Skip to content
SOUL BETWEEN POEMS
SOUL BETWEEN POEMS

Dusza pomiędzy wierszami

  • STRONA GŁÓWNA
  • TWÓRCZOŚĆ
    • TŁUMACZENIA
      • „Child” – pierwsze „muzyczne” dziecko
      • Desire of Love – tekst
      • Terra – tłumaczenie piosenki
      • Biografia po angielsku
      • Konkurs na przekład piosenki filmowej
      • Streszczenie artykułu naukowego
    • WIERSZE
    • ZAPISKI CODZIENNOŚCI
  • INSPIRACJE
    • ORIENT
    • CHÓR BEL CANTO
    • LUDZIE
      • KAROLINA KORWIN PIOTROWSKA
    • STAROŻYTNOŚĆ
    • MUZYKA
      • ARIANA GRANDE
      • BEATA KOZIDRAK
      • DEAD CAN DANCE
      • Diego Navarro
      • EÍMEAR NOONE
      • ENYA
      • HANS ZIMMER
      • JUSTYNA STECZKOWSKA
      • MARIAH CAREY
      • RENATA PRZEMYK
  • KULTURA
    • Koncerty
      • Młodzieżowa Orkiestra Symfoniczna
        • Koncert Muzyki Filmowej
        • Dni Ziemi Jordanowskiej – Koncert Muzyki Filmowej
      • Koncerty – Akademia Chóralna
        • Koncerty Akademii Chóralnej
          • Rytmy Świata w Narodowym Forum Muzyki
          • Singing Europe 2016
      • Koncerty – Justyna Steczkowska
        • Jose Carreras & Justyna Steczkowska
        • Koncert Justyny Steczkowskiej – Alkimja
        • Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach – cz. 1
        • Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach – cz. 2
        • 2. Koncert Muzyki Filmowej w Katowicach
      • Lato z Radiem
        • Lato z Radiem – zespół Ira
        • Lato z Radiem – Varius Manx
      • Koncerty – Renata Przemyk
        • Renata Przemyk – Akustik Trio
        • Renata Przemyk – koncert Ya Hozna
      • Wild Hunt Live – Percival
      • Scena Perspektywa
        • Wszystko kwitnie – koncert wiosenny
      • Andrzej Krzywy z Zespołem
      • Beata. Exclusive TOUR
      • The World of Hans Zimmer
      • Koncert Ennio Morricone
    • Festiwal Muzyki Filmowej
      • 9. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • Cinematic Piano, Wars & Kaper, Dronsy
        • Gala Muzyki Filmowej: Animacje
        • Indiana Jones – film z muzyką na żywo
        • Master Classes: Sesja #21
        • Scoring4Polański
        • Video Game Show: Wiedźmin 3 Dziki Gon
      • 10. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • 10. FMF Gala Jubileuszowa
        • TITANIC Live in Concert
      • Gladiator Live in Concert
      • 11. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • Video Games Music Gala
      • 12. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie
        • FMF Gala: The Glamorous Show
      • FMF ONLINE
    • Teatr
      • PIĘKNA LUCYNDA
      • Lekarz mimo woli
      • Tramwaj zwany pożądaniem
  • PODRÓŻE
    • Bułgaria – pełna złocistego piasku
    • Grecja
      • Rodos – wyspa słońca
    • Hiszpania
      • Buñol – urokliwe miasteczko
      • Majorka – królowa Balearów
      • Wyspy Kanaryjskie
        • Fuerteventura – idylla dla zabieganych
          • Fuerteventura – Oasis Park
          • Fuerteventura – krótki poradnik
        • Lanzarote – księżycowa kraina
          • Lanzarote – krótki poradnik
        • Teneryfa – rajska wyspa
    • Indie – piękno ukryte w złożoności
      • Delhi – nieokiełznana stolica
    • Indonezja – czy to jawa czy balijski sen?
      • Jawa – kraina snu na jawie
    • Kanada
      • Ottawa – Kanada w pigułce
    • Polska
      • Toruń – pierniczkowe miasto
  • O MNIE
  • KONTAKT
  • English
  • Polski

Posts Tagged with joga

Wdzięczność

Posted on 11 sierpnia 202311 sierpnia 2023

Magiczna moc wdzięczności

Wdzięczność obecnie zyskała dość dużą sławę. Z naukowego punktu widzenia ma ona swoje zalety, o czym wspomnę na końcu tego wpisu. Ajurweda nie mówi wprost o czymś takim jak wdzięczność, aczkolwiek są pewne obszary, w których można ją znaleźć.

