ten sam sposób odczuwa takie rzeczy, ale jeśli nie, to jest mi po prostu przykro. Mam tylko nadzieję, że są wówczas inne rzeczy, które wprawiają w taki sam zachwyt i rozbudzają ten sam rodzaj euforii.

Głos, który przenika duszę

Uświadamiam sobie podczas słuchania „Meeting Laura”, że ludzki głos, zwłaszcza ten operowy, również potrafi mnie poruszyć w nieopisywalny sposób. I co właściwie sprawia, że muzyka filmowa stała się niejako esencją mojego życia? Zdecydowanie moja wrażliwość na dźwięki i dusza artysty. Tak, mogę to dziś już otwarcie przyznać. Jest we mnie cząstka twórcy…

Wyparcie i powrót

Owszem, był czas, że próbowałam to zablokować, porzucić, wyprzeć się tego. Czy było warto? Już dziś wiem, że nie. Moje życie miało wtedy w sobie pustkę, której nie mogłam wypełnić niczym innym. Czułam, że staję się niejako ignorantką pozbawioną emocji i uczuć. Nie miałam w sobie weny i nie tworzyłam niczego. Nie umiałam długo tkwić w takim stanie. To mnie zżerało od środka. Dusiłam się. Potem — jedno zdarzenie, gdy na nowo zbliżyłam się do muzyki filmowej, i znowu czas przerwy.

Nowa forma powrotu

Niedawno powróciłam do niej w nieco innej formie — poprzez muzykę z filmów Bollywood — by teraz, przy okazji kolejnej edycji FMF, zawitać do tego świata na nowo. Czuję, jak serce bije mi w rytm „Grenouille’s Childhood”. Muzyka jest we mnie i wpływa nawet na to, o czym teraz piszę. Każdy kolejny utwór zmienia nieco to, o czym myślę. Pewnie będzie to odczuwalne, gdy na nowo odczytam całość.

O emocjach, nie o mechanizmach

I tak — nie wiem do końca, w jaki sposób muzyka filmowa wpływa na procesy zachodzące w organizmie i skąd te wszystkie reakcje, ale nie potrzebuję tego rozumieć. O tym jest dla mnie muzyka, a w szczególności ta filmowa — o zwyczajnym czuciu. O emocjach, porywach serca, o duszy i tym, co tkwi czasem na jej dnie. Muzyka filmowa przepływa przez ciało falami i potrafi wprawić w trans albo przenieść w zupełnie inną galaktykę. To jest w niej najpiękniejsze!

Czuć muzykę całym sobą

Podczas tegorocznego FMF miałam okazję porozmawiać z moim serdecznym przyjacielem o tym, jak cudownie jest obserwować osoby, które czują muzykę całym sobą. Wzięliśmy tu za przykład Diega Navarro jako dyrygenta, a ja dodatkowo w głowie miałam jeszcze koncert Aleksandra Dębicza. O ile więcej magii jest w patrzeniu na człowieka, który żyje muzyką, którą w danej chwili tworzy. Co jeszcze bardziej niezwykłe — wystarczy przymknąć oczy i to po prostu poczuć. Wierzcie mi lub nie, ale wtedy otoczenie też zauważy waszą kontemplację muzyki i okaże się, że ten widok również robi wrażenie. Zakładam jednak, że pewnie nie każdy jest w stanie to poczuć i znów — jest mi przykro z tego powodu.

Zamknięcie w dźwięku

Właściwie nie wiem, na ile ten tekst jest spójny, bo powstaje pod wpływem chwili i muzyki filmowej w tle, która zmienia się jak kadry filmu. Z doświadczenia wiem, że taki tekst lepiej się odczuwa, gdy podąża się za tymi utworami. Może niejako da się wtedy poczuć moją duszę, którą ukryłam w tych słowach? W tle leci „Awaiting Execution” i sama czuję, jak z każdym dźwiękiem rośnie we mnie napięcie. Smyczki przyprawiają o zawrót głowy i… nie wiem już, co chciałam napisać.
I tak to tu zostawię…

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook

FMF – POŁĄCZENIE PASJI Z POMOCĄ INNYM

Posted on 2025-05-302025-05-30

FMF – POŁĄCZENIE PASJI Z POMOCĄ INNYM

Ostatnia przygoda z wolontariatem? Świadoma decyzja i trwanie w tym przez 6 lat. Miejsce, które zawsze będę nazywać swoim drugim domem – Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie.

