Skip to content
SOUL BETWEEN POEMS
SOUL BETWEEN POEMS

Dusza pomiędzy wierszami

  • STRONA GŁÓWNA
  • TWÓRCZOŚĆ
    • „Child” – pierwsze „muzyczne” dziecko
    • Desire of Love – tekst
    • TŁUMACZENIA
      • Terra – tłumaczenie piosenki
      • Biografia po angielsku
      • Konkurs na przekład piosenki filmowej
      • Streszczenie artykułu naukowego
    • Wiersze
    • ZAPISKI CODZIENNOŚCI
      • Istota małych rzeczy
      • Niby zwyczajny dzień
      • Życie w pędzie
      • TOP 10 teledysków z dzieciństwa
      • Weekendowy detoks offline
      • „Głos” ciała
  • INSPIRACJE
    • ORIENT
    • CHÓR BEL CANTO
    • LUDZIE
      • KAROLINA KORWIN PIOTROWSKA
    • STAROŻYTNOŚĆ
    • MUZYKA
      • ARIANA GRANDE
      • BEATA KOZIDRAK
      • DEAD CAN DANCE
      • Diego Navarro
      • EÍMEAR NOONE
      • ENYA
      • HANS ZIMMER
      • JUSTYNA STECZKOWSKA
      • MARIAH CAREY
      • RENATA PRZEMYK
  • KULTURA
    • Koncert Muzyki Filmowej
    • Andrzej Krzywy z Zespołem
    • Beata. Exclusive TOUR
    • The World of Hans Zimmer
    • Koncert Ennio Morricone
    • Festiwal Muzyki Filmowej
      • 9. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • Cinematic Piano, Wars & Kaper, Dronsy
        • Gala Muzyki Filmowej: Animacje
        • Indiana Jones – film z muzyką na żywo
        • Master Classes: Sesja #21
        • Scoring4Polański
        • Video Game Show: Wiedźmin 3 Dziki Gon
      • 10. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • 10. FMF Gala Jubileuszowa
        • TITANIC Live in Concert
      • Gladiator Live in Concert
      • 11. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • Video Games Music Gala
      • 12. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • FMF Gala: The Glamorous Show
      • FMF ONLINE
    • Koncerty – Akademia Chóralna
      • Koncerty Akademii Chóralnej
      • Rytmy Świata w Narodowym Forum Muzyki
      • Singing Europe 2016
    • Koncerty – Justyna Steczkowska
      • Jose Carreras & Justyna Steczkowska
      • Koncert Justyny Steczkowskiej – Alkimja
      • Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach – cz. 1
      • Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach – cz. 2
      • 2. Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach
    • Lato z Radiem
      • Lato z Radiem – zespół Ira
      • Lato z Radiem – Varius Manx
    • Koncerty – Renata Przemyk
      • Renata Przemyk – Akustik Trio
      • Renata Przemyk – koncert Ya Hozna
    • Teatr
      • PIĘKNA LUCYNDA
      • Lekarz mimo woli
      • Tramwaj zwany pożądaniem
    • Wild Hunt Live – Percival
    • Scena Perspektywa
      • Wszystko kwitnie – koncert wiosenny
  • PODRÓŻE
    • Bułgaria – pełna złocistego piasku
    • Grecja
      • Rodos – wyspa słońca
    • Hiszpania
      • Buñol – urokliwe miasteczko
      • Majorka – królowa Balearów
      • Wyspy Kanaryjskie
        • Fuerteventura – idylla dla zabieganych
          • Fuerteventura – Oasis Park
          • Fuerteventura – krótki poradnik
        • Lanzarote – księżycowa kraina
          • Lanzarote – krótki poradnik
        • Teneryfa – rajska wyspa
    • Kanada
      • Ottawa – Kanada w pigułce
    • Polska
      • Toruń – pierniczkowe miasto
  • O MNIE
  • KONTAKT
  • English
  • Polski

Posts Tagged with Justyna Steczkowska

2. Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach

Druga odsłona niezwykłego koncertu. Muzyka Filmowa, którą każdy kojarzy. Dwie znakomite wokalistki oraz pięciu nietuzinkowych piosenkarzy, zespół wokalny, grupa taneczna i ogromna orkiestra – tak wyglądała kolejna edycja Koncertu Muzyki Filmowej w Katowicach. Całemu wydarzeniu towarzyszyła Grażyna Torbicka – wybitna znawczyni filmu, a co za tym idzie, także muzyki filmowej.

