Magiczna moc wdzięczności
Wdzięczność obecnie zyskała dość dużą sławę. Z naukowego punktu widzenia ma ona swoje zalety, o czym wspomnę na końcu tego wpisu. Ajurweda nie mówi wprost o czymś takim jak wdzięczność, aczkolwiek są pewne obszary, w których można ją znaleźć.
Nie ukrywam, że jakieś pięć lat temu, podchodziłam do tego tematu bardzo sceptycznie. Nie bardzo wierzyłam w to, że coś może się zmienić po praktykowaniu wdzięczności. Pomijam fakt, że byłam wtedy w takim stanie, że chyba nie wierzyłam już w żaden sposób, który mógłby zmienić moje nastawienie do życia. Wydawało mi się, że to jakaś tylko kolejna moda.
DLACZEGO TAK TRUDNO?
Niestety w naszej kulturze uczenie młodych ludzi wdzięczności rozpoczyna się od właściwie zrażenia ich do tej postawy. Wymuszamy na dzieciach dziękowanie za wszystko, nie wyjaśniając tak naprawdę, że to i dla nich ma znaczenie. To pierwszy błąd. Kolejnym jest fakt, że sami tego nie stosujemy na co dzień, a młody człowiek uczy się sporo przez obserwację. Po co ma więc dziękować, jeśli mama czy tata tego nigdy nie robią? Nie będę się już zagłębiać w roszczeniowość, która stała się zarazą naszych czasów. To temat na zupełnie inny wpis. Natomiast przy niej nie ma miejsca na wdzięczność.
NOC DUSZY
Czasami człowiek znajduje się w takim punkcie, z którego wydaje się nie być wyjścia. Swoje przeżycie nazwałam nocą duszy. Wydaje się wtedy, że cały świat rozsypał się na małe kawałeczki i nic nie ma już sensu. Może rozwinę kiedyś ten temat. Natomiast dla mnie był to moment, gdy z braku sił i pomysłów, zaczęłam szukać przeróżnych sposobów na dźwignięcie się i odnalezienie po omacku jakichkolwiek drzwi. Jedną taką rzeczą była joga, o czym już pisałam (zobacz). Natomiast drugą była praktyka wdzięczności.
MAGICZNY ZESZYT
Na czym ona polegała? Założyłam sobie zeszyt, jeden z tych, które zostawiłam w ramach tzw. „przydasiów”. Wypisywałam w nim pod koniec każdego dnia dziesięć rzeczy, za które jestem wdzięczna. Oprócz tego pojawiały się też inne rzeczy. Zwykle zapełniałam całą stronę w zeszycie. Prowadziłam go ponad rok i szczerze? Patrząc wstecz, naprawdę jestem wdzięczna za tę konsekwencję, bo przeżyłam właściwie najtrudniejszy etap, doceniając to, co mam. Przestałam skupiać się na tym czego mi brakuje i co straciłam.
GDY WSZYSTKO WEJDZIE JUŻ W KREW…
Oczywiście po jakimś czasie od tego odeszłam, ale w moim życiu częściej pojawiały się momenty zatrzymania. Wtedy mój umysł mi podpowiadał: „Zobacz, miałaś taki dobry posiłek. Bądź za to wdzięczna” albo „Piękny dziś dzień. Doceń to. Wczoraj było brzydko, a dziś świeci słońce.” To już się w głowie utrwaliło. Odczuwam ogromną wdzięczność za to, co mnie spotyka, za rzeczy, które mi pomagają lub ułatwiają życie, za ludzi, za pogodę, za ciało, które mam i tyle mi daje. Jestem w stanie w każdym momencie coś wymyślić. A na początku ciężko było chociaż o jedną rzecz. A jak już się pojawiła, to mózg chciał odtwarzać ją w nieskończoność.
SERCE ZALANE WDZIĘCZNOŚCIĄ
Myślałam, że już więcej z tej wdzięczności wycisnąć się nie da. Byłam w błędzie. Zaczęłam także głośno doceniać to, co jest i się przydarza. W moim życiu pojawiło się więcej słów, takich jak „dziękuję”, „jestem wdzięczna”, tak po prostu, z potrzeby serca. Zaczęłam też raz na jakiś czas pisać tzw. listy wdzięczności do osób, którym byłam szczególnie za coś wdzięczna albo tak po prostu, za to, że są. Podczas podróży do Indii przekonałam się, że wdzięczność pomaga mi wzmocnić wszystkie zmysły i doznania. Każdego dnia, ale to naprawdę każdego, siadałam nad zeszytem gdzie zapisywałam, co się wydarzyło. Nie skłamię, gdy powiem, że w każdym moim zapisku pojawił się ogrom rzeczy, ludzi czy sytuacji, za które byłam wdzięczna. Tym razem ta wdzięczność wywoływała we mnie łzy wzruszenia. Wydawało mi się, że już więcej przyjąć nie mogę, ale serce jest ogromne i z każdą porcją sobie radziło.
STUDNIA BEZ DNA
To stała się już część mnie i mojego oprogramowania. Wolę okazywać wdzięczność za to, co mam i mi się przytrafia niż z niepokojem patrzeć na to, co było lub może się wydarzyć. Oczywiście, że zdarzają się jeszcze kryzysy, ale to jest moja kotwica, do której wracam za każdym razem. Przypominam sobie, że w życiu mamy tak ogromne spektrum rzeczy, osób, miejsc czy sytuacji, za które możemy być wdzięczni, że prawdopodobnie nigdy tej studni nie opróżnimy do samego dna.
DAJ SIĘ PRZEKONAĆ
Spróbuj już dziś, nawet w tym momencie, wziąć kartkę czy telefon i wypisać chociaż trzy rzeczy/osoby/sytuacje, za które odczuwasz wdzięczność. Powtarzaj to dotąd, aż stanie się to Twoim nawykiem. A jeśli moja historia Cię nie przekonuje, to zerknij jeszcze na korzyści z punktu widzenia nauki (czyż nie o tym właśnie pisałam?):
- Korzyści dla zdrowia psychicznego: niższy poziom depresji, lęku i stresu.
- Poprawa relacji: budowanie silniejszych więzi i wzajemnego zaufania.
- Zwiększenie pozytywnej perspektywy: uwaga zwrócona na pozytywne aspekty życia, nawet w trudnych momentach.
- Fizjologiczne efekty: wpływ na poziom kortyzolu (hormonu stresu) oraz układu odpornościowego.
- Zwiększona empatia: skłonność do zauważania potrzeb innych i oferowania wsparcia.
- Poprawa zadowolenia z życia: wyższy poziom ogólnego zadowolenia z życia.
- Wpływ na zachowania altruistyczne: motywacja do działań altruistycznych i chęci dzielenia się dobrem z innymi.
- Trening umysłu: pomaga bardziej skupić się na pozytywnych aspektach otaczającej nas rzeczywistości.
A teraz pomogę Ci, możesz zacząć ze mną.
Jestem dziś wdzięczna za…
słońce,
kreatywność,
zupę jarzynową,
uśmiech moich domowników,
zapach ciasta jogurtowego z owocami,
umyte włosy,
urlop,
ważne osoby w moim życiu,
internet,
pachnące pranie.