To doświadczenie zaczęło się niepozornie – od pokazu „Pachnidła” z muzyką na żywo w 2012 roku. Ale dopiero w 2014, zachęcona przez przyjaciółkę, zdecydowałam się na pierwszy wolontariat. Nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać. Wylądowałam na obsłudze widowni. Zadania były proste: wskazywanie miejsc, odpowiadanie na pytania, czasem krótka rozmowa o muzyce. To wtedy po raz pierwszy poczułam magię FMF – nie tylko na scenie, ale też za kulisami.

Po rocznej przerwie w 2015 wróciłam w 2016 – tym razem na produkcję. Opieka nad artystami, garderoby, próby, nieustanne bieganie od rana do wieczora, spełnianie zachcianek gwiazd i ogrom organizacyjnych wyzwań. Brzmi wyczerpująco? I tak było – ale również niesamowicie satysfakcjonująco.

Dla wielu niezrozumiałe. „Po co ci to, przecież za darmo?”. A dla mnie? Najpiękniejszy rodzaj zapłaty – emocje, ludzie, muzyka i świadomość, że jestem częścią czegoś większego. Czegoś, co łączy ludzi bez względu na kraj, język czy status.

Z czasem pokochałam to jeszcze bardziej. Muzyka filmowa stała się moim ulubionym gatunkiem, a koncerty na żywo – doświadczeniem niemal duchowym. Dreszcze, wzruszenie, poczucie wspólnoty. Ale największą wartością tego festiwalu są ludzie. Tworzymy wspólną rodzinę – pełną wsparcia, śmiechu, spontanicznych rozmów i wspomnień na całe życie.

Choć dziś już nie uczestniczę w FMF, wciąż czuję ten puls. Kiedy piszą do mnie znajomi z zagranicy z pytaniem, czy będę – serce mi mięknie. Gdy widzę zdjęcia z prób czy bankietów, uśmiecham się szeroko. I choć zawodowo dziś jestem gdzie indziej, wiem, że to właśnie FMF dało mi wiele z tych kompetencji, które dziś wykorzystuję w pracy. Organizacja, odporność na stres, komunikacja – to wszystko ćwiczyłam tam, między garderobami a salą koncertową.

Dlaczego więc o tym piszę? Bo ten festiwal to nie tylko przeszłość – to część mojej tożsamości. To dowód na to, że pasja, relacje i oddanie mogą być cenniejsze niż jakikolwiek kontrakt. Dziękuję wszystkim, którzy byli częścią tej historii. Ona wciąż żyje – we mnie i z pewnością w wielu z Was.

Do zobaczenia… może jeszcze kiedyś, gdzieś między dźwiękami muzyki filmowej.

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook

KONCERT MUZYKI FILMOWEJ W SUCHEJ BESKIDZKIEJ

KONCERT MUZYKI FILMOWEJ W SUCHEJ BESKIDZKIEJ

Byłam już na dwóch koncertach Młodzieżowej Orkiestry Symfonicznej z Jordanowa. Odstęp czasowy między nimi był dość spory. Czy planowałam iść na trzeci? Zastanawiałam się, ale w końcu za namową dyrygenta Łukasza Wichra, zdecydowałam się. I tak niedzielne popołudnie spędziłam w Centrum Kultury i Filmu w Suchej Beskidzkiej na Koncercie Muzyki Filmowej.

Zagwozdka

Pojawiłam się w sali CKiF z lekkim niepokojem. Byłam już na tylu koncertach tego typu. Nie wspominając o tym, że przecież samą młodzież widziałam już dwa razy w akcji z właściwie tym samym repertuarem. Czy nie będę przez to bardziej krytyczna? Nie miałam pojęcia.