2. KONCERT MUZYKI FILMOWEJ W KATOWICACH

Już przed samym koncertem zaobserwować można było pewne zmiany w stosunku do pierwszej edycji. Scena podzielona była na dwa „piętra”. Na dole, znajdowała się przestrzeń dla solistów i tancerzy, a na górze – miejsce dla orkiestry. Do tego dwa wielkie ekrany na dwóch poziomach. Pomysł wydawał się idealny – niestety wkrótce okazało się, że dla widza siedzącego w pierwszych rzędach wyższy ekran był praktycznie niewidoczny. Dla osób siedzących z tyłu widoczność z pewnością była lepsza. Natomiast słyszałam opinie że obraz na tych dwóch ekranach nie zawsze łączył się spójnie ze sobą. Tym razem przed koncertem znalazło się wyświetlono na ekranach wszystkich partnerów i krótką reklamę promującą inne wydarzenie agencji Royal Concert. Moim zdaniem jest to na plus, bo w końcu każdy widz ma prawo wiedzieć kto tak naprawdę pomógł w powstaniu tego projektu i co innego można jeszcze obejrzeć.

WPROWADZENIE

Koncert rozpoczął się kilka minut po dziewiętnastej dobrze znaną każdemu „Odyseją Kosmiczną”. Po tym krótkim wstępie na scenie pojawiła się Grażyna Torbicka, która wprowadziła widza w świat kina i muzyki filmowej. O profesjonalizmie pani Grażyny i jej lekkości w mówieniu oraz opowiadaniu ciekawych anegdot pisałam przy okazji poprzedniej edycji (PRZECZYTAJ). Postaram się w tej relacji opisać tylko te wykonania, które wywarły na mnie pozytywne lub negatywne wrażenie. Te, które dostarczyły wzruszeń i pięknych emocji oraz te, które niestety lekko mogły zirytować. Wiem jednak, że sumując to wszystko – więcej było tych dobrych doznań i na nich będę chciała się głównie skupić.

I WILL FOLLOW HIM

„I Will Follow Him” to typowo gospelowy utwór ze znakomitej komedii „Zakonnice w przebraniu”. Muzyka chóralna jest mi bliska nie od dziś, a ten utwór doskonale oddaje to, jak dzisiaj wygląda nasz chór. Początek bardzo wolny, dostojny i śpiewany pełną klasyką, by za chwilę przejść w zwariowany, rozrywkowy rytm. Oryginał składa się wyłącznie z głosów żeńskich, dlatego wykonanie Sound’n’Grace przypadło mi bardziej do gustu. Podobała mi się też energia włożona w drugą część piosenki i to niesamowite zaangażowanie każdej osoby z tego zespołu.

DIVA DANCE

„Diva Dance” to utwór pochodzący z filmu „Piąty element”, który są w stanie wykonać nieliczni na całym naszym świecie. Justyna Steczkowska podjęła się tego wyzwania. Nie ukrywam, że bardzo bałam się czy będzie w stanie podołać tak trudnemu wykonaniu, w którym skakanie po oktawach to coś normalnego, a niektóre dźwięki, które są tam śpiewane wielu ludziom wydają się niemożliwe do zaśpiewania. Do tego jeszcze niezwykle trudny język francuski i to praktycznie cały czas na wysokich dźwiękach. Jednak Justyna płynęła po dźwiękach bardzo swobodnie.

