SZKOLNY DZIEŃ JĘZYKÓW OBCYCH
W tym roku odbyła się już druga edycja. Było trochę mniej stresu i niepewności. Każdy z nas wiedział już, co poprawić, zmienić, wyrzucić lub dodać. Jedynym znakiem zapytania było, jak podejdą do tego w tym roku uczniowie? Czy się znów zaangażują? Czy ich kreatywność przekroczy kolejną granicę? A może współpraca się poprawi i będą w stanie lepiej zarządzać czasem przygotowań i podziałem zadań? Było przepięknie – kolorowo, wesoło, smacznie, głośno i bardzo pomysłowo! Jestem jednocześnie dumna, wzruszona i wdzięczna, że to wszystko przybrało tak piękny obrót.
Co roku przy planowaniu prac zespołu językowego na kolejny rok miałyśmy tę samą zagwozdkę. Jakie mamy nowe pomysły z okazji Dnia Języków Obcych i jak sprawić, żeby były w pewnym sensie czymś wyjątkowym. Kolejny raz wrócił do nas pomysł Szkolnego Dnia Języków Obcych na sali gimnastycznej ze stoiskami, śpiewem, tańcem, jedzeniem itp. Co roku było w nas jednak więcej obaw i pytań „a co jeśli…”. Wymieniałyśmy przy tym mnóstwo przeszkód i przeciwników tej idei.
Chciałabym jednak wrócić wspomnieniami do tekstu, który powstał rok temu.
„Czy w tym roku było inaczej? Nie do końca. Znów pojawił się pomysł. Ponownie zagościły wątpliwości, ale chyba wszystkie zgodnie doszłyśmy do wniosku, że czas na zmianę i odważny krok. Czas zrobić coś dla dzieciaków, zaangażować ich w inny sposób, dać się wykazać, pouczyć w trochę inny, nieszablonowy sposób. To wcale nie sprawiło, że nagle wszystkie obawy i lęki odeszły w niepamięć, a stres całkowicie odpuścił. Miałyśmy jednak cel, a on już sam w sobie stał się motywacją.
Postanowiłam pójść za ciosem i zrobić z tego innowację. W końcu to było coś nowego, innego, a jednak miało na celu poszerzać horyzonty dzieciaków, uczyć młodzież współpracy i rozwinąć ich kreatywność. Klamka zapadła. Zobowiązałyśmy się już całkowicie. Pozostało już tylko wszystko zaplanować, podzielić się zadaniami i działać.
Po wybraniu krajów Europy, zrobiłyśmy losowanie wśród klas i w krótkim czasie rozdałyśmy zadania. Entuzjazm dzieciaków już na etapie przygotowań utwierdził mnie w przekonaniu, że warto. Uczniowie praktycznie codziennie dopytywali o zadania, o naszą wizję tego wydarzenia. Radzili się co zrobić, podchodzili do nas również wychowawcy. Zaangażowanie z dnia na dzień było coraz większe.
Nie ukrywam, że na kilka dni przed zaczęłam panikować. Wydawało mi się, że nic nie jest gotowe. Miałam wrażenie, że o czymś istotnym zapomniałam. Dekorację uczniowie zrobili praktycznie na ostatnią chwilę, ale wyglądała cudownie. Pomysł, który zakiełkował w mojej głowie, sprawdził się. Dyplomy przygotowane, nagrody ustalone. Wszystko wydawało się być gotowe, a jednak stres ciągle podsuwał głupie myśli.
W końcu nastał ten dzień. Po zajęciach w jednym budynku szkoły, szybko pobiegłam do drugiego zobaczyć jak radzi sobie tam już koleżanka z dzieciakami. Po przekroczeniu progu sali gimnastycznej stanęłam zupełnie osłupiała. Poczułam natychmiastowy przypływ ciepła w okolicy serca i nie mogłam uwierzyć. To się działo. Młodzież krzątała się to tu, to tam, ozdabiając swoje stanowiska, przypinając flagi, rozkładając jedzenie i świetnie się przy tym bawiąc. Była muzyka, śmiechy, ekscytacja, dużo dobrej energii, ale i lekkie zdenerwowanie. Dla nas wszystkich był to pierwszy raz. Nikt nie wiedział tak naprawdę jak to wypadnie i co z tego powstanie. W moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia. Po raz kolejny poczułam, że wszystko się da i jak tylko ma się to w swojej głowie (przy założeniu, że wypływa to prosto z serca), to nie ma rzeczy niemożliwych!
Efekt końcowy Szkolnego Dnia Języków Obcych zrobił wrażenie chyba na każdym. Nikt nie spodziewał się jak ogromny potencjał ukrywa się gdzieś we wnętrzu uczniów. Największym zaskoczeniem byli ci, którzy na co dzień raczej pozostawali w ukryciu, a tu zostali odkryci na nowo. Dali się ponieść wyobraźni i kreatywności. Pokazali, że mają potencjał i są w stanie tworzyć rzeczy wielkie i robiące wrażenie. Jestem ogromnie dumna z nich, z moich koleżanek i samej siebie. Dałyśmy sobie szansę i zaufałyśmy naszej intuicji, tworząc naprawdę świetne wydarzenie, które wyrwało uczniów ze zwykłej, szarej, szkolnej rzeczywistości.”
Ten rok był jeszcze lepszy! Jeszcze więcej się działo. Wszędzie widać było uczniowskie zaangażowanie i pomysłowość. Podnieśli sobie sami poprzeczkę jeszcze wyżej i nie mogę się doczekać, co będzie za rok. Moim małym marzeniem byłoby ustanowić to wydarzenia za tradycję naszej szkoły. Chciałabym, aby z roku na rok przyciągać jeszcze więcej zainteresowanych, nie tylko z naszej placówki. Nic tak nie uczy współpracy jak wspólny projekt. Ważny jest podział zadań i wspólna odpowiedzialność za efekt końcowy. A najważniejsze to dużo śmiechu i dobrej zabawy przy tym, a wierzę, że tak jest.
Cieszę się, że jestem współorganizatorką tego wydarzenia. Dobrze, że się przyjęło. Bardzo chcę podziękować moim koleżankom za wsparcie i pomoc. W pewnym momencie nawet przejęcie większości zadań. Aneta, Basia i Asia, jeśli to czytacie – jesteście the best! Dziękuję też innym osobom za ciągłe wspieranie, motywowanie i podtrzymywanie tego płomyczka, który rok temu się na dobre rozpalił.
Nie wrzucę tu zdjęć, bo nie chciałabym wykorzystywać wizerunku moich uczniów bez zgody. Jeśli ktoś bardzo chce, może poszukać fanpage mojej szkoły i tam wszystko zobaczy 🙂