Nie chcę powielać moich wcześniejszych wypowiedzi. Dlatego w tym wpisie skupię się tylko na tym, co nowe. Do bardziej szczegółowych opisów odsyłam Was do poprzednich wpisów:

Koncert Muzyki Filmowej – debiut

Koncert Muzyki Filmowej na Dniach Ziemi Jordanowskiej

Nowe brzmienia, nowe twarze

Na koncercie poczułam lekki powiew świeżości i na tym zamierzam się skupić. Przede wszystkim nowy utwór! Co wcale nie jest takie proste. Potrzeba czasu na opracowanie partytury, a potem długie tygodnie ćwiczeń. Tak oto Młodzieżowa Orkiestra Symfoniczna zaprezentowała Jump Van Halena z filmu „Garbi Super Bryka”. Łukasz Wicher lubi zaskakiwać i tym razem na scenie pojawił się nowy solista – Tomasz Słonina, który do tej pory ukrywał się w sekcji dętej, grając na trąbce. Tomek to dla mnie kolejne zwierzę sceniczne, choć (przynajmniej na razie) bardziej przyczajone na scenie niczym tygrys. Co wcale nie oznaczało, że nie porywał tłumu, wręcz przeciwnie! Reakcja publiczności była jednoznaczna. Do tego dodajmy solowy występ na gitarze elektrycznej Kacpra Kędziora i oczywistym będzie, że z widowni rozlegnie się prośba o bis tej piosenki.

Jakość dźwięku

Na pewno ogromnym plusem tego koncertu było nagłośnienie, chociaż pojawiły się i z racji tego małe niedociągnięcia. O tym również wspomnę. Może ktoś uzna to za krytykę, a może będzie to po prostu cenna wskazówka na przyszłość, która tylko poprawi jakość tego przedsięwzięcia.

W utworze Golden Eye w końcu mogłam usłyszeć flety i pierwsze skrzypce, a to był prawdziwy majstersztyk. Solistka, Milena Filas, mam wrażenie, że z każdym kolejnym koncertem jest coraz lepsza! Podziwiam ogromnie, bo wokale w utworach „bondowskich” są arcytrudne. Nie gorzej wypadła w Skyfall, a do tego jeszcze chwilowa pauza w utworze pod koniec, wprawiła publiczność w osłupienie. Szkoda tylko, że chór był słabo słyszalny, tak jak i w Eye of the Tiger.

Kwestia balansu dźwięku

Świetne w nagłośnieniu było to, że w wielu utworach wreszcie było słychać wszystkie instrumenty. Niestety pojawiły się momenty, gdy wszystkiego było za dużo. Dość długo zastanawiałam się co nie pasuje mi w utworze z „Pearl Harbor”. Zbyt wiele dźwięków jak na tak poruszający utwór. Oczywiście, w którymś momencie musiało tak być, bo dochodziło do apogeum, ale sam początek mógłby być bardziej zredukowany.

Podobne wrażenie odniosłam w Now We Are Free z „Gladiatora„. Brakowało balansu między instrumentami i momentami wszystko się rozjeżdżało. Na szczęście tutaj chór był już słyszalny, a w tym utworze wydaje mi się on istotny.

Wciąż jednak uważam, że ci młodzi ludzie radzą sobie świetnie w utworach Zimmera. Pomijam trudność i złożoność. Naprawdę ciężko zagrać to tak jak orkiestra złożona z muzyków wybranych przez samego kompozytora. Nie można tego w ogóle porównywać! Staram się to oddzielić, choć było mi dane słuchać wielokrotnie muzyków wybieranych przez samego Hansa Zimmera. Stąd pewnie to moje czepialstwo 😉

Orkiestra w akcji

Tym razem miałam też więcej czasu i lepszy widok, by przyjrzeć się wszystkim członkom orkiestry. Mając w głowie fakt, że są to ludzie niezwykle młodzi, ich poziom zaangażowania w muzykę jest ogromny. Oni są tu i teraz, wśród dźwięków, obecni. Jedni kołyszą się do jej rytmu, inni wystukują nogą rytm, jeszcze inni patrzą intensywnie w partyturę, a niektórzy po prostu się tym bawią. Każdy przeżywa ten koncert na swój sposób i to widać.