W drugiej części cały utwór zyskał większej mocy i dzięki temu można było w pełni cieszyć się wokalizami artystki. Gdzieś tam na samym początku może coś nie do końca poszło tak jak miało, ale ciężko byłoby dojrzeć u Justyny jakieś nieprofesjonalne zachowanie z tego powodu – zachowała zimny profesjonalizm śpiewając dalej. Potem było już tylko lepiej i gęsia skórka od razu rozeszła się po całym moim ciele. Zabawa krótkimi dźwiękami skaczącymi wysoko ponad pięciolinią była dla mnie mistrzostwem. Przyznam szczerze, że Justyna wokalnie wciąż potrafi mnie zaskoczyć i sprawić, że moja dusza zupełnie odpływa w krainę anielskich dźwięków. To wykonanie na pewno zostanie mi na długo w głowie!

THE NEW DIVIDE

„The New Divide” z filmu „Transformers” to jeden ze słabszych punktów tego wieczoru. Tym razem ten utwór niestety nie zachwycił niczym. Niezbyt lubię mocne brzmieniowo kawałki (chociaż np. muzyka Briana Tylera czy Elliota Goldenthala do takich należy, a wcale mnie nie odpycha). Jednak „The New Divide” Linkin Park w tej aranżacji nie przypadł mi do gustu. Oryginał, ze względu na wokalistę jest w miarę przyjemny, a tu niestety Gabriel Fleszer mnie mocno rozczarował. Miałam wrażenie, że się trochę męczy w tej piosence, ale nie wiem z czego to wynikało. Nie znam twórczości tego człowieka na tyle by ocenić czy utwór został odpowiednio dobrany do jego możliwości. Jedyne co nadało świeżości i fajnego brzmienia były znów smyczki Polskiej Orkiestry Muzyki Filmowej.

FALLING SLOWLY

Chyba najbardziej wzruszający duet tego wieczoru. Kayah i Igor Herbut zaśpiewali „Falling Slowly” tak, jakby naprawdę pragnęli sobie powiedzieć te wszystkie słowa. Niezwykle nostalgiczne i wzruszające wykonanie podkreślone smyczkami i pięknym dwugłosowym refrenem. Rzadko zdarza się, że oryginał wypada słabiej przy kolejnych, innych aranżacjach, a tutaj tak właśnie było! Na chwilę przeniosłam się w zupełnie inny świat i z przymkniętymi oczami przysłuchiwałam się tej mocnej chemii między artystami, bo nie da się tego inaczej nazwać. Aż było przykro, gdy utwór się skończył.

TIME OF MY LIFE

Zakończenie pierwszej części było chyba najlepszym, jakim mogłoby być. Nie znam chyba nikogo kto nie znałby utworu „Time of My Life” z kultowego już filmu „Dirty Dancing”. Justyna Steczkowska zaśpiewała w duecie z Kubą Badachem. Muszę przyznać, że wypadli naprawdę dobrze. Jednak coś, co bardziej przykuło moją uwagę tym razem to duet tancerzy, Edyta Herbuś i Tomasz Barański, którzy wcielili się w postacie głównych bohaterów i znakomicie odtworzyli taniec z filmu. Do tego grupa taneczna „Next” wyszła z Tomaszem Barańskim do publiczności i wyciągnęli kilka osób do tańca. Byłam jedną z tych szczęściar, które ruszyły do tańca i muszę przyznać, że na chwilę nie wiedziałam w ogóle gdzie jestem i co się dzieje, ale świetnie się bawiłam. To był „time of my life” i na pewno pozostanie on w mojej pamięci na długo.

