Gladiator... Niezwykłe kino… Do tego muzyka filmowa światowego twórcy… Wzruszające chwile przy ciekawiej barwie głosu solistki… Orkiestra śledząca każdą sekundę filmu… Tak właśnie wyglądała projekcja filmu „Gladiator” w Tauron Arenie w Krakowie w 2014 roku.

Gladiator Live Concert

Jesienną porą

7. Festiwal Muzyki Filmowej w 2014 roku przeniesiony był na wrzesień. Dla mnie (wtedy jeszcze studentki) był to idealny czas, bo nie musiałam zwalniać się z żadnych zajęć i martwić czyhającą za rogiem sesją. Świadomie zgłosiłam się na wolontariat i nie kryłam radości, gdy moje zgłoszenie zostało przyjęte. Obsługa widowni przed trzy dni festiwalowe… Wtedy myślałam, że lepiej się trafić nie da. Tak czy inaczej, tamten festiwal wspominam z bardzo radośnie i z lekkim wzruszeniem.

NIGDY WCZEŚNIEJ NIE OBEJRZAŁAM?

Wróćmy jednak do konkretnej daty, a mianowicie do 27 września 2014 roku. To wtedy po raz PIERWSZY miałam obejrzeć „Gladiatora„. Premiera filmu to rok 2000, a ja oglądam po raz pierwszy 14 lat później… Dlaczego? A bo wcześniej brakowało motywacji albo czasu… a przede wszystkim chęci. Tematyka z pozoru mi bliska, bo dawne czasy, jednak Rzym zawsze mnie odstraszał swoim kopiowaniem od innych cywilizacji. Tym razem chciałam jednak obejrzeć film i co ciekawsze, znalazłam się tam jeszcze w trakcie prób. Co tu dużo mówić… Przy pierwszych dźwiękach poległam… Gdy usłyszałam muzykę, która nota bene już gdzieś w mojej głowie istniała i zobaczyłam początkową scenę, łzy same napłynęły mi do oczu, a po moim ciele przebiegła seria dreszczy. NIE DA się słowami opisać tych wszystkich emocji i dźwięków, ale właśnie w tamtej chwili poczułam, że nie żałuję mojej decyzji i cieszę się, że znalazłam się w tym właśnie miejscu.

Kaitlyn Lusk dała radęGladiator Live Concert

Czytając moje inspiracje, a konkretniej notkę sporządzoną o zespole Dead Can Dance ( ⇒ Dead Can Dance), wspomniałam o Lisie Gerrard, która współtworzyła muzykę do tego filmu oraz śpiewała partie solowe. Niestety na Festiwalu Muzyki Filmowej jej zabrakło, ale zamiast niej pojawiła się Kaitlyn Lusk – mezzosopranistka, której barwa i siła głosu nie odbiegała znacznie od Lisy. Do dziś, gdy słyszę „Now We Are Free” mam czasami łzy w oczach, bo ten utwór muzycznie jest dla mnie perełką, a oprócz tego niezwykły wokal Lisy (a na festiwalu równy jej wokal Kaitlyn) wprawia w osłupienie i człowiek chcąc nie chcąc musi się wtedy na chwilkę zatrzymać i zadumać.

Symultanicznie to nie tak łatwo

Do tego wszystkiego dyrygent – Ludwig Wicki, który na symultanicznym graniu muzyki z orkiestrą przy filmach zna się jak mało kto na świecie. Już wtedy zauważyłam jak pracowitym i oddanym swojej pasji jest człowiekiem. Po raz kolejny mógł współpracować z Sinfoniettą Cracovią i Chórem Pro Musica Mundi tworząc przy tym magiczne chwile dla widza i słuchacza w jednym. Tego rodzaju koncert jest czymś zupełnie odmiennym od zwykłego koncertu muzyki filmowej czy od projekcji filmu w kinie, bo to tak naprawdę połączenie tych dwóch nieodłącznych elementów w całość, co tylko wyostrza nasze zmysły.

Na koniec chciałabym jeszcze wspomnieć, że to właśnie wtedy mogłam po raz pierwszy ujrzeć Hansa Zimmera na żywo. Był bowiem specjalnym gościem na tym wydarzeniu i zasiadał wśród publiczności. Kraków powitał go bardzo serdecznie i chyba każdy w tamtej chwili poczuł najmniejsze choćby wzruszenie.

O tym jak bardzo cenię sobie jego muzykę możecie przeczytać tutaj (⇒ Hans Zimmer), a już wkrótce pojawi się także kolejny wpis wspominający wielką muzyczną galę, na której sam Zimmer zasiadł przy fortepianie i już wtedy mogłam go nie tylko widzieć, ale również słyszeć.

Poniżej relacja z koncertu 007. The Best of James Bond oraz Gladiator Live in Concert:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.