Nie ma tam znudzonych min i błagalnych spojrzeń na dyrygenta o to, kiedy będzie koniec. W tych ludziach jest pasja i talent, a Łukaszowi udaje się to pomalutku wydobywać na powierzchnię. Z każdym kolejnym koncertem te drobne, niedoświadczone diamenciki, zamieniają się w prawdziwe, oszlifowane brylanty. Ogarnia mnie ogromne wzruszenie, gdy pomyślę sobie, że na tych koncertach, na konkretnych scenach, w poszczególnych utworach, spełnia się marzenie co najmniej jednej osoby…

Z niecierpliwością czekam na kolejne utwory, nowe talenty, ciekawe pomysły i prawdziwą muzyczną ucztę!

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook

Dni Ziemi Jordanowskiej – Koncert Muzyki Filmowej

Dni Ziemi Jordanowskiej – Koncert Muzyki Filmowej

w wykonaniu Młodzieżowej Orkiestry Symfonicznej

Koncert Muzyki Filmowej

Czy zdarzało mi się słuchać orkiestry symfonicznej w plenerze? Niejednokrotnie. Czy te koncerty zawsze były świetne? Niekoniecznie. Takie miejsca żądzą się swoimi prawami. O ile świetnie zabrzmi zespół rockowy czy disco polo, o tyle z orkiestrą jest już trudniej. Bez dobrego nagłośnienia każdego instrumentu taki koncert może okazać się wielką porażką. To jednak nie powstrzymało dyrygenta Łukasza Wichra przed organizacją takiego przedsięwzięcia i dopracował te wszystkie kwestie perfekcyjnie.

MUZYKA FILMOWA W MOIM ŻYCIU 

Zimą zeszłego roku uczestniczyłam w pierwszym koncercie Młodzieżowej Orkiestry Symfonicznej, o którym pisałam tutaj:

Zimowy Koncert Muzyki FIlmowej

Już wtedy wspominałam, że ilość koncertów muzyki filmowej, w których brałam udział jest bardzo liczny. Były to zarówno polskie, jak i zagranicznej wydarzenia, festiwale oraz koncerty samych kompozytorów, takich jak Ennio Morricone czy Hans Zimmer. Nie ukrywam, że byłam pełna obaw jak poradzi sobie młodzież w tak surowej scenerii jaką jest plener, ale spisali się na medal!

Koncert Muzyki Filmowej

CENNA LEKCJA

To wcale nie oznacza, że nie było potknięć, błędów, że wszystko było od A do Z czysto, że grali jak zawodowcy (choć i takim zdarzają się pomyłki). Oczywiście, że to wszystko miało miejsce, ale też dzięki temu uważam, że poradzili sobie wspaniale. Czy nie dzieje się czasami tak, że jeden mały błąd całkowicie nas paraliżuje i nie jesteśmy w stanie iść dalej? Zdarza się, zwłaszcza nam dorosłym. A te mądre dzieciaki pokazują nam, że tak, jesteśmy ludźmi, nie jesteśmy robotami i zdarzy się malutki błąd, ale uśmiecham się i muzykuję dalej, bo to kocham i jest to zdecydowanie ważniejsze niż zagranie bezbłędnie utworu bez grama emocji. To jest lekcja, której powinniśmy się uczyć od młodszych!

Koncert Muzyki Filmowej

PIĘKNY PROCES TRWA

Wracając jednak do samego koncertu. Część utworów powtórzyła się z zimowego występu, ale muszę przyznać, że wstąpiła w nie nowa jakość. Na specjalne wyróżnienie zasługuje według mnie solistka Milena Filas. Już poprzednim razem zachwycała głosem, ale to, co zrobiła podczas tego koncertu, to czysta poezja! Tak pięknie czarowała publiczność utworem A Thousand Years czy Skyfall, że aż miałam gęsią skórkę.

CZYSTE SZALEŃSTWO

Nie będę po raz kolejny rozpisywać się o fenomenalnym wykonaniu przez orkiestrę kawałków z Rockiego czy Mission Impossible. To drugie to prawdziwy majstersztyk! Przecież w tym utworze się tak wiele dzieje, jest tyle różnych nierówności, zmian, czystego szaleństwa, a nasza młodzież sobie z tym doskonale radzi i nie gubi się! Dzięki temu efekt jest naprawdę oszałamiający!