CHICAGO

Po krótkiej przerwie powróciliśmy na halę Spodka, by wejść w 2. Koncert Muzyki Filmowej od nowa. Tym razem z ogromnym przytupem. Justyna Steczkowska wraz z Sound’n’Grace zaśpiewała kilka utworów z musicalu „Chicago”, w tym moje ulubione „Cell Block Tango”. Muszę przyznać, że nie spotkałam się jeszcze z wersją tego utworu, która by mnie nie zachwyciła. Tak sobie pomyślałam, że Justyna Steczkowska i w musicalu mogłaby bez problemu występować. Śpiewa genialnie, a do tego potrafi też świetnie tańczyć i bawić się tym, co robi. W tym repertuarze w końcu miała okazję pokazać pazur i nieco niższe niż zazwyczaj dźwięki.

WRITING’S ON THE WALL

Muzyka z Jamesa Bonda zawsze kojarzy mi się niezwykle emocjonująca. Zwłaszcza, gdy wykorzystywane są w niej smyczki. „Writing’s on the Wall” w wykonaniu Arka Kłusowskiego to coś naprawdę niesamowitego! Miałam ogromne ciarki, zwłaszcza, gdy przechodził w falset. Do tego jeszcze piękny i emocjonalny taniec Edyty Herbuś i Tomasza Barańskiego. Co tu dużo mówić… Aż się łezka w oku zakręciła…

LISTA SCHINDLERA

Czegoś takiego z pewnością jeszcze nie było na takim koncercie. Muzyka Johna Williamsa do „Listy Schindlera” wybrzmiała w Spodku magicznie, wręcz nieziemsko. A przyczyniła się do tego Krystyna Steczkowska, która miała swoje solo na skrzypcach. Uwielbiam patrzeć na nią, gdy gra, ale tym razem skupiłam swoją uwagę tylko na jej skrzypcach. Cieszę się, że nie wprowadzono jakiś rażących zmian w tym utworze i słuchacz całą swoją uwagę mógł skupić na dźwiękach solistki. Byłam wzruszona do granic. Na tych kilka chwil cała ogromna hala Spodka zamarła.

NA KONIEC ŚWIATA

„Na koniec świata” to utwór, na który czekałam już tak naprawdę od pierwszej edycji. Piosenka napisana przez samą Justynę Steczkowską ze słowami Edyty Bartosiewicz. Pojawiła się w filmie o tym samym tytule „Na koniec świata”. Znałam ten utwór już w dwóch zupełnie różnych wersjach. Teraz miałam okazję usłyszeć wersję na orkiestrę. Z początku byłam niezbyt przekonana, ale szybko usłyszałam w niej świeżość i mocniejsze podkreślenie smyczków, co ogromnie mi się spodobało.

Sama Justyna też nieco pozmieniała sposób śpiewania oraz przyozdobiła pięknymi wokalizami, ale co było dla mnie najważniejsze? Stała przede mną Justyna Steczkowska, która w końcu wylądowała znów w swoim muzycznym świecie. Dla kogoś, kto nie śledzi jej kariery może nie być żadnej różnicy, jednak ja już od pierwszych dźwięków ujrzałam Justynę, która całym swoim ciałem i duszą chłonie dźwięki i gdzieś mocno w sobie nimi żyje przekazując nam tę energię i te wszystkie emocje, które chce dla nas tworzyć. Miałam ciary, byłam wzruszona do granic, moje oczy mocno się zaszkliły… Chłonęłam tych kilka minut najintensywniej jak tylko potrafiłam.

I SEE FIRE

Drugi cudowny duet tego wieczoru zaśpiewał piosenkę znaną z „Hobbita” – „I See Fire”. A byli to, Igor Herbut i Justyna Steczkowska. Nie sądziłam, że ktoś będzie w stanie dorównać Edowi Sheeranowi, a tymczasem Igor dał sobie świetnie radę. Już sam początek wprowadził nas w niesamowity klimat. Najpierw muzyka była ograniczona niemalże tylko do gitary, by później doszły jeszcze skrzypce. Justyna przejęła od Igora refren. Z pewnością różniła się od oryginału, bo w końcu nie był to męski głos, ale dodało to uroku. Przy drugim refrenie dołączył do niej jeszcze Igor i stworzyli naprawdę ciekawe zestawienie harmoniczne. Jednak najlepszym momentem dla mnie była końcówka. Tam ich głosy potrafiły już tak wszystkich zaczarować, że aż trudno mi było złapać oddech. Ludzie zaświecili swoje telefonu i stworzyli dodatkowo magiczny nastrój. Kto by pomyślał, że dwie osoby siedzące spokojnie na krzesełkach tak mocno zaczarują katowicką publiczność na tych kilka minut.