Nie ukrywam, że jakieś pięć lat temu, podchodziłam do tego tematu bardzo sceptycznie. Nie bardzo wierzyłam w to, że coś może się zmienić po praktykowaniu wdzięczności. Pomijam fakt, że byłam wtedy w takim stanie, że chyba nie wierzyłam już w żaden sposób, który mógłby zmienić moje nastawienie do życia. Wydawało mi się, że to jakaś tylko kolejna moda.

DLACZEGO TAK TRUDNO?

Niestety w naszej kulturze uczenie młodych ludzi wdzięczności rozpoczyna się od właściwie zrażenia ich do tej postawy. Wymuszamy na dzieciach dziękowanie za wszystko, nie wyjaśniając tak naprawdę, że to i dla nich ma znaczenie. To pierwszy błąd. Kolejnym jest fakt, że sami tego nie stosujemy na co dzień, a młody człowiek uczy się sporo przez obserwację. Po co ma więc dziękować, jeśli mama czy tata tego nigdy nie robią? Nie będę się już zagłębiać w roszczeniowość, która stała się zarazą naszych czasów. To temat na zupełnie inny wpis. Natomiast przy niej nie ma miejsca na wdzięczność.

NOC DUSZY

Czasami człowiek znajduje się w takim punkcie, z którego wydaje się nie być wyjścia. Swoje przeżycie nazwałam nocą duszy. Wydaje się wtedy, że cały świat rozsypał się na małe kawałeczki i nic nie ma już sensu. Może rozwinę kiedyś ten temat. Natomiast dla mnie był to moment, gdy z braku sił i pomysłów, zaczęłam szukać przeróżnych sposobów na dźwignięcie się i odnalezienie po omacku jakichkolwiek drzwi. Jedną taką rzeczą była joga, o czym już pisałam (zobacz). Natomiast drugą była praktyka wdzięczności.

MAGICZNY ZESZYT

Na czym ona polegała? Założyłam sobie zeszyt, jeden z tych, które zostawiłam w ramach tzw. „przydasiów”. Wypisywałam w nim pod koniec każdego dnia dziesięć rzeczy, za które jestem wdzięczna. Oprócz tego pojawiały się też inne rzeczy. Zwykle zapełniałam całą stronę w zeszycie. Prowadziłam go ponad rok i szczerze? Patrząc wstecz, naprawdę jestem wdzięczna za tę konsekwencję, bo przeżyłam właściwie najtrudniejszy etap, doceniając to, co mam. Przestałam skupiać się na tym czego mi brakuje i co straciłam.

GDY WSZYSTKO WEJDZIE JUŻ W KREW…

Oczywiście po jakimś czasie od tego odeszłam, ale w moim życiu częściej pojawiały się momenty zatrzymania. Wtedy mój umysł mi podpowiadał: „Zobacz, miałaś taki dobry posiłek. Bądź za to wdzięczna” albo „Piękny dziś dzień. Doceń to. Wczoraj było brzydko, a dziś świeci słońce.” To już się w głowie utrwaliło. Odczuwam ogromną wdzięczność za to, co mnie spotyka, za rzeczy, które mi pomagają lub ułatwiają życie, za ludzi, za pogodę, za ciało, które mam i tyle mi daje. Jestem w stanie w każdym momencie coś wymyślić. A na początku ciężko było chociaż o jedną rzecz. A jak już się pojawiła, to mózg chciał odtwarzać ją w nieskończoność.

