Pisanie dla samego pisania – czy to ma sens?

Pisanie dla samego pisania?
Czy tak się w ogóle da? Czy ma to jakikolwiek sens?

Zero-jedynkowe podejście do twórczości

Do tej pory zawsze podchodziłam do pisania zero-jedynkowo. Musiał być konkretny temat lub powód pisania. W przeciwnym razie nawet się za to nie zabierałam. Co tym zawiadywało? Z pewnością myśl, że MUSZĘ podzielić się czymś konkretnym. Przecież tyle jest wszystkiego dookoła, że komu chciałoby się czytać coś, co nie jest w obszarze zainteresowań?

Szufladkowanie i wewnętrzny krytyk

Do tego częste szufladkowanie się. Piszesz wiersze? Skup się tylko na tym. Nie próbuj innych form. Przeszłaś na pisanie o koncertach? Czas tylko na to. Wolisz już pisać o podróżach? Świetnie, ale nie próbuj wracać do wierszy i relacji z koncertów.
Brzmi okrutnie? Tak.
Umiałam to powstrzymać? Nie.
Dlatego z każdym wyczerpaniem danego tematu, milkłam na miesiąc, dwa, czasami i dłużej. Nie działo się wtedy nic, a ja staczałam się w dół, samobiczując siebie i swoje pisanie.

Przełamywanie starych przekonań

Człowiek ma jednak to szczęście, że przy odrobinie chęci może chcieć się rozwijać, zmieniać i walczyć z własnymi przekonaniami. Nie inaczej było w moim przypadku.
Od dziecka uwielbiałam tworzyć przeróżne teksty – o czym też już pisałam tutaj – więc dlaczego miałabym to porzucić? Bo MUSZĘ pisać o CZYMŚ?
Przecież ten tekst też jest o CZYMŚ!

Głos wewnętrzny też się liczy

Nie jest byle jaki i porusza kwestie, które tak często ignorujemy. Ignorujemy własne pasje, bo jeśli nie są realizowane na najwyższym poziomie, nie liczą się.
Na siłę zmuszamy się do pisania, choć tego w danej chwili nie czujemy.
Bywa też odwrotnie. Bardzo chcemy o czymś napisać, ale uważamy to za zbyt błahe i nieważne.

Pisanie bez celu też jest drogą

I próbując odpowiedzieć na moje początkowe pytania: tak, pisanie dla samego pisania ma sens i tak się da.
Oczywiście to już decyzja każdego indywidualnie – czy w to pójdzie, czy jednak nie.
Patrząc na to, co zmieniło się w mojej głowie, gdy pozwoliłam sobie nie wiedzieć, o czym chcę w danej chwili pisać i jak często, nagle okazało się, że przypływ pojawia się zdecydowanie częściej.

Przepływ jako forma obecności

Nie powstrzymuję się przed przelewaniem myśli na papier. Traktuję to jak rzekę, z nurtem której płyną moje uczucia, wrażenia, idee i chwile.
Czasem, gdy woda spływa z większego pagórka, można się pogubić i nie nadążyć za nimi, ale w końcu podłoże się wyrównuje i można przejrzeć się w czystych wodach moich słów.

Światło dla innych

Cel tego wszystkiego jest tylko jeden – wpłynąć do oceanu ludzkich serc i rozlać się jak najszerzej. Wymieszanie tych wód uspokoi fale codziennych wzlotów i upadków.
Dlatego w swoim pisaniu chcę być jak światło, które oświetla drogę tym, którzy się zagubili.
Pragnę pozostać jak najdłużej obecną i uważną na to, co płynie z potokiem moich słów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.