PODSUMOWANIE

Podsumowując, 2. Koncert Muzyki Filmowej należał do udanych. Znalazło się kilka utworów, których wolałabym nie usłyszeć. Wymieniłam właściwie tylko utwór z Transformers, ale nie podobała mi się znów aranżacja utworów Hansa Zimmera czy zestawienie duetu Justyna Steczkowska z Piotrem Cugowskim, gdzie wokalistki nie było kompletnie słychać. Największe wrażenie zrobili na mnie Kayah i Igor Herbut. Każdy z nich idealnie znalazł się w swoim repertuarze i pokazał, że muzyka to nie tylko techniczna oprawa dźwięków, ale również emocjonalność. Jestem również niesamowicie dumna z Justyny Steczkowskiej, choć jak dla mnie śpiewanie np. „I Don’t Want to Miss a Thing” w duecie z Piotrem Cugowskim czy śpiewanie utworu „Shoop” kompletnie nie pasują do niej. Arek Kłusowski nie miał zbyt wielkiego pola do popisu, a jednak wystarczył utwór z Jamesa Bonda, by pokazał jakim jest uzdolnionym muzykiem.

Piotr Cugowski to niestety nie moja bajka, ale doceniam to, że wybierał rozważnie utwory i do każdego z nich pasował idealnie. Kuba Badach ma naprawdę ogromny potencjał, ale czegoś mu niestety brakuje. Potrafił pięknie zaśpiewać piosenkę z „Króla Lwa”, ale była ona po prostu ładna i poprawna. Nie została na dłużej w pamięci. Natomiast Gabriel Fleszar nie pasował mi w ogóle do tego klimatu. Być może jest jeszcze zbyt młody i takie wielkie wydarzenia go stresują. Być może to ja po prostu go nie kupuję i nie potrafię się przekonać do takiej stylistyki.

CZY WARTO?

Gdybym miała komuś polecić ten koncert to byliby to zwyczajni ludzie. Niekoniecznie pasjonaci muzyki filmowej, bo tak naprawdę uwaga była głównie skupiona na oscarowych tytułach i piosenkach, które od lat goszczą na listach przebojów. Niewiele było typowej muzyki filmowej, która wprawia człowieka w osłupienie, ale myślę, że od tego są inne koncerty i festiwale. Myślę, że agencja Royal Concert postanowiła dobrać repertuar zgodnie z upodobaniami przeciętnego słuchacza. Nie jest to jednak wadą, jeśli choć na chwilę zastanowimy się czy byliby w stanie zapełnić ogromne hale widowiskowe, gdyby grali same ambitne i niszowe cudne kompozycje, które jednak nie przyciągną aż tak wielkiej ilości ludzi, jak motywy z kultowych filmów dobrze znane przeciętnemu Polakowi.

 

 

 

 

 

Share this:

  • Click to share on Facebook (Opens in new window)

KAROLINA KORWIN PIOTROWSKA

Dziennikarka nietuzinkowa… Jeden z bardziej wartościowych ludzi w wielkim świecie szołbizu… Kobieta, która nie boi się mówić i mówi. Specjalistka, która wypowiada się tylko w znanych dla siebie dziedzinach… Inspiracja dla młodych pokoleń dziennikarzy… Nadzieja na to, że polskie media całkowicie nie zgłupieją…
Karolina Korwin Piotrowska
Fot. Bartek Wieczorek/LAF AM (magazyn VIVA)

Choć nie miałam możliwości poznać Karoliny Korwin Piotrowskiej wierzę, że to co mówi i robi wychodzi prosto z jej serca. Życzę sobie, abym w końcu mogła ją kiedyś spotkać na kolejnej premierze jej książki. Z pewnością imponuje mi pod paroma względami, ale zacznę od początku.

