Istota małych rzeczy

ISTOTA MAŁYCH RZECZY

Zdarza się, że znajdujesz trochę czasu na przemyślenia. Siadasz wtedy zwykle w jednym miejscu. Przyglądasz się ścianie, patrzysz przez okno lub bezsensownie bawisz jakimś przedmiotem. Czasem idziesz chodnikiem i obserwujesz przechodniów. Spostrzegasz jak biegnie matka z rozwrzeszczanym dzieckiem, które właśnie wypatrzyło jakieś ciekawe zabawki lub słodycze i chce ją koniecznie zatrzymać, a przecież matka nie ma czasu, bo ma wizytę u fryzjera. Zaraz szybkim krokiem mija cię awanturujący się przez telefon mężczyzna z czarną aktówką, ale nawet nie spojrzy na ciebie, bo jest zbyt zaaferowany kolejnymi problemami w swojej firmie. Przechodzi też starsza pani z milionem tobołków większych od niej samej. Prawie wchodzą na ciebie nastolatkowie wpatrujący się namiętnie w swoje smartfony i śmiejący się do nich jak wariaci.

A ty idziesz spokojnie.

Nie musisz robić zakupów, bo wszystko zostało kupione. Nie potrzebujesz wyciągać pieniędzy z banku, bo portfel nie jest pusty. Wyszedłeś, bo chciałeś się przewietrzyć, pomyśleć i poobserwować. Oddalasz się trochę od miasta. Droga z asfaltowej przemienia się w polną. Zamiast ceglanych domów otaczają cię drzewa. Mijają cię jedynie ptaki i malutkie robaczki pełzające po ziemi. Powietrze staje się lżejsze. Hałas samochodów ustaje. Dochodzisz do rozwidlenia polnych dróg. W tyle zarysowane sylwetki budynków, a przed tobą tylko pola i lasy. Dostrzegasz sarnę pasącą się na łące tuż pod lasem. Ona też cię dostrzega. Nie ucieka jednak tylko wpatruje się w ciebie spokojnie. Nie boi się, bo wie, że nie jesteś z tych, co ranią innych. Wie, że przyszedłeś sobie odpocząć. Odpocząć od ludzi, zgiełku, od cywilizacyjnego bełkotu. Nabrać sił na kolejne minuty, godziny, dni i tygodnie…

Nagle wyłączasz myślenie i tylko obserwujesz.

Widzisz, że trawa jest zieleńsza niż była ostatnim razem. Słońce świeci mocniej niż parę chwil wcześniej. Gdzieś na horyzoncie pojawia się już śnieżnobiały księżyc. Cienie drzew zmieniają barwę pól na nieco ciemniejszy. Jesteś otoczony ciszą, ale nie czujesz się niezręcznie. Zimna dłoń delikatnie wplata się w twoje chłodne palce. Nie protestujesz i nie próbujesz się odsunąć. Spoglądasz na postać stojącą obok ciebie. Tak samo zmęczoną codziennością, biegiem w nieznane i samotnością. Jej oczy są jednak pełne szczęścia, miłości i spokoju. Mają zupełnie inną barwę niż te widywane na co dzień w pracy, ulicy czy domu. Nie odzywa się słowem, ale czujesz, że jest tak samo przerażona jak ty. Przerażona tym nagłym zatrzymaniem. Mija kilka chwil wpatrywania się w lustrzane odbicia duszy i potrafisz dostrzec niezwykłą barwę jej tęczówki. Spoglądacie powoli w stronę drzew. Ich barwa staje się nieco ciemniejsza.

Każda najmniejsza zmiana jest zauważalna dookoła.

Cieszycie się tą chwilą, tym zmieniającym się otoczeniem. Wpatrując się w jeden punkt odczuwacie coś, czego nie mieli ci wszyscy przechodnie mijający cię dziś na ulicy. Tym czymś jest szczęście. Szczęście zupełnie niewymuszone. Uczucie radości spowodowane słońcem, zmieniającymi się barwami natury i subtelnym dotykiem osoby obok. Rzeczy, których na co dzień każdy doświadcza i nie zauważa, szukając czegoś, co jest daleko i wcale nie daje satysfakcji. A tak naprawdę te najdrobniejsze gesty, słowa, osoby, przedmioty i zjawiska, które są na wyciągniecie ręki dają najwięcej szczęścia i poczucia spełnienia. Wystarczy tylko chcieć je zauważać i cieszyć się nimi jak najdłużej… Wystarczy z małych rzeczy budować niczym nieograniczone szczęście…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.