NOWOŚCI

Tak sobie zostawiam na koniec to, co wzbudziło we mnie najwięcej emocji. Jest zarówno podstawą całego koncertu, jak i wisienką na przysłowiowym torcie. Pamiętam jak po tamtym, zimowym koncercie, dyrygent zdradził mi, co się zrodziło w jego głowie. Już wtedy byłam pewna, że powstanie z tego, coś naprawdę czadowego! Nie myliłam się. Utwór „Come with me” z filmu Godzilla oraz „Gangsta’s Paradise” z Młodych gniewnych zapadną mi na długo w głowie.

Koncert Muzyki Filmowej

NA POZÓR SPOKOJNY SKRZYPEK

Młody skrzypek, Bartłomiej Solarz pokazał nam się od zupełnie innej strony. Dotąd ten zaangażowany w grę na skrzypcach, na pozór spokojny muzyk, wyszedł na scenę w dżinsach, T-shircie i czapce z daszkiem. Zamienił się w prawdziwą sceniczną bestię, która zawładnęła jordanowską publicznością! Chłopak ma dopiero naście lat, a rapował w dwóch wymagających utworach po angielsku!

SCENICZNA BESTIA

Może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że nie miał żadnej kartki z tekstem, jest przecież dopiero na początku drogi z tym językiem, a jego świadomość tego, co śpiewa była tak namacalna, że momentami czułam emocje, które nimi szargają. Często brakuje mi tego u dzisiejszych wykonawców. Doskonale wiedział o czym się śpiewa i umiał to przekazać słuchaczom. Jestem pod ogromnym wrażeniem! Dopełnieniem tych dwóch utworów był śpiew Mileny oraz chórów Bel Canto i Akolada. Nie dziwię się, że to właśnie te numery usłyszeliśmy na bis.

Koncert Muzyki Filmowej

MUZYKUJĄC Z SERCEM

Podsumowując, Koncert Muzyki Filmowej w wykonaniu Młodzieżowej Orkiestry Symfonicznej był zdecydowanie najjaśniej świecącą gwiazdą tego wieczoru! Jestem niesamowicie dumna z naszych młodych muzyków! Kibicuję im mocno, bo to, z jaką pasją podchodzą do dźwięków jest czymś niewiarygodnym! Jestem też wdzięczna za to, że w naszym małym miasteczku znalazł się ktoś taki jak Łukasz Wicher, który ma niebywałą nić porozumienia z młodzieżą i to widać przy każdym utworze. Oni się doskonale bawią, muzykują, robią to z sercem, ale jest w tym ogrom ciężkiej pracy. Nie z każdym dyrygentem coś takiego by wyszło. Trzeba naprawdę kochać, to co się robi i zarażać tym innych. Mamy namacalny dowód na to, że tak się da i tak się dzieje.

Z niecierpliwością czekam na kolejne koncerty Młodzieżowej Orkiestry Symfonicznej, chociaż wiem jak trudno coś takiego przygotować i ile to kosztuje wysiłku. Zwłaszcza, że każdy ma też inne obowiązki. Tym bardziej serce się raduje, gdy jednak mimo tylu przeciwności takie projekty się udają i stoją na naprawdę wysokim poziomie.

SETLISTA Z KONCERTU

„Come with Me” utwór z filmu “Godzilla”
“ A Thousand Years” utwór z filmu “Zmierzch”
“Skyfall” utwór z filmu “Skyfall” (James Bond)
“Gangsta’s Paradise” utwór z filmu “Młodzi gniewni”
„Tennessee” utwór z filmu „Pearl Harbor”
“Eye of the Tiger” utwór z filmu “Rocky”
“Now We Are Free” utwór z filmu “Gladiator”
Motyw główny z filmu “Mission Impossible”
 
BIS
„Come with Me” utwór z filmu “Godzilla”
“Gangsta’s Paradise” utwór z filmu “Młodzi gniewni”
“Eye of the Tiger” utwór z filmu “Rocky”

Udostępnij:

  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
Older Posts

WIERSZE

Copyright © 2025 Paulina Merz. All rights reserved.