Karolina Korwin PiotrowskaKRÓTKA HISTORIA (NIE)POZNANIA

Po raz pierwszy dowiedziałam się o niej, gdy miała gościć w swoim programie Magiel Towarzyski Justynę Steczkowską. Do dziś pamiętam ten wywiad. Inny niż te wszystkie słodkie i cukierkowe pseudo-wywiady z kolorowych magazynów, gdzie nie mówi się o prawdziwym talencie artysty, ale o tym co zjadł na śniadanie i co kupił w markowym sklepie. Zadawała mądre pytania i potrafiła uzyskać na nie odpowiedź. Od razu przykuła moją uwagę i szybko po obejrzeniu tego odcinka wyruszyłam na przekopywanie internetu, by dowiedzieć się o niej jak najwięcej.

Fakt, nie odkryłam z kim sypia, co je na kolację i czyją bluzkę ma na zdjęciu czy podczas programu, ale dowiedziałam się, że bardzo kocha psy. Plus. Zaczęłam śledzić jej felietony i wpisy na facebooku, a później poprosiłam Św. Mikołaja o jej książkę – Ćwiartkę raz. Do dziś pamiętam jak się ze mnie śmiała rodzina, że będę to rok męczyć. Ku ich zdziwieniu, szybko przeczytałam i czułam niedosyt. Szybko zamówiłam wydaną wcześniej Bombę. Tak zamknęłam etap poszukiwań prywatnych informacji skupiając się na wiedzy, którą się z nami dzieli.

Karolina Korwin PiotrowskaSZOŁBIZ JEST FEEEEE….

Już dziś mogę się przyznać, że to Karolina Korwin Piotrowska oduczyła mnie zaglądania na wszystkie pieski, buciki i inne tabloidy. Dotarło do mnie w końcu, że prawdy i tak się tam nie doszukam, a tracę tylko swój cenny czas. Poszukiwanie nietuzinkowych artystów, o których nie przeczytam w codziennej prasie i nie ujrzę często na ekranie, nabrało większego sensu. Nie idą za tym tak wielkie pieniądze jak za celebrytami z pierwszych stron, ale czy tu chodzi o moje pieniądze? Poniekąd też, bo to ja je bez sensu wydawałam na głupie pisma, z których i tak nie dowiadywałam się prawdy. Karolina Korwin Piotrowska odwróciła trochę moje myślenie. Dziś wolę zakupić płytę artysty czy obejrzeć film, by samej ocenić ich potencjał i dowiedzieć się czy trafią oni w mój gust. Tak odkrywam wiele wspaniałych ludzi, o których się nie mówi albo mówi się bardzo niewiele. Skupiam się na ich sztuce i pracy, a nie u kogo kupują buty czy ile skandali już wywołali.

Karolina Korwin Piotrowska

WIEDZA PRZEDE WSZYSTKIM

Karolina Korwin Piotrowska prócz bycia moim szołbiznesowym guru, który uczy polskie społeczeństwo obchodzenia się z tym całym światkiem gwiazd, stała się dla mnie specjalistą w dziedzinie filmu. Być może nie jest najlepsza, ale robi to z pasją. To widać po jej recenzjach, po jej książce Krótka książka o miłości, a teraz również po programie DKF. Jednak ona na tym nie poprzestaje, wciąż szuka, tworzy i zdobywa wiedzę, czym wzbudza jeszcze większy szacunek.

