MIŁOŚĆ
Gdy mnie cicho omota
Swym ciepłem i tchnieniem,
Gdy mnie najdzie ochota,
By w czeluściach stać się cieniem,
To ona ogarnie
Powiek rzęsy przejrzyste,
Utuli, ukołysze
W ramiona Morfeusza czyste.
A potem uspokoi oddech,
Myśli pogubi w labiryncie
I z trosk uczyni kilka pociech,
By oddać się jej w zachwycie.
Wzniesie na wyżyny istnienia,
W jej oczach spotkasz czułość.
Dzięki niej doznasz natchnienia,
Tak… to była miłość.