SERCE ZALANE WDZIĘCZNOŚCIĄ

Myślałam, że już więcej z tej wdzięczności wycisnąć się nie da. Byłam w błędzie. Zaczęłam także głośno doceniać to, co jest i się przydarza. W moim życiu pojawiło się więcej słów, takich jak „dziękuję”, „jestem wdzięczna”, tak po prostu, z potrzeby serca. Zaczęłam też raz na jakiś czas pisać tzw. listy wdzięczności do osób, którym byłam szczególnie za coś wdzięczna albo tak po prostu, za to, że są. Podczas podróży do Indii przekonałam się, że wdzięczność pomaga mi wzmocnić wszystkie zmysły i doznania. Każdego dnia, ale to naprawdę każdego, siadałam nad zeszytem gdzie zapisywałam, co się wydarzyło. Nie skłamię, gdy powiem, że w każdym moim zapisku pojawił się ogrom rzeczy, ludzi czy sytuacji, za które byłam wdzięczna. Tym razem ta wdzięczność wywoływała we mnie łzy wzruszenia. Wydawało mi się, że już więcej przyjąć nie mogę, ale serce jest ogromne i z każdą porcją sobie radziło.

STUDNIA BEZ DNA

To stała się już część mnie i mojego oprogramowania. Wolę okazywać wdzięczność za to, co mam i mi się przytrafia niż z niepokojem patrzeć na to, co było lub może się wydarzyć. Oczywiście, że zdarzają się jeszcze kryzysy, ale to jest moja kotwica, do której wracam za każdym razem. Przypominam sobie, że w życiu mamy tak ogromne spektrum rzeczy, osób, miejsc czy sytuacji, za które możemy być wdzięczni, że prawdopodobnie nigdy tej studni nie opróżnimy do samego dna.

DAJ SIĘ PRZEKONAĆ

Spróbuj już dziś, nawet w tym momencie, wziąć kartkę czy telefon i wypisać chociaż trzy rzeczy/osoby/sytuacje, za które odczuwasz wdzięczność. Powtarzaj to dotąd, aż stanie się to Twoim nawykiem. A jeśli moja historia Cię nie przekonuje, to zerknij jeszcze na korzyści z punktu widzenia nauki (czyż nie o tym właśnie pisałam?):

  • Korzyści dla zdrowia psychicznego: niższy poziom depresji, lęku i stresu.
  • Poprawa relacji: budowanie silniejszych więzi i wzajemnego zaufania.
  • Zwiększenie pozytywnej perspektywy: uwaga zwrócona na pozytywne aspekty życia, nawet w trudnych momentach.
  • Fizjologiczne efekty: wpływ na poziom kortyzolu (hormonu stresu) oraz układu odpornościowego.
  • Zwiększona empatia: skłonność do zauważania potrzeb innych i oferowania wsparcia.
  • Poprawa zadowolenia z życia: wyższy poziom ogólnego zadowolenia z życia.
  • Wpływ na zachowania altruistyczne: motywacja do działań altruistycznych i chęci dzielenia się dobrem z innymi.
  • Trening umysłu: pomaga bardziej skupić się na pozytywnych aspektach otaczającej nas rzeczywistości.

A teraz pomogę Ci, możesz zacząć ze mną.

Jestem dziś wdzięczna za…
słońce,
kreatywność,
zupę jarzynową,
uśmiech moich domowników,
zapach ciasta jogurtowego z owocami,
umyte włosy,
urlop,
ważne osoby w moim życiu,
internet,
pachnące pranie.