Gdy po raz pierwszy wzięłam do rąk #Sławę – jej najnowszą książkę – jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiłam, to zajrzałam na ostatnie strony gdzie znajdowała się bibliografia. To nie była książka napisana przez zadufaną w sobie celebrytkę, która pozjadała wszystkie rozumy, tylko przez fachowca, który nieustannie szuka, sprawdza i analizuje. Taka też jest najnowsza książka – pełna faktów i spojrzeń na różne znane osobistości. Nie mogę tu też zapomnieć o subiektywnej ocenie. Karolina Korwin Piotrowska często podkreśla, że to jej opinia i każdy może sobie sądzić, co chce. W tym jest mistrzynią, bo na każdy temat ma swoje spojrzenie i nie daje się manipulować nikomu ani niczemu. Przynajmniej takie wrażenie sprawia od lat. Mało tego, zmusza człowieka do myślenia i tworzenia własnych opinii, a nie do kopiowania innych.

DKarolina Korwin PiotrowskaLACZEGO INSPIRUJE?

Cenię Karolinę Korwin Piotrowską za rzeczowość i ogromną wiedzę. Wiem, że jeśli się na czymś nie zna, to po prostu się nie wypowiada. Mało jest teraz takich ludzi. Ludzi, którzy potrafią się przyznać przed sobą i innymi, że czegoś nie wiedzą. Ona się nie boi – nikogo ani niczego. Stała się moją inspiracją nie tylko dlatego, że pozwoliła mi otworzyć oczy na pewne sprawy, w które czasami szłam ślepo za tłumem. Inspiruje mnie przede wszystkim pracowitością, uporem i nieustannym dążeniem do perfekcji, do zdobywania wiedzy i umiejętności. Dodatkowo zyskuje u mnie sporo poprzez swoją naturalność. Może to nie mój styl, może widziałabym ją inaczej, ale to nie moja sprawa. Grunt, że nie przejmuje się innymi i opinie złośliwych ma głęboko w dupie.

Pani Karolino, chapeau bas! Mam tylko jedno małe, ale… W #Sławie, w rozdziale „Ikona” zabrakło Pani nazwiska.

Share this:

  • Click to share on Facebook (Opens in new window)

Metafizyka

Posted on 10 września 201615 maja 2017

METAFIZYKA

 

Wyśniłam duszę
I oddaliłam księżyca blask,
Który odkrył przede mną karmę
– Pocieszycielkę dobra
Prześladowcę zła

Przetarłam oczy
I odsłoniłam słońca promienie,
Które wybudziły ze snu  mantrę
– Kusicielkę spokoju
Zabójcę chaosu

Zatopiłam myśli
I przykryłam nieskończoności falami,
Które swymi palcami splotły mudrę
– Zwolenniczkę radości
Adwersarza smutku

Oplotłam serce
I związałam wolności węzłami,
Które przynoszą odpowiedź przez medytację
– Miłośniczkę zaufania
Wroga nienawiści


Data:

19.01.2016

Miejsce:

Sosnowiec

Inspiracja:

Wiersz ten z pewnością do prostych nie należy. Jest pełen niedopowiedzeń. Inspirowany w pełni Orientem i jedną z piosenek Justyny Steczkowskiej „Pomazana” z płyty „XV„. Dlaczego? Nie potrafię do końca odpowiedzieć, ale wiem, że wiersz jest początkiem czegoś nowego. Pozostawia przeszłość w tyle i pozwala mi iść dumnie dalej. Czytając go po tak długim czasie jestem z siebie dumna! I jestem dumna z tego, w jakim miejscu się znalazłam. Wszystko to zasługa decyzji podjętych w czasie, gdy w mojej głowie powstawało najwięcej wierszy.

Na pierwszy rzut oka wiersz ukazuje zależność jednej rzeczy od drugiej. Ten temat poruszany był nawet przez filozofów – czy dana rzecz byłaby w stanie istnieć bez swojego przeciwieństwa? Może tak, a może nie…

Share this:

  • Click to share on Facebook (Opens in new window)

Cygańskie Wesele

Posted on 29 sierpnia 201615 maja 2017

CYGAŃSKIE WESELE

Raz w Toruniu,

A było to w grudniu,

Pewna znana Cyganeczka

Zawitała do miasteczka

Wesele huczne wyprawiła,

Gości pełna sala się bawiła,

Częstowała toruńską kiełbasą i czystą wódką

Wyśpiewując, to wesołą, to smutną pieśń romanijską,

Wokół niej krążyły inne Cyganeczki,

Suknie wirowały, gdy szalały tancereczki,

Trąbki wtórowały do rytmu tamburyna,

Czardaszem oczarowała wszystkich Cyganka Krystyna,

Misza wodzirejem był nieustraszonym,

Gościom polewał wbrew swym przełożonym.

Cygańska królowa nie znała litości

I przysporzyła widowni sporo radości

Wahasz się jeszcze czy przyjść na to widowisko?

To może przekona Cię Steczkowskiej nazwisko?

Cygańska Justyna panu powróży z kart,

A pani zaklęcia podpowie – to nie żart!

Muzyka, tańce, zabawa aż do rana,

To na koncercie zapewni Dziewczyna Szamana!

Nie czekaj dłużej i wydaj trochę mamony,

Będziesz z pewnością przedstawieniem zachwycony!


DATA:

9.01.2016

MIEJSCE:

Dom

Inspiracja:

Ten wiersz powstał na potrzeby konkursu, który notabene wygrałam. Inspiracją w tym wypadku znów była Justyna Steczkowska i jej niesamowity cygański koncert. Nawet, jeśli ten wiersz różni się od reszty mojej twórczości, a różni się… Postanowiłam go zamieścić. Inny jest przede wszystkim styl, nastrój i struktura – co tu dużo mówić – ważny był wtedy odpowiedni przekaz, a rymy wyszły same, lepiej czy gorzej. Przyznam szczerze, że o nim zapomniałam, a koncert Justyny Steczkowskiej z Orkiestrą Cygańską, który odbył się 27 sierpnia w Sopocie przypomniał mi o tym zabawnym tekście.

A tak trochę od strony prywatnej – sopocki koncert znów udowodnił mi jak bardzo kocham muzykę i ludzi. Ponadto znów uwierzyłam w swoje marzenia i wciąż chcę je spełniać jedno po drugim – przychodzi to czasem z ogromnym wysiłkiem, ale skutki szczęścia są niewyobrażalnie pozytywne! WARTO!!!

Share this:

  • Click to share on Facebook (Opens in new window)

NOC

Posted on 8 sierpnia 201615 maja 2017

NOC

Mrok zapada cicho  
milknę razem z nim

Las oddaje mi dusze
odpływam razem z nim

Morze w niepokój wpada
niecierpliwię się wraz z nim

Gwiazdozbiór zakrywa niebo
poszukuję światła w nim

Przyjaciel stoi tuż obok
oddycham razem z nim


Data:

3.08.2016

Miejsce:

Jastrzębia Góra, Polska

Inspiracja:

Nigdy nie sądziłam, że na drugim końcu Polski, z dala od domu i ludzi, którzy mnie widują codziennie, odnajdę spokój i szczęście. Stało się tak podczas mojego krótkiego pobytu w Jastrzębiej Górze, gdzie nocowałam po koncercie Justyny Steczkowskiej, razem z moimi przyjaciółmi. Zanim jednak udaliśmy się na odpoczynek, dotarliśmy do Gwiazdy Północy – tam niebo było piękniejsze niż gdziekolwiek indziej, a siłę naszej więzi przypieczętował utwór Justyny z płyty Anima – „Wybaczcie mnie złej”… Do tego szum drzew i morza… Jedna z bardziej magicznych chwil… Pośród przyjaciół, natury i mroku…

Share this:

  • Click to share on Facebook (Opens in new window)
Older Posts

WIERSZE

Copyright © 2023 Paulina Merz. All rights reserved.