Share this:

  • Click to share on Facebook (Opens in new window)

SUKCES A PUŁAPKA PERFEKCJONIZMU

Posted on 6 sierpnia 2023

Czy sukces zawsze musi być wielki?

wyjście z pułapki perfekcjonizmU

Sukces kojarzy się w naszej kulturze z czymś naprawdę wielkim. Zostajesz milionerem, szefem ogromnej korporacji lub jeździsz po całym świecie i na tym jeszcze zarabiasz. Czasem może to być ogromna rodzina, najwyższa średnia w szkole, stypendium uczelni albo nagroda Nobla. Zaprogramowano nam w głowach, że tylko wtedy jesteśmy kimś i mamy prawdziwe osiągnięcia. Ale czy to jedyny sposób na definiowanie sukcesu? Czy istnieje coś pomiędzy wielkim triumfem a totalną porażką? Czy możliwe jest docenienie drobnych sukcesów, które wprowadzają nas w zgodę ze sobą?

Pułapka perfekcjonizmu i syndrom oszusta

Od najmłodszych lat wpajano nam, że aby być kimś, trzeba osiągnąć coś wielkiego. Ba, nasz system edukacji dalej wytwarza w nas przekonanie, że tylko będąc najlepszym, osiągniesz sukces. Nie ma nic pomiędzy. Żyjemy właściwie robiąc coś, co nie jest nasze i tak naprawdę nie jest sukcesem w naszym mniemaniu. To podejście niesie za sobą ryzyko wykształcenia niezdrowego perfekcjonizmu lub syndromu oszusta. Dla niektórych to pierwszy krok w kierunku depresji i problemów psychicznych. Gdy sami narzucamy sobie presję bycia doskonałym, zaczynamy tracić kontakt z tym, kim naprawdę jesteśmy.

Od perfekcjonizmu do akceptacji – droga do nowego Ja

Oczywiście, że nie byłam wyjątkiem w tej kwestii. Zawsze chciałam być najlepsza we wszystkim i niestety z tego powodu z bardzo wielu rzeczy rezygnowałam. Nie patrzyłam na swój realny postęp. Interesowało mnie tylko, że nie jestem tak dobra jak koleżanka X czy Y. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i potem trzeba porównywać się już z samymi geniuszami w danej dziedzinie. Nieważne, że z dnia na dzień byłam lepsza w jakimś fachu. Ktoś zawsze był wyżej i dalej. To miałabym nazwać sukcesem?

W końcu doszłam do ściany. Tak się już dłużej nie dało. Ten niezdrowy perfekcjonizm zjadał mnie od środka. Nie da się wiecznie być we wszystkim na 100%. Pomalutku uczyłam się nowej metody, by poradzić sobie z tym wszystkim. Wydawałoby się, że to bajecznie proste, usiąść z notatnikiem w ręku i wypisać trzy sukcesy z kończącego się dnia. Ale co ja mam niby wypisać jak żadnego sukcesu nie osiągnęłam w moim mniemaniu?!

Kiedy małe rzeczy stają się wielkimi sukcesami

To tutaj pojawiły się największe schody. Zamienić myślenie, że z tych ogromnych spektakularnych rzeczy ważniejsze są te najmniejsze nawet czynności wykonane w ciągu dnia. Z początku jedyne co zauważałam, to jakieś drobne sukcesy w pracy. Pomogłam uczniowi zrozumieć coś, czego długo nie mógł załapać. Ktoś mnie pochwalił za moją pracę. Napisałam wniosek do projektu unijnego. Oddałam wszystkie dokumenty w terminie.

Ciężko było każdego dnia przed zaśnięciem wymyślić aż trzy rzeczy. Nie sądziłam, że zwykłe ćwiczenie zamieni się w prawdziwą katorgę. Ale to nie wszystko. Nadszedł czas urlopu wakacyjnego. To się wydawało już nie do przejścia. Co ja będę pisać? Ugotowałam obiad? Wyszłam z psem na spacer? Odkurzyłam dywan? Zapłaciłam rachunek? Jak okrutnie się to ze mną gryzło, ale zapisywałam te wszystkie błahostki. Z początku zupełnie z brakiem przekonania. Do czasu aż zdarzył się naprawdę trudny mentalnie dzień, w którym ciężko było mi zrobić cokolwiek. Wydawało się wtedy, że w ogóle przebranie się z piżamy, umycie zębów i zjedzenie czegokolwiek będzie prawdziwym sukcesem. I było. Po całym dniu spisałam właśnie te trzy rzeczy.    

Nowe oprogramowanie = nowe myślenie

Tak w mojej głowie bardzo powoli zaczęło się instalowanie nowego oprogramowania. Podobnie jak zainstalowanie nowego oprogramowania na komputerze, zmiana myślenia wymaga czasu i cierpliwości. Zaczęłam doceniać to, co robię i obniżyłam troszeczkę poprzeczkę. Udało się niezdrowy perfekcjonizm nieco okiełznać i zrobić miejsce na ten dobry. Przestałam oczekiwać od siebie, że muszę być we wszystkim najlepsza. Wystarczy stać się wystarczająco dobrą. Zrozumiałam, że jak zaczynam coś robić od zera, to nie stanę się z dnia na dzień specjalistką. Zamiast tego postanowiłam bawić się tym i cieszyć drogą, a nie celem. Tak było też w przypadku mojej przygody z jogą, o czym pisałam już we wcześniejszych wpisach.

Joga – początek nowej drogi
Joga – od bycia fancy do świadomej praktyki

Sukces to bycie sobą – czyli wyjście z cienia innych

Dziś największym sukcesem dla mnie jest działać w zgodzie ze sobą. Nie zmuszać się i nie ulegać presji otoczenia. Każdego dnia, gdy nie daję się starym schematom, osiągam niebywały sukces. To wciąż ogrom pracy i przede wszystkim cierpliwości, ale widzę zmiany. Przede wszystkim cieszy mnie to, że żyję sobie tak jak czuję (nawet jeśli nie jest to idealne, perfekcyjne życie), a nie kopiuje innych, myśląc głupio, że tak należy i trzeba. To, co inni nazywają sukcesem, dla mnie wcale nie musi nim być.

Sukces nie jest tylko wielkim spektaklem

Oczywiście, wielkie osiągnięcia są godne podziwu, ale nie zapominajmy, że sukces może przybierać różne formy. Szczęśliwe i satysfakcjonujące życie może być budowane na małych, codziennych osiągnięciach. Zamiast wiernie podążać za standardami narzuconymi przez innych, warto skupić się na własnych wartościach i zaczynać cieszyć się drobnymi krokami w stronę lepszego ja.

Czy dla Ciebie sukces to wielkie osiągnięcia czy też doceniasz codzienne małe zwycięstwa?

Jak radzisz sobie z pułapką perfekcjonizmu?

Share this:

  • Click to share on Facebook (Opens in new window)

Joga – od bycia „fancy” do świadomej praktyki

Posted on 28 marca 202327 marca 2023

Joga – od bycia „fancy” do świadomej praktyki cz. 1

To długa ścieżka. W moim przypadku bardzo kręta. Z początku chciałam korzystać tylko ze skrótów. Teraz jestem już bardziej świadoma i nie chcę przyspieszać tej drogi. A jak ona wyglądała? Czy było łatwo? Jak jest teraz? Co się zmieniło? O tym w poniższym wpisie.

Łatwe początki?

Początek przygody z jogą miał dość chaotyczny kształt. Z jednej strony bardzo chciałam wykonywać asany (pozycje), które dla „zwykłego śmiertelnika” są efektowne, a z drugiej potrzebowałam skupić się na sobie i swoim ówczesnym stanie psychicznym. Wydawało mi się, że wszyscy dookoła robią tylko to. Chciałam iść za modą, być „fancy” niczym „instagramowe influencerki”.

Szybko jednak pozostałam przy tym pierwszym, co sprawiło, że moja relacja z jogą była bardzo nieregularna. Wkurzałam się, gdy ciało nie chciało mnie słuchać. Irytowało mnie, gdy osoby zaczynające później ode mnie szybciej osiągały te efekty, na które ja czekałam. Nie byłam jednak ani konsekwentna, ani pracowita. Właściwie to ćwiczyłam jogę jak mi się zachciało. Bywało, że długimi miesiącami nie było nic, potem nagle zryw na tydzień i kolejna przerwa. Mam wrażenie, że był to bardziej przymus, żeby zadowolić czy zaskoczyć innych, a nie coś, co miało mi pomóc.

Stacjonarnie czy online?

Chodziłam na zajęcia stacjonarne jeszcze przed pandemią, ale nie podobało mi się podejście prowadzącego. Joga właściwie była niczym wyciskacz potu. Być może moje oczekiwania były inne. Wydawało mi się, że joga to coś wewnętrznego, spokojnego, a nie seria ćwiczeń, które mają na celu jedynie zmęczyć. Przez pandemię znalazło się sporo ofert w internecie. Próbowałam różnych portali. Najdłużej trwałam przy Eli Wierkowskiej i Jogicznych (Jogiczni), ale z czasem też straciłam motywację.

Po dłuższej przerwie ciężko było wrócić. Poszłam bardziej w rozciągania i chwilowo to mnie bardziej zajmowało. Nie umiałam czerpać radości z jogi. Nie chciało mi się.

Czy to już nagły zwrot akcji?

W roku 2022 dałam sobie kolejną szansę. Obiecałam sobie, że pojadę na warsztaty jogiczne po raz kolejny sprawdzić jak to jest u mnie z tą jogą. Pojechałam z przyjaciółką na taki wyjazd gdzie zajęcia prowadziła Patrycja Gołąbek (Yoga Time). To był bardzo magiczny czas. Oprócz jogi był czas na medytację, na wspólny krąg, wyciszenie. Nie mogłam w żaden sposób porównać tego doświadczenia do zajęć stacjonarnych, na które uczęszczałam. Dość długo utrzymywał się we mnie błogi stan po spotkaniu z inspirującymi kobietami. To jeszcze jednak nie sprawiło, aby joga zagościła na stałe w moim życiu.

Co było tym nagłym olśnieniem i zmieniło całkowicie moje postrzeganie jogi? O tym w kolejnym wpisie.

Share this:

  • Click to share on Facebook (Opens in new window)

O MNIE

3„Kim tu jestem?”


Paulina Merz

Kim tu jestem? To pytanie, które w tym konkretnym momencie mojego życia wybrzmiewa dość często. Nie chcę definiować się jako nauczycielka, pisarka czy tłumaczka. Z pewnością jestem dziewczyną o wielu pasjach. Uwielbiam śpiewać zarówno pod prysznicem, jak i podczas praktyki medytacji (mantry). Pokochałam jogę i medytację całym swoim sercem. Nie wyobrażam sobie już bez nich życia. Jestem duszą kochającą podróże te zewnętrzne (w różne zakamarki świata), ale również podróż w głąb samej siebie. Ciągle poszukuję, nie tylko swojego artystycznego „ja”, ale również samej siebie w tym konkretnym miejscu i czasie.

POGOŃ ZA MARZENIAMI

Zawsze marzyłam o tym, aby studiować anglistykę i dzisiaj mogę powiedzieć – udało się! Moje marzenie się spełniło. Ukończyłam licencjat – filologię angielską ze specjalizacją translatorską, a na magisterce dołożyłam sobie jeszcze trochę kultury i mediów. Dodatkowo zdecydowałam się na studia podyplomowe z pedagogiki, co umożliwia mi pracę z dziećmi i młodzieżą. Lata studiów z pewnością zapadną mi w pamięć ze względu na sam kierunek, poznanych ludzi, zdobytą wiedzę, chwile radości, szaleństwa, ale również nerwów i smutku. Wszystko jednak w pełni się zrównoważyło i harmonia w moim życiu pozostała. Właśnie w tym czasie powstało to miejsce, w którym teraz przebywasz, Drogi Czytelniku.

W ŻYCIU TRZEBA ROBIĆ TO, CO SIĘ KOCHA

Pracuję w szkole podstawowej, głównie z dziećmi i młodzieżą od 4 do 8 klasy, a także udzielam prywatnie korepetycji. Zdarza się jeszcze, że tłumaczę na zlecenie różne teksty. Cieszy mnie to – lubię pracę z dziećmi, z młodzieżą, uwielbiam obserwować ich rozwój z lekcji na lekcję. Wierzę, że moja pasja i poświęcenie będą dla nich inspiracją do samorozwoju. Piszę wnioski i koordynuję do projekty unijne, które dają ogromne możliwości uczniom na poznanie świata i samych siebie. To obecnie dla mnie największy priorytet w pracy szkolnej.

PODRÓŻE TO MOJA NOWA MIŁOŚĆ

Wydawać by się mogło, że podróżując od dziecka, to tak naprawdę nic nowego. Ktoś nawet mógłby rzec, że mam to po prostu we krwi. Być może tak jest, ale tak naprawdę dopiero od 2023 roku podróże stały się dla mnie czymś naprawdę istotnym w życiu. Polubiłam samotne wojaże, bo są dla mnie najlepszym remedium na złapanie dystansu do codzienności i swobodne wysunięcie przeróżnych wniosków na temat tego, kim jestem, czego chcę, co lubię, czego nie, co mi służy, a co już przestało i jakimi ludźmi oraz rzeczami chcę się otaczać.

A GDY WRESZCIE ZNAJDĘ SOBIE CZAS

W wolnych chwilach sięgam po książki (w ostatnim czasie głównie psychologiczne i filozoficzne, zdarzają się poradnikowe), filmy, a przede wszystkim muzykę. Te wszystkie elementy składają się w jedną całość – moje życie – to dzięki nim mogę tworzyć, bo to one mnie inspirują. Od dziecka uwielbiałam pisać. Do tej pory były to „bazgroły” chowane na dnie szuflady… Potrafiłam siedzieć całymi dniami i pisać bez końca szalone, nastoletnie przygody, w których niejeden doszukałby się historii z mojego świata. Przez okres studiów uwielbiałam tworzyć poezję. Najczęściej tworzę w podróży lub nocą/nad ranem, bo to wtedy jest dla mnie magiczny i inspirujący czas. Obecnie pozwalam sobie na całkowitą dowolność. Piszę to, na co w danej chwili mam ochotę.

CO TUTAJ TWORZĘ?

Przede wszystkim sporą ilość wierszy, bo to w końcu od nich się zaczęło. Oprócz tego mnóstwo relacji z przeróżnych koncertów, festiwali i spektakli teatralnych. Możecie odkryć, jak wyglądały procesy moich tłumaczeń i co takiego tłumaczyłam. Jest też sporo o podróżach, ale to nie są typowe poradniki, tylko bardziej opis moich przeżyć i miejsc, które wywarły na mnie ogromne wrażenie. W ostatnim czasie lubię pisać po prostu o codzienności, o moich przemyśleniach na różne tematy, o zdrowiu, jodze, uważności, ajurwedzie, marzeniach, edukacji, przyrodzie i wielu innych. Wszystko pisane jest z potrzeby serca, pod wpływem natchnienia i w duchu odkrywania samej siebie oraz rozwijania mojej duchowości.

Zapraszam Cię, Drogi Czytelniku, do poznania mnie i mojego świata poprzez te wspomnienia, refleksje i twórcze opowieści. Moja strona to miejsce, w którym dzielę się tym, co dla mnie najważniejsze – pasją do życia, poznawania samej siebie i nieustannego odkrywania piękna w świecie. Razem wyruszymy w podróż, która pozwoli nam zagłębić się w zakamarki naszych dusz i odnaleźć inspirację do samorealizacji. Cieszę się, że możemy to zrobić razem!


GDZIE MNIE ZNAJDZIECIE:

https://www.instagram.com/soulinjourney/

https://www.facebook.com/soulbetweenpoems

Share this:

  • Click to share on Facebook (Opens in new window)

WIERSZE

Copyright © 2023 Paulina Merz